Od opadów z uboju po plastikowe butelki. Leśnicy walczą z masą śmieci
- W lasach pojawiają się przeróżne rzeczy. Ktoś postanowił wyrzucić kilkanaście tysięcy zepsutych jaj. Inna osoba pozbyła się setek kilogramów starych ryb - powiedziała polsatnews.pl Anna Malinowska, rzecznik prasowy Lasów Państwowych. Niestety w związku z epidemią koronawirusa, wraz ze zwiększoną liczbą osób w lasach, rośnie także ilość pozostawianych przez spacerowiczów śmieci.
- Do podobnych przypadków dochodziło w poprzednim roku, więc nie sądzę, że pozostawianie w ostatnim czasie na Śląsku oraz Małopolsce odpadów pochodzenia zwierzęcego, ma związek z epidemią - zaznaczyła w rozmowie z polsatnews.pl Malinowska.
- Ostatnio na południu Polski było kilka takich przypadków. Między innymi Nadleśnictwo Krzeszowice (woj. małopolskie) informowało, że przekazało do utylizacji 2200 kg pozostałości poubojowych zwierząt hodowlanych, które ktoś wyrzucił na terenie Leśnictwa Brodła w pobliżu miejscowości Rusocice - powiedziała Anna Malinowska.
ZOBACZ: Vasyl zmarł w pracy, szefowa kazała wywieźć go do lasu. Jest wyrok sądu
- Ze względu na to, że do takich incydentów dochodziło w ostatnim czasie wyłącznie na południu, podejrzewamy, że odpowiedzialny za to może być ten sam sprawca. Pamiętajmy, że w takich sytuacjach nadleśnictwo może skierować sprawę do sądu, który ustala wysokość grzywny za pozostawianie śmieci i odpadów w lesie - podkreśliła Malinowska.
Coraz więcej śmieci
- Ostatnio zaobserwowaliśmy większą ilość śmieci po turystach, którzy ze względu na zaistniałą sytuację związaną z koronawirusem, korzystają ze spacerów po lasach – powiedziała rzecznik prasowy Lasów Państwowych.
500 lat butelka ze szkła, 450 lat plastikowa, a 300 lat opona samochodowa - tyle czasu rozkładają się śmieci, które trafiają do lasów. Resort środowiska i Lasy Państwowe apelują, by będąc w lesie zebrać z niego przyjemniej pięć odpadów i wyrzucić do śmietnika. Ministerstwo Środowiska podkreśla, że pozostawiane w lasach śmieci są śmiertelnym zagrożeniem dla zwierząt. Mogą być też pożywką dla ognia, co jest szczególnie niebezpieczne w czasie dużego zagrożenia pożarem.
ZOBACZ: Wyrzucił śmieci do lasu. Dostał mandat, ale i tak zyskał na wizycie policjantów
Resort zwraca ponadto uwagę, że porzucane śmieci powodują też skażenie wód, w tym wody pitnej i gleby; uwalniają trujące substancje do atmosfery; sprzyjają rozwojowi niebezpiecznych dla zdrowia bakterii. Na końcu pozostają też walory estetyczne. Śmieci po prostu odstraszają turystów od takich miejsc.
Akcja "Zabierz5zLasu"
Ministerstwo i Lasy Państwowe przypominają o akcji "Zabierz5zLasu" polegającej na zebraniu podczas spaceru pięciu śmieci z lasu i wyrzuceniu ich do śmietnika.
Resort poinformował też, ile czasu zajmuje rozkład przykładowych odpadów, które często lądują w lesie. I tak dla papieru to "tylko" dwa/cztery tygodnie, ale w przypadku skórki od pomarańczy to już pół roku. Karton po mleku "znika" ze środowiska po 5 latach.
Zdecydowanie gorzej jest z odpadami z tworzyw sztucznych. Plastikowa butelka rozkłada się 450 lat, a reklamówka - 15. Z kolei puszka już cały wiek. Setki lat rozkładają się opony samochodowe (300 lat) i szklane butelki (500 lat). Sztuczna choinka nie rozkłada się za to wcale.
20 mln zł za wywóz śmieci z lasu
Mimo licznych apeli, leśnicy mają coraz większy problem ze śmieciami wyrzucanymi do lasu. Ponad 80 proc. porzucanych śmieci to odpady użytkowe. Do lasów trafiają też pozostałości po rozbiórkach domów i porządkach w piwnicach, części z warsztatów samochodowych. Leśnicy z Katowic poinformowali w poniedziałek, że w lesie w Mysłowicach Kosztowach odkryli kilkaset kilogramów porzuconych odpadów po uboju zwierząt (skóry, głowy, nogi rozczłonkowanych owiec i krów).
Lasy Państwowe rokrocznie płacą coraz więcej za wywóz pozostawionych w lasach śmieci. W 2019 roku było to niemal 20 mln zł. Leśnicy wywieźli ok. 108 tys. metrów sześciennych odpadów.
Zgodnie z prawem, śmiecenie w lesie traktowane jest jako wykroczenie, za które grozi mandat do 500 zł. Jeśli jednak sprawa skończy się w sądzie, to sprawca może liczyć się z grzywną do 5 tys. zł, a nawet pozbawieniem wolności