Mosbacher o dyskusji z ambasadorem Chin. "Prostuję fakty"
- Odpowiedziałam ambasadorowi Chin. Mam obowiązki zarówno jako dyplomata, jak i amerykańska obywatelka. Za każdym razem, gdy widzę dezinformację czy fałszowanie prawdy, prostuję je - powiedziała Georgette Mosbacher o wymianie zdań na Twiterze z Liu Guangyuanem. Ambasador USA w Polsce była gościem programu "Dzień na świecie". Rozmowę prowadził Jan Mikruta.
- Chiny umożliwiły rozprzestrzenianie się wirusa po całym świecie. I kontynuują te działania, także tu, w Polsce - za pomocą botów, trolli i fałszywych kont - tego, czego ja używać nie mogę. Prostuję więc po prostu fakty. I nic ponad to - podkreśliła ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce.
Mosbacher została zapytana o doniesienia mówiące o tym, że Stany Zjednoczone chcą ukarać Chiny za pandemię, nakładając na nie sankcje oraz o to, czy oczekuje, że Polska w tej kwestii będzie sojusznikiem USA. - Nic mi nie wiadomo o wywieraniu presji na Chiny, ani nakładaniu sankcji. Pierwszy raz o tym słyszę. Nie wiem więc, czy Polska będzie jej częścią, ale ja z całą pewnością o tym nie rozmawiałam - zapewniła.
Podczas dyskusji poruszono także kwestie 5G. Prowadzący odwołał się do sytuacji z przeszłości, kiedy Stany Zjednoczone zdołały zablokować ambicje chińskiego Huawei dotyczące sieci 5G w Polsce i innych krajach. To był jasny wybór "Pekin lub Waszyngton" - stwierdził Jan Mikruta.
ZOBACZ: "Chiny powinny nam wypłacić rekompensatę z powodu koronawirusa"
Mosbacher została zapytana o to, czy obecnie sytuacja jest podobna. Ambasador nie zgodziła się z określeniem użytym przez prowadzącego. - Nie zablokowaliśmy 5G. Pokazaliśmy jedynie, jak widzimy związane z 5G kwestie bezpieczeństwa. Wyjaśniliśmy je polskim sojusznikom. Nasze obawy można zobrazować następująco: to jak umieszczenie kamery w każdym domu, trzeba więc mieć zaufanie do tego, kto tę technologię dostarcza i co dzieje się z przekazywanymi przez nas danymi. Wyjaśniliśmy to Polakom, a oni podjęli decyzję, z jakim dostawcą technologii chcą współpracować. My tego nie dyktowaliśmy - zaznaczyła.
"Potraktowaliśmy zagrożenie bardzo poważnie"
W trakcie rozmowy ambasador USA w Polsce odniosła się także do zarzutów, że amerykańska administracja nie traktowała na początku zagrożenia związanego z pandemią COVID-19 wystarczająco poważnie. -To kolejne stwierdzenie, z którym mogłabym dyskutować. Myślę, że potraktowaliśmy zagrożenie bardzo poważnie - powiedziała. Uściśliła, że widać to dzięki działaniom, jakie zostały podjęte przez USA "i wszystkim środkom, które w związku z COVID-19 uruchomiliśmy". - Do dziś jest to 6,5 mld dolarów. 60 proc. wszystkich środków na walkę z COVID-19 pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. W ciągu ostatnich 20 lat Stany Zjednoczone przeznaczyły 140 mld dolarów na globalne działania związane ze zdrowiem i bezpieczeństwem. Myślę więc, że traktujemy sprawę bardzo poważnie - stwierdziła Mosbacher.
Zapytana o to, dlaczego Stany Zjednoczone zdecydowały nie przyłączać się do organizowanej przez Komisję Europejską globalnej zbiórki na badania nad szczepionką w momencie, kiedy dziesiątki krajów spoza Unii: Norwegia, Japonia, Arabia Saudyjska, RPA czy Chiny zadeklarowały co najmniej 8 miliardów euro, odpowiedziała, że wspomniane państwa zadeklarowały 8 mld euro, a Stany Zjednoczone do dziś wydały 6,5 mld dolarów na walkę z koronawirusem.
ZOBACZ: Najniższy dobowy przyrost zgonów od marca. Covid-19 w USA
- Przez ostatnie 50 lat wnosiliśmy największy wkład w globalne bezpieczeństwo zdrowotne. I nadal to robimy. Spośród tych 6,5 mld dolarów, 4 pochodzą z amerykańskiego sektora prywatnego. Byliśmy więc i jesteśmy hojni - mówiła Georgette Mosbacher. - Umieszczę to w pewnej perspektywie: świat ma 7,5 mld mieszkańców. Pół miliarda w Europie, miliard w Chinach, Amerykanów jest 320 milionów, a przeznaczyliśmy dotąd 60% środków na walkę z COVID-19. Tak, rozumiem, nigdy nie jest wystarczająco dużo - dodała.
Polska wykonała wspaniałą pracę
Koronawirus doprowadził do śmierci wielu osób w USA. Ostatniej doby stwierdzono tam ponad 20 tys. nowych zakażeń COVID-19. Mosbacher podczas rozmowy odniosła się do relacji swoich przyjaciół z Nowego Jorku. - Czują się jak w "Strefie Mroku". Jest to surrealistyczne uczucie. Potrafisz wyobrazić sobie całkiem wyludnione Times Square czy Rockeffeler Center? Byłam tam po zamachach z 11 września. Nowy Jork jest wspaniałym miastem. I po tym wszystkim nadal będzie wspaniały. Nowojorczycy trzymają się razem, jesteśmy niezłomni. Miasto powróci do swojej świetności. To nie koniec świata. Jesteśmy optymistami - mówiła ambasador USA w Polsce.
I dodała, że w Polsce czuje się "bardzo bezpiecznie". - Sądzę, że Polska wykonała wspaniałą pracę. Słucham tego, co o COVID-19 mówią prezydent Duda i minister zdrowia. Jestem przekonana, że dzięki podjętym krokom Polska wyjdzie z tego szybciej i w lepszym stanie niż większość innych krajów. Polska jest wspaniałym sojusznikiem. Świat wyjdzie z tego kryzysu. I my z niego wyjdziemy silni, mądrzejsi o wyniesione lekcje i może z nieco zmienionym nawykami - stwierdziła Mosbacher.
ZOBACZ: Raport wywiadów: Chiny ukrywały prawdę o epidemii
Zapytana o to, czy Ameryka jest "gotowa na otwarcie", powiedziała: "nie jestem naukowcem, nie mogę więc na to odpowiedzieć". - Każdy kraj, a w przypadku Stanów Zjednoczonych każdy stan, podejmuje te decyzje suwerennie. A podejmować trzeba je na podstawie danych. Ja ujmę to tak: mam duże zaufanie do oceny dokonywanej przez naszych przywódców, kiedy decydować o otwarciu. Wierzę także w ludzką naturę. Zrobimy wszystko, co konieczne, by się chronić. Będziemy nosić maseczki i zachowywać społeczny dystans. To nie jest nadzorowane przez rząd. Każdy z nas ma nad tym kontrolę. I musimy nadal to robić, by otwarcie się udało - wyjaśniła ambasador.
Georgette Mosbacher podkreśliła, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy opuściła rezydencję tylko jeden raz. - W moim wieku jestem w grupie wysokiego ryzyka. Kilkakrotnie przechodziłam zapalenie płuc, traktuję więc zalecenia poważnie. Moje rodzeństwo także jest w grupie ryzyka i także traktuje to poważnie. Przestrzegam więc i będę przestrzegała zasad - zaznaczyła.
Pod koniec rozmowy dodała, że jest szczęśliwa z faktu, że w ambasadzie nie było ani jednego przypadku zachorowania na COVID-19. - Ograniczyliśmy pracę stacjonarną do 20 proc., resztę zadań wykonujemy zdalnie, z czym wszyscy znakomicie sobie radzą. Realizujemy wszystkie zadania, ale jesteśmy bardzo ostrożni. I tacy pozostaniemy - zapewniła Mosbacher.
Czytaj więcej