Pomogła emerytowanemu żołnierzowi - zamienił się w dzikiego lokatora

Polska
Pomogła emerytowanemu żołnierzowi - zamienił się w dzikiego lokatora
Interwencja
Pani Magdalena dała schronienie emerytowanemu żołnierzowi, nie może odzyskać domu

Magdalena Litewska jest społecznikiem. Nigdy los innego człowieka nie był jej obcy. Dorastała w rodzinie wojskowych, jej pasją jest lotnictwo. Dlatego, gdy trzy lata temu dowiedziała się, że emerytowany lotnik jest bez dachu nad głową nie zastanawiała się. Udzielonej pomocy żałuje do dziś. Major zamienił się w dzikiego lokatora. Materiał "Interwencji"

60-letnia Magdalena Litewska mieszka w Dęblinie na Lubelszczyźnie. Mimo swojej niepełnosprawności stara się żyć aktywnie i uczestniczyć w życiu rodzinnego miasta jako społecznik. Kilkanaście lat temu wraz z siostrą odziedziczyła dom po dziadkach. Teraz pani Magdalena stara się go odzyskać, bo zajął go dziki lokator.

 

- Udostępniałam mieszkanie panu, który mieszkał w lesie. Bez okien, bez drzwi. Poprosił mnie, że albo zamarznie, albo zaczadzieje. Ponieważ był duży mróz, to trzeba było szybko działać. To był taki odruch człowieczeństwa. Wcześniej pan mieszkał w garażach, na złomowiskach, w różnych miejscach. Nic nie mieliśmy podpisane. Zapewniał, że czeka na mieszkanie komunalne, co nie było prawdą – opowiada Magdalena Litewska.

 

ZOBACZ: Sterty śmieci, smród, szczury i karaluchy - rozpacz sąsiadów kłopotliwej lokatorki

 

Rodzina pani Magdaleny od zawsze była związana z lotnictwem. Gdy w 2017 roku kobieta dowiedziała się, że emerytowany lotnik jest bezdomny nie zwlekała z pomocą. Major Zbigniew P. zamieszkał w jej domu. Pomoc miała trwać trzy miesiące.

 

- Pan używa takich wulgaryzmów w stosunku do mnie, że ja sobie na to nie mogę pozwolić. Jestem społecznikiem, ja się w potyczki słowne z tym panem nie będę wdawać. Bo one są na poziomie płyty chodnikowej. Nie podpisałam z nim umowy, bo uważałam, że mam do czynienia z człowiekiem opowiada – opowiada pani Magdalena.

 

"Zostawiłem jej kupę pieniędzy"

 

- Co ja tu przez tą panią cierpię i dlaczego.... To trzeba by było długo rozmawiać. Ja chcę komisji, która stwierdzi, że tu mieszkam. Zostawiłem jej kupę pieniędzy. Kolekcję Jana Pawła II, 5 tysięcy jej dałem. I mnóstwo dałem jej pieniędzy  – mówi Zbigniew P., dziki lokator.

 

ZOBACZ: Dwukrotnie z premedytacją najechał na psa, skazano go na prace społeczne

 

- Półtora roku temu już definitywnie mu kazałam się wynieść, bo jego zachowanie było psychiatryczne. Zachowywał się tak, że zaczęłam się jego bać. Nawet posunął się do tego, że pojechał do urzędu skarbowego i powiedział, że mi płaci, że mnie utrzymuje, że bierze na mnie pożyczki – dodaje pani Magdalena.

 

Liczne prośby i kilka interwencji policji nie pomogły kobiecie pozbyć się dzikiego lokatora. W zamian została oskarżona przez Zbigniewa P. o nękanie. Sprawa trafiła do prokuratury. Ostatnia próba odzyskania domu, także była nieskuteczna. Uniemożliwiła ją policja, powołując się na zły stan zdrowia Zbigniewa P.

 

Wideo: Pomogła emerytowanemu żołnierzowi - zamienił się w dzikiego lokatora

  

 

- Po sprawdzeniu faktów, które on wskazywał oceniliśmy, że brak jest czynu zabronionego. To postępowanie zostało zakończone. Właściwie wstępny etap postępowania sprawdzającego został zakończony odmową wszczęcia – informuje Agnieszka Kępka, rzecznik prokuratury w Lublinie.

 

"Zabawa w państwo prawa"

 

60-latka nie traci nadziei na odzyskanie domu. Skierowała już sprawę do prokuratury. Następnym krokiem kobiety będzie sąd, który może nakazać eksmisję dzikiego lokatora. Pani Magdalena liczy, że jej koszmar niebawem się skończy i wraz z siostrą będą mogły zająć się remontem odziedziczonego domu.

 

- To jest taka zabawa w państwo prawa i ktoś taki ma większe prawa. Nikt go nie pyta o dokumenty. Ja to muszę mieć ich całą torbę – podsumowuje Magdalena Litewska.

ml/Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie