Kiedy otworzą szkoły? Deklaracja ministra edukacji

Polska
Kiedy otworzą szkoły? Deklaracja ministra edukacji
Flickr/Allison Meier
W związku z epidemią koronawirusa szkoły zostały zamknięte w połowie marca

Decyzję o tym, czy powrócimy do stacjonarnej formy nauczania podejmiemy w drugiej połowie maja. Wtedy będziemy mieli więcej informacji na temat tego, jak rozwija się epidemia - powiedział we wtorek minister edukacji narodowej Dariusz Piontkowski.

Minister edukacji był we wtorek rano gościem Radia Gdańsk. Pytano go m.in. o termin otwarcia szkół, które zostały zamknięte w połowie marca w związku z epidemią.

 

- Rozważamy kilka wariantów - powiedział Piontkowski, dodając, że decyzja o wstrzymaniu stacjonarnej nauki do 24 maja "miała dać nieco dłuższą perspektywę".

 

Termin wakacji na razie bez zmian

 

- Decyzję o tym, czy powrócimy do stacjonarnej formy nauczania, podejmiemy w drugiej połowie mają. Wtedy będziemy mieli więcej informacji na temat tego, jak rozwija się epidemia. Będziemy opierali się nie tylko i wyłącznie na prognozach, ale już na rzeczywistych danych i wtedy łatwiej będzie podjąć decyzję o tym, co robić dalej - powiedział Piontkowski.

 

Przypomniał, że "kilka państw europejskich podjęło już decyzje o jakichś formach powrotu (uczniów - red.) do szkoły".

 

ZOBACZ: Dzieciom na całym świecie brakuje codziennej dawki ruchu. Eksperci biją na alarm

 

- I skoro tam to było możliwe, to być może u nas także będzie to możliwe - powiedział, dodając, że "z korzyścią dla wszystkich uczniów byłoby, gdyby była możliwość powrotu do tego standardowego, tradycyjnego nauczania". - Uczniowie potrzebują także kontaktów rówieśniczych, ale także bezpośredniego kontaktu z nauczycielami - podkreślił.

 

Dodał, że ma nadzieję, iż otwarcie szkół będzie możliwe w tym roku szkolnym. - Nawet gdyby miało to być zaledwie kilka tygodni, to  moim zdaniem, warto to zrobić  podkreślił.

 

Pytany o to, czy resort rozważa przedłużenie roku szkolnego i zmianę terminu wakacji, Piontkowski powiedział, że "na razie nie rozważamy takiego wariantu". "

 

- Obowiązuje termin zakończenia zajęć dydaktycznych 26 czerwca, ale nie wiemy, co się wydarzy. Przecież epidemia zaskoczyła nas w pewnym momencie i nikt tego nie brał pod uwagę, musieliśmy się szybko do tego dostosować - zaznaczył.

 

Dodał, że nie wie, co wydarzy się za miesiąc czy dwa. - Dziś wydaje się, że nie ma zagrożenia dla zakończenia zajęć dydaktycznych w końcu czerwca - powiedział.

 

Minister przeciwny odwołaniu egzaminu ósmoklasisty

 

Pytany o szczegółowy harmonogram matur Piontkowski powiedział, że "w ciągu najbliższych kilku, kilkunastu dni dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej poda szczegółowy harmonogram".

 

Piontkowski był też proszony o komentarz do propozycji ZNP, aby odwołać egzamin ósmoklasisty a nabór do szkół ponadpodstawowych odbył się na podstawie konkurs świadectw. Minister ocenił, że takie rozwiązanie nie byłoby sprawiedliwe. Przypomniał, że przy rekrutacji do szkół średnich "i tak bierze się pod uwagę oceny ze świadectwa".

 

ZOBACZ: Nie wyłączył mikrofonu podczas lekcji online. Nauczycielka usłyszała jak ojciec bije matkę

 

- Jednak oceny wystawione na świadectwach zależą od charakteru nauczyciela, od typu szkoły i nie zawsze ta sama piątka w różnych szkołach będzie oznaczała rzeczywiście taką samą ocenę - podkreślił.

 

Piontkowski był też pytany o to, czy nie będzie problemu ze skompletowaniem większej liczby zespołów nadzorujących uczniów w czasie egzaminów.

 

- Nie wiem, czy będzie potrzeba aż tak dużo zespołów, bo nie wiem, czy będziemy musieli zachować aż dwa metry odległości między ławkami, być może półtora metra wystarczy i wtedy rzeczywiście być może kilka dodatkowych zespołów egzaminacyjnych może być koniecznych w danej szkole - powiedział.

 

Dodał, że rozporządzenia o przeprowadzania egzaminu ósmoklasistów są w przygotowaniu i znajdzie się w nich rozwiązanie tej kwestii. - Być może dopuścimy możliwość mniejszej liczby osób w zespole nadzorującym - poinformował.

 

Decyzja o otwarciu placówek leży w gestii samorządów

 

Ministra pytano też o to, w jaki sposób MEN zamierza pomóc samorządom w przygotowaniach do zapowiadanego na 6 maja otwarcia przedszkoli i żłobków. Podkreślił, że decyzja dająca samorządom możliwość otwarcia tych placówek "wychodziła naprzeciw oczekiwaniom bardzo wielu rodziców, którzy zgłaszali chęć powrotu do pracy".

 

ZOBACZ: "Nie ma obowiązku posyłania dzieci do przedszkoli i żłobków" - uściśla Szumowski

 

Przypomniał, że ostateczna decyzja o otwarciu placówek leży w gestii samorządów. Dodał, że "ku jego zdziwieniu godzinę czy dwie po ogłoszeniu" decyzji dającej gminom taką możliwość, samorządowcy, "zanim skontaktowali się z rodzicami, to już orzekli, że na pewno tych przedszkoli nie otworzą, bo nie wiedzą, jak będzie to niebezpieczne".

 

- Rozumiemy, że każdy samorząd jest troszeczkę inny, ma przecież swoją autonomię, sam się rządzi, sam podejmuje decyzje. Przecież dotąd prezydent Warszawy czy innego dużego miasta nie zwracał się do ministerstwa z prośbą o to, by – za rączkę niejako – przeprowadzić przez rekrutację do przedszkoli. Skoro dotąd można to było zrobić i samorządy bez problemu sobie z tym rodziły, to nie rozumiem, dlaczego teraz nagle pojawiają się problemy - powiedział.

 

- Pojawia się w zasadzie chyba tylko jedno wytłumaczenie – że decyzje o otwarciu przedszkoli podjął rząd polityczne związany z Prawem i Sprawiedliwością, a prezydenci dużych miast, w większości wypadków związani z Platformą Obywatelską, negują każde działanie tego rządu. Dzieje się to niestety ze szkodą dla rodziców i dzieci, bo w tych miastach, w których nie zostanie otwarte żadne przedszkole, żaden żłobek, to nawet ci rodzice, którzy chcą, a nawet muszą już niejako wracać do pracy, będą mieli powrót utrudniony do tych tradycyjnych zajęć. Może to w niektórych wypadkach na przykład oznaczać utratę pracy - powiedział Piontkowski.

dk/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie