Światowa gospodarka na krawędzi. Czy grozi nam największy kryzys po II wojnie światowej?

Biznes
Światowa gospodarka na krawędzi. Czy grozi nam największy kryzys po II wojnie światowej?
Polsat News
Ekonomiści na całym świece podkreślają, że pomoc dla firm nie powinna być prezentem.

Jeśli spełni się najnowsza prognoza Goldman Sachs o spadku w tym kwartale światowego PKB o 35 proc., to będziemy mieli do czynienia z największym kryzysem ekonomicznym po II wojnie światowej. A już z pewnością z dużo głębszym niż w 2008 roku. Polska ciągle ma szansę nie znaleźć się w epicentrum katastrofy.

Kryzys finansowy dwanaście lat temu przyniósł cztery razy mniejszy regres gospodarczy niż owe 35 proc. spadku wieszczone przez Goldman Sachs. Dzisiejsze czarne prognozy budowane są na podstawie takich faktów jak utrata pracy w Stanach Zjednoczonych przez prawie 17 milionów osób w ciągu tylko trzech tygodni, czy przewidywania Niemców, że ich gospodarka w drugim kwartale tego roku skurczy się o prawie 10 proc.

 

ZOBACZ: "Odmrażanie gospodarki" po świętach. Jacek Sasin w programie "Gość Wydarzeń"


Nie wszystko stracone


Są jednak także lepsze wiadomości. Przychodzą głównie z Azji, gdzie ogłoszono sukcesy w walce z epidemią koronawirusa. Już w marcu wyraźnie wzrósł eksport z Korei Południowej do Chin. Zwiększa się ruch w azjatyckim transporcie drogowym i w portach morskich. Znów większe jest także… zanieczyszczenie powietrza – przyjmowane z satysfakcją, bo świadczy o powrocie fabryk do normalnej działalności.

 

ZOBACZ: Ponad 12 tys. zgonów z powodu koronawirusa w W. Brytanii


Kolejny dobry symptom - odżyły giełdy papierów wartościowych w Azji. Kluczowe indeksy w Tokio i Szanghaju wróciły już do poziomów z połowy marca tego roku. Co ciekawe, podobnie jest na polskim rynku – WIG20 wart jest teraz tyle, co przed 10 marca. Wzrosty wskaźników giełdowych oglądamy także od początku kwietnia na głównych giełdach europejskich i na Wall Street w USA.


Z jednej strony to nic dziwnego, że indeksy giełdowe rosną, gdy radykalnie obniżane są stopy procentowe, ale to także dowód, że inwestorzy wierzą w skuteczność działań stymulacyjnych rządów i banków centralnych. Ich istotą jest finansowe zasilanie przedsiębiorstw dotkniętych lockdownem.


Odmrażać i pomagać


Tak naprawdę skala czekającego nas regresu w ekonomii światowej jest bardzo trudna do przewidzenia. W największym stopniu zależy bowiem od administracyjnych decyzji o odmrażaniu kolejnych sfer gospodarki. Znamy pierwsze posunięcia w tym względzie Włochów, Czechów i Austriaków. W tych dniach mamy poznać decyzje także polskiego rządu, który będzie łagodził ograniczenia na przełomie kwietnia i maja.

 

ZOBACZ: "Światowa gospodarka przejdzie najgłębszy kryzys od lat 30. XX wieku"


W tym samym czasie być może do polskich przedsiębiorstw zacznie docierać konkretna pomoc finansowa, bo dotychczasowe propozycje rządu są niewystarczające. Osławione zwolnienie z 50 proc. składki ZUS pracowników zatrudnionych w firmach mniej niż 50-osobowych to niewielka ulga. Obniża ogólne koszty działalności przeciętnego polskiego przedsiębiorstwa o mniej więcej 5 proc.


Dopiero szykowana przez rząd Tarcza Finansowa o wartości 100 miliardów złotych może stać się skuteczną osłoną. Ministrowie zapowiadają, że dla podtrzymania działalności małe firmy będą mogły dostać do 350 tysięcy złotych, a średnie do 3,5 miliona złotych. To są jednak maksymalne pułapy. Szacuje się, że mali dostaną średnio 40-50 tysięcy złotych, a średni – milion złotych. Prawo do pieniędzy będą mieli ci, którzy stracili co najmniej 25 proc. przychodów z powodu epidemii.


Możemy uniknąć najgorszego


Ekonomiści na całym świece podkreślają, że pomoc dla firm nie powinna być prezentem, że muszą towarzyszyć jej warunki postawione beneficjentom. Tak ma być w polskiej Tarczy Finansowej. Kto utrzyma liczbę zatrudnionych przez najbliższe 2-3 lata, może liczyć na umorzenie do 75 proc. przyznanych kwot.

 

ZOBACZ: "Widzę 30-latków, którzy są krytycznie chorzy". Polski lekarz o dramacie w Nowym Jorku


Z prognoz renomowanych instytucji światowych wynika, że straty poniesione przez polską gospodarkę w 2020 roku nie muszą być bardzo duże. Morgan Stanley przewiduje, że nasz PKB spadnie o 3,5 proc. Agencja S&P, która tuż przed świętami utrzymała na dotychczasowym poziomie rating dla Polski jest mniej pesymistyczna i przewiduje spadek 2-procentowy. W dodatku S&P zakłada, że już w 2021 roku zwiększymy PKB o 4,8 proc. Ta sama instytucja prognozuje, że inwestycje w tym roku zmaleją o 2,7 proc., ale w przyszłym roku pójdą w górę o 5 proc. Podobnie będzie ze stopą bezrobocia – po wzroście z 5,5 proc. do 8 proc., w 2021 roku spadnie do 5 proc.


Jak widać, S&P ma dla Polski scenariusz tzw. litery V – po szybkim spadku, szybka poprawa. Wielu ekonomistów nie zgadza się z tak optymistyczną wizją i to bardziej z przyczyn medycznych niż ekonomicznych. Jeśli przez najbliższe dwa lata będziemy świadkami nawrotów Covid-19 to gospodarka szybko nie odżyje.

 

 

 

Jacek Brzeski
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie