"Sytuacja jest zła, brakuje łóżek. Boimy się objąć bliskich" - polska lekarka w Hiszpanii

Świat
"Sytuacja jest zła, brakuje łóżek. Boimy się objąć bliskich" - polska lekarka w Hiszpanii
Polsat News
"Wszyscy, którzy pracujemy w szpitalu boimy się o nas, o nasze rodziny"

- Sytuacja w lokalnych szpitalach jest naprawdę zła, są przeciążone. Najcięższe powikłania zdarzają się po ok. siedmiu dniach od wystąpienia pierwszych objawów. Teraz do szpitali docierają właśnie ci, którzy mają powikłania, którzy wymagają hospitalizacji, szczególnie na oddziałach intensywnej terapii - mówiła w "Dniu na Świecie" dr Sabina Olex-Condor lekarka jednego z madryckich szpitali.

- Oddziały są przeciążone, brakuje łóżek, brakuje miejsc na intensywnej terapii. Robi się tymczasowy oddział intensywnej terapii na salach pooperacyjnych, nieraz dostosowuje się do nich świetlice. W niektórych budynkach Feria de Madrid, gdzie normalnie odbywają się targi i imprezy, urządzono szpital polowy - mówiła lekarka.

 

ZOBACZ: Hiszpania: 838 ofiar koronawirusa w ciągu doby

 

Olex-Condor wskazywała, że w normalnych szpitalach brakuje łóżek dla osób, które mają łagodniejszy przebieg choroby, ale nadal wymagają kilku dni hospitalizacji. To właśnie dla nich przeznaczone są miejsca w szpitalach polowych.

 

"Boimy się o nasze rodziny"

 

Lekarka powiedziała, że praktycznie codziennie spotyka osoby, które tracą bliskich. - Z drugiej strony, w tak ciężkiej sytuacji, widać siłę ludzi, którzy tu mieszkają i dobry humor Południa. Ludzie wychodzą na balkony, urządzają tam koncerty, urządzają grę w bingo, bądź zgadywanki. Robią wszystko co się da, żeby dodać sobie otuchy - wyliczała.

 

- Przyjął się nawet taki bardzo ładny zwyczaj, że codziennie o 20:00 ludzie podchodzą do okien, żeby dać owacje pracownikom ochrony zdrowia i policji - tym wszystkim, którzy narażają swoje zdrowie i życie, żeby leczyć i zapewnić bezpieczeństwo - powiedziała Olex-Condor.


WIDEO: zobacz całą rozmowę z dr Sabiną Olex-Condor

  

- Wszyscy, którzy pracujemy w szpitalu boimy się o nas, o nasze rodziny, bo ciągle mamy kontakt z chorymi, a później przynosimy tego wirusa do domu. Boimy się objąć naszych bliskich, boimy się mieć z nimi kontakt. To bardzo trudne do wytrzymania - dodała lekarka.

 

"Nie ma innego wyjścia"

 

Prowadzący program Jan Mikruta zwrócił uwagę, że hiszpański rząd stara się ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa poprzez wstrzymanie działalności większości firm w kraju. Pracownicy, którzy nie są niezbędni do funkcjonowania państwa mają zrobić sobie dwa tygodnie wolnego, za które dostaną wynagrodzenie. Pracodawca nie może ich zwolnić.

 

ZOBACZ: Piłkarz uciekł z Hiszpanii w obawie przed epidemią. Klub chce go ukarać

 

- Politycy obiecują różne rzeczy. Nie wiadomo, jaki będzie tego koszt ekonomiczny. Wiadomo, że dla wielu ludzi przerwa może oznaczać zwolnienie - nie wszyscy mają stałe umowy, nie wszyscy mają prawa do zasiłku. Są ludzie, którzy pracują na śmieciowych umowach, albo są samozatrudnieni. Dla nich, te dwa tygodnie bez pracy mogą się okazać bardzo ciężkie do udźwignięcia - mówiła lekarka, zaznaczając jednak, że w tej chwili "nie ma innego wyjścia".

 

O 838 wzrosła w ciągu ostatniej doby w Hiszpanii liczba osób zmarłych z powodu koronawirusa - poinformowało w niedzielę ministerstwo zdrowia tego kraju. Tym samym liczba zgonów z powodu Covid-19 wzrosła do 6528. W Hiszpanii zakażonych jest ponad 78 tysięcy osób.

bas/luq/ Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie