Zaczęło się od grupy sąsiadów. Okazało się, że szpitalowi w Wejherowie pomóc chce każdy

Polska
Zaczęło się od grupy sąsiadów. Okazało się, że szpitalowi w Wejherowie pomóc chce każdy
Karolina Filipowicz-Syrocka
Organizatorzy wyznaczyli miejsce zbiórki, żeby zachować wymogi kwarantanny. To karton koło garażu na mniejsze rzeczy oraz przestrzeń dookoła na większe

Mieszkańcy zorganizowali zbiórkę dla szpitala w Wejherowie, który został przekształcony na zakaźny. - Dotychczas wysłaliśmy trzy samochody z wodą, kubkami, długopisami i rękawiczkami. Serca rosną, ale wciąż dużej ilości potrzeb nie możemy zaspokoić - mówi polsatnews.pl organizatorka akcji Karolina Filipowicz-Syrocka. - Paradoksalnie, kwarantanna bardzo nas do siebie zbliżyła - dodaje.

- Zaczęło się od posta na Facebooku, który opublikowała pielęgniarka ze szpitala w Wejherowie. Poprosiła m.in. o słomki, kubeczki jednorazowe, sztućce i długopisy. Mamy na osiedlu wiele dzieci, więc pomyślałam, że ich mamy mają jakieś zapasy tych rzeczy po kinderbalach. Ja miałam dużo długopisów, a wodę każdy może dokupić, więc postanowiłam opublikować post na grupie sąsiedzkiej. Okazało się, że wszyscy sąsiedzi chcą i mogą pomóc - powiedziała Filipowicz-Syrocka.

 

Wyjaśniła, że wyznaczono miejsce zbiórki, żeby zachować wymogi kwarantanny. To karton koło garażu na mniejsze rzeczy plus przestrzeń dookoła na większe. Zbieramy: kremy do dłoni, rękawiczki, maty i długopisy, ponieważ każdy potencjalny zakażony musi mieć swój długopis, który jest potem utylizowany - mówiła polsatnews.pl organizatorka akcji.

 

Czego wciąż brakuje?

 

Teraz potrzeba jeszcze masek i kombinezonów ochronnych, jednak organizatorzy nie mają do nich dostępu. - Udało nam się zakupić ponad tysiąc rękawiczek, a koleżanka podarowała środek do odkażania - zaznacza Filipowicz-Syrocka.

 

ZOBACZ: "Szpitale zostaną bez środków dezynfekujących, za chwilę zamknę zakład" - ostrzega przedsiębiorca

 

Jak dodała, istotne w tej akcji jest to, że jej uczestnicy fizycznie się nie spotykają. - Wszystko robione jest online, a zebrane rzeczy trafiają do kartonu, który rano stoi pusty, a pod wieczór się zapełnia - wyjaśnia.

 

W akcje zaangażowane jest całe osiedle, około 50 osób, i ochotnicy, którzy wspierają inicjatywę w mediach społecznościowych. - Liczy się wszystko, co trafi do szpitala i pomoże im w przyjmowaniu pacjentów. Jesteśmy w kontakcie z pielęgniarką tam pracującą i póki co, potrzebne są wymienione wyżej rzeczy. Główną potrzebą są środki ochrony osobistej oraz te, które ułatwią funkcjonowanie w kwarantannie szpitalnej - podkreśliła nasza rozmówczyni.

 

Jak można pomóc?

 

By pomóc, można się skontaktować z grupą "Widzialna ręka: Wejherowo, Rumia, Reda" na Facebooku.

 

ZOBACZ: Awantura o szpital w Łomży. "Jesteśmy tak nieprzygotowani, że głowa mała"

 

- Kiedy przeczytałam, że szpital apeluje o pomoc i potrzebuje, oprócz wszystkich innych rzeczy, słomek, coś we mnie drgnęło. Taki apel pokazuje, że nie jesteśmy przygotowani na taką skalę choroby. Brakuje podstawowych rzeczy, które każdy z nas ma w domu w mniejszej lub większej ilości. Poprosiłam o pomoc sąsiadów i tak się zaczęło. Cała akcja pokazuje, że razem mamy moc, trzeba tylko ze zrozumieniem spojrzeć na drugiego człowieka - podkreśla Filipowicz-Syrocka

 

Ministerstwo Zdrowia podało w piątek na swoich stronach listę szpitali, które będą przekształcone w zakaźne. Znalazł się na niej m.in. Szpital Specjalistyczny im. F. Ceynowy w Wejherowie, który od poniedziałku jest w gotowości do przyjmowania pacjentów zarażonych koronawirusem.

red/luq/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie