Sfrustrowane feministki. O co im chodzi?

Sfrustrowane feministki. O co im chodzi?
Polsat News
Uczestniczka XIX Warszawskiej Manify, 2018

Postawione w tytule pytanie jest prowokacyjne, ale można śmiało założyć, że pokaźna część polskiego społeczeństwa nie zna na nie odpowiedzi. O co tym feministkom właściwie chodzi? Za co nienawidzą mężczyzn? Dlaczego przemawiają w imieniu wszystkich kobiet? Czy każda feministka jest frustratką? Międzynarodowy Dzień Kobiet wydaje się idealną okazją, by przyjrzeć się tym kwestiom bliżej.

Choć wydaje się, że kolejne pokolenia coraz chętniej i śmielej podejmują wzorce i postawy nowoczesne, postępowe, wychodzące poza utarte schematy, to nadal ponad 1/4 polskich rodzin realizuje model tradycyjny - czyli taki, w którym mężczyzna pracuje i utrzymuje rodzinę, a kobieta zajmuje się domem i dziećmi. Nie zawsze jest to kwestia preferencji: w 2017 roku przywiązanie do takiego podziału ról deklarowało tylko 12 proc. badanych - tak wynika z badań CBOS-u.

 

Wachlarz możliwości kobiet współczesnych

 

Młode kobiety jednak coraz rzadziej zakładają, że to one (a nie ich partnerzy) powinny poświęcać się na rzecz rodziny i organizacji życia domowego. Wiele pań, niezależnie od preferowanego współcześnie podziału ról w stałym związku, decyduje się odłożyć plany matrymonialne i macierzyńskie "na później", co często przypada na czwartą dekadę życia. Kobiety, które chcą realizować się w sferach innych niż sprawy rodzinne, uważają posiadanie takich możliwości za coś równie naturalnego, jak oddychanie.

 

ZOBACZ: Twarde feminatywy do zgryzienia

 

Wiele z nich nie zastanawia się nawet nad tym, że świat nie zawsze był tak uporządkowany. Ktoś kiedyś walczył o to, aby dziś kobiety mogły rozwijać swój potencjał w różnorodnych dziedzinach, a przede wszystkim miały nieporównywalnie więcej wolności w życiu codziennym, niż ich przodkinie w poprzednim stuleciu. Dzisiejsze kobiety robią kariery w polityce, sporcie, lotnictwie, wojsku, dziedzinach technicznych - podczas gdy jeszcze kilka pokoleń temu zakres kobiecych możliwości często kończył się na zawodach o niskim prestiżu i wymaganiach. Ten wachlarz życiowych możliwości nie otworzył się przed kobietami samoistnie, jednak stwierdzanie, że równouprawnienie zostało już osiągnięte, może feministkę co najwyżej zdenerwować - i to niezależnie od intencji stwierdzającego.

 

Spróbujmy więc sprecyzować, o co tym dzisiejszym feministkom właściwie chodzi lub raczej: o co właściwie chodzi w feminizmie. Nie chodzi w nim bowiem o nienawiść do mężczyzn ani o chęć dokuczenia im. Nie chodzi też o to, żeby na rzecz kobiet cokolwiek mężczyznom odbierać. Chodzi o zrównanie szans pomiędzy kobietami i mężczyznami. Dziś osiągnięcie tego celu jest dużo bardziej realne, niż sto czy dwieście lat temu, jednak przed polskim społeczeństwem wciąż długa droga przez meandry głęboko zakorzenionych uwarunkowań kulturowych. Wygląda na to, że największym problemem nie są mechanizmy ani sposoby ich wdrażania, ale przekonania i tradycja.

 

Zlot Związku Młodych Polek w 15. rocznicę utworzenia związku w Poznaniu, 1934Narodowe Archiwum Cyfrowe
Zlot Związku Młodych Polek w 15. rocznicę utworzenia związku w Poznaniu, 1934

 

Między życiem publicznym a prywatnym

 

W przeszłości zakładano, że życie "publiczne" to sfera, w której realizują się mężczyźni, a życie "prywatne" - a więc rodzinne, to za zamkniętymi drzwiami domu - to sfera, za którą odpowiadają kobiety. Te bariery zostały w pewnym momencie dziejów przełamane i kobiety zostały dopuszczone także do sfery "publicznej" (choć wciąż nie w równym stopniu, co mężczyźni), co jednak pociągnęło za sobą upowszechnienie się nowego modelu życia rodzinnego. W modelu tym zawodowo pracuje oboje partnerów, ale to przede wszystkim kobieta zajmuje się zarządzaniem sprawami domowymi (wypełniając też zdecydowaną większość obowiązków).

 

Oznacza to, że o ile kobietom przyznano dostęp do nowych sfer, to nie pociągnęło to za sobą generalnej przemiany w postawach mężczyzn - w większości nie kwapią się oni do inicjowania równego podziału obowiązków domowych, co wciąż wykazują badania społeczne CBOS-u z ostatnich lat. Być może to z tego powodu w potocznym rozumieniu wiąże się niekiedy aktywność feministek z wrogimi reakcjami mężczyzn, skoro ci ostatni muszą "lądować przy garach" częściej niż jeszcze kilka pokoleń temu?

 

Aktorka i śpiewaczka Zula Pogorzelska i bokser francuski Georges Carpentier podczas pozorowanej walki, 1926Narodowe Archiwum Cyfrowe
Aktorka i śpiewaczka Zula Pogorzelska i bokser francuski Georges Carpentier podczas pozorowanej walki, 1926

 

Kwestia kobieca? Najpierw sprawa narodowa

 

Przez 123 lata podtrzymywaliśmy w sobie tożsamość narodową jako naród bezdomny, walczący o odzyskanie niepodległości. A centralną rolę w podtrzymywaniu w kolejnych pokoleniach tej tożsamości odgrywały kobiety, strażniczki narodowej dumy, gorliwe i bogobojne patriotki dążące do ideału Mickiewiczowskiej matki-Polki.

 

Dzięki temu cieszyły się one w polskim społeczeństwie dość dużym prestiżem. Liczono się z ich zdaniem i dopuszczano je do głosu, choć na ogół tylko doradczego. Całowano je po rękach, poważano, deklarowano zasadniczy szacunek. Nie przekładało się to jednak na rzeczywistą troskę o ich prawa. Nastroje społeczne pod zaborami opierały się o założenie, że nie ma celu ważniejszego, niż odzyskanie niepodległości - co do tego nie było pełnego porozumienia nawet wśród samych feministek. Kwestia praw kobiet nie mogła wówczas zyskać odpowiedniej wagi, a polskie kobiety otrzymywały kolejne prawa trochę przypadkiem, w zależności od polityki prowadzonej w tym zakresie przez poszczególnych zaborców - tak było na przykład ze stopniowym dopuszczaniem kobiet do wyższego wykształcenia.

 

ZOBACZ: Burleska, czyli striptiz dla inteligentów

 

Odzyskanie niepodległości i początki budowania nowego państwa tworzyły doskonałe okoliczności do tego, by zawalczyć o uwzględnienie kwestii kobiecej w nowo stanowionym prawie. W 1918 roku Polska stała się jednym z kilkunastu pierwszych państw, które przyznały kobietom pełnię praw wyborczych, wyprzedzając tym ruchem wiele rozwiniętych dziś zachodnich demokracji. Formalnie, na poziomie konstytucji, ustaw i innych przepisów, stopniowo wprowadzano równość kobiet i mężczyzn na kolejnych polach.

 

Kobiety zdawały się akceptować swoją pozycję i w czasach II RP nie przejawiały masowo chęci do podbijania nowych obszarów życia publicznego. Było to zgodne ze społecznymi oczekiwaniami wobec nich: miały one zapewniać wsparcie "wojownikom za wolność ojczyzny", dlatego po odzyskaniu przez Polskę niepodległości ich aktywność w szeroko rozumianej "sferze publicznej" nie była już wymagana.

 

Kobiety, które wstąpiły do Pomocniczej Służby Kobiet, po wyzwoleniu ich z obozów, 1945Narodowe Archiwum Cyfrowe
Kobiety, które wstąpiły do Pomocniczej Służby Kobiet, po wyzwoleniu ich z obozów, 1945

 

Wszystkie za jedną?

 

Choć nigdy w dziejach Polski nie zdarzyło się, aby 100 proc. ogółu kobiet walczyło zgodnie, ramię w ramię, o którekolwiek ze swoich praw, to można też śmiało założyć, że taka sytuacja nie zaistnieje prawdopodobnie nigdy. Kobiety składają się na połowę społeczeństwa i jest to grupa tak liczna, że w żadnym wypadku nie będzie w pełni jednorodna. Zawsze znajdzie się kobieta, która powie, że jakieś prawo nie jest jej do niczego potrzebne lub jej nie dotyczy.

 

Rynek pracy od początku nie traktował kobiet sprawiedliwie, ale nierówności występujące przed wiekiem i dziś są diametralnie inne. Należy jednak pamiętać, że wyrównywanie szans nie było naturalną koleją rzeczy i nie zadziało się samoistnie. O zmianę wielu standardów walczyły pokolenia kobiet i mężczyzn nie godzących się na zastany stan rzeczy. Dziś z owoców ich walki - jak z czegoś oczywistego - korzystają wszystkie kolejne pokolenia kobiet, a będą korzystały i następne.

 

Dlatego nawet jeśli dziś ktoś stwierdza, że zabieganie o jakieś prawo lub walka z jakimś zjawiskiem to fanaberia i tworzenie fikcyjnego problemu, to dążenie do zmiany standardu nie dotyczy tylko dzisiejszego "tu i teraz". To budowanie świata, jaki przekażemy kolejnym generacjom. Dobrym przykładem jest pokłosie akcji #metoo, dzięki której prawdopodobnie niejedna kobieta uniknęła i uniknie w przyszłości niechcianych zalotów i nadużyć. Mężczyźni zdali sobie sprawę, że pewne zachowania nie będą już tolerowane i przemilczane.

 

Ćwiczenia gimnastyczne podczas przerw w pracy w fabryce wyrobów cukierniczych Narodowe Archiwum Cyfrowe
Ćwiczenia gimnastyczne podczas przerw w pracy w fabryce wyrobów cukierniczych "E. Wedel" w Warszawie, 1946-1948

 

Feminizm a frustracja

 

Przejdźmy więc do pytania, czy każda feministka jest frustratką. W pewnym sensie można chyba uznać, że tak: feministka dostrzega, gdzie występują nierówności i czuje wewnętrzną niezgodę na zastaną sytuację. Efektem takiego stanu ducha może być frustracja. Wewnętrzną niezgodę i frustrację w podobnych sytuacjach poczuje też kobieta, która doświadczy takiej czy innej formy dyskryminacji osobiście, a która feministką nigdy by się nie nazwała. Czy jest więc jakaś granica pomiędzy jedną a drugą? Czy w ogóle jest potrzeba jej tworzenia?

 

ZOBACZ: Agata Nowicka: najbardziej lubię rysować portrety kobiet

 

Feministki nie stanowią jednorodnej grupy i nie każda z nich przejawia wrażliwość na te same kwestie. Bo kim właściwie jest feministka? Osobą, która nie uznaje sytuacji, w której nierówności są uwarunkowane kwestią płci. Można jednak założyć, że część feministek jest bardziej zaabsorbowana życiem "publicznym" i chce walczyć na przykład o prawa kobiet na rynku pracy, a część interesuje się głównie życiem "prywatnym" - te z kolei będą domagać się sprawiedliwego podziału ról. Część z nich będzie wyrażać swój sprzeciw aktywnie, część tylko wewnętrznie i być może nigdy w swoim życiu nie podejmie żadnego działania na polu walki o sprawy kobiet.

 

Korzystanie z osiągnięć feminizmu nie czyni kobiety automatycznie feministką, ale ważne jest budowanie społecznej świadomości na temat celu i skutków działalności tego ruchu. Beneficjentkami feminizmu są wszystkie kobiety, które dziś uczą się, pracują, zarabiają, przełamują schematy, podejmują samodzielne decyzje, wybierają (a nie pozwalają sobie narzucić) życiową ścieżkę.

 

Każdy z nas zna kogoś, kto korzysta z możliwości wywalczonych kiedyś przez feministki. Czy ktoś umie wskazać kobietę, która nie korzysta z nich w absolutnie żadnym stopniu?

Anna Białecka
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie