Ponad 20 ofiar, oskarżonym ksiądz. "Największy pedofilski proces w Polsce"
Przed sądem rejonowym w Nowym Targu rozpoczął się w środę proces księdza Mariana W., byłego proboszcza kilku parafii w diecezji tarnowskiej, oskarżonego o seksualne wykorzystywanie nieletnich. Pokrzywdzonych przez księdza jest 22 mężczyzn, ale w stosunku do 11 z nich przestępstwo zostało umorzone z uwagi na przedawnienie. Proces odbywa się za zamkniętymi drzwiami.
Prokuratura zarzuciła księdzu popełnienie w okresie od 2003 r. do 2012 r. 12 przestępstw seksualnych wobec 11 małoletnich, w tym siedmiu poniżej 15 roku życia. Pokrzywdzeni byli ministrantami lub lektorami w parafiach oskarżonego księdza.
Według komunikatu Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu, zarzucone oskarżonemu czyny polegały na doprowadzeniu małoletnich do poddania się różnego rodzaju tzw. innym czynnościom seksualnym, zazwyczaj poprzez nadużycie stosunku zależności, jaki zachodził między kapłanem a ministrantem czy lektorem. W przypadku trzech pokrzywdzonych działania oskarżonego doprowadziły do powstania u nich tzw. przewlekłego zespołu stresu pourazowego. Prokurator w toku śledztwa z uwagi na przedawnienie karalności umorzył postępowanie o popełnienie podobnych czynów wobec 11 innych pokrzywdzonych.
ZOBACZ: Był ofiarą księdza-pedofila. Chce milionowego zadośćuczynienia
Zespół stresu pourazowego
Przed środową rozprawą mec. Artur Nowak, pełnomocnik części pokrzywdzonych podkreślił, że ofiar może być więcej niż 22. - Nie zbudowano takiej atmosfery, żeby pokrzywdzeni mogli się ujawnić - ocenił.
Wyjaśnił on, że rodzice pokrzywdzonych przez wiele lat nie wiedzieli o tych czynach, a sami pokrzywdzeni też nie wiedzieli, jak ocenić tę sytuację.
- Trudno, żeby dzieciak, który ma kilkanaście lat powiedział, że takie rzeczy robi mu ksiądz. Tym bardziej, że to nie jest tak, że ktoś napada kogoś na ulicy, robi mu fizyczną krzywdę, tylko ksiądz buduje pewną relację. Jest to wszystko sakralizowane rekolekcjami, służbą ministrantów i innymi formami przewodnictwa duchowego. Tutaj w tym regionie Polski pozycja księdza jest szczególnie silna. Ksiądz jest tu autorytetem, przewodnikiem duchowym i nikomu nie przychodzi do głowy, żeby mówić o tym rodzicom - tłumaczył.
Jak podkreślił, wszyscy pokrzywdzeni to osoby "bardzo poranione". - Kościół z żadną z ofiar się nie skontaktował. Te osoby w ogóle nie są zaopiekowane, nikt im nie pomaga. U kilku z nich zdiagnozowano zespół stresu pourazowego - powiedział adwokat.
"To bestia puszczona na żer"
Do przestępstw popełnianych przez księdza W. dochodziło w wielu parafiach w diecezji tarnowskiej. Strona kościelna zawiadomiła o nich, kiedy w życie weszły przepisy, które to nakazywały. Zdaniem mecenasa, wiedza na temat czynów księdza W. była o wiele wcześniej.
- Pytanie, czy w społecznym interesie nie należało kogoś o tym zawiadomić? Ksiądz był przenoszony z parafii na parafię i był bezkarny. To bestia puszczona na żer. Pedofilia jest chorobą nieuleczalną i pojawia się wiele pytań, czy ktoś miał tego księdza na oku, czy się nim zajmował, czy miał jakąś kuratelę? Nic na ten temat nie wiemy – mówił mecenas Nowak.
Nowak ocenił także, że to największy pedofilski proces w Polsce. - Nie mieliśmy sytuacji, żeby stroną w tej samej sprawie było kilkunastu pokrzywdzonych - dodał.
- Być może po ruszeniu procesu zgłoszą się kolejni pokrzywdzeni, bo czasem nagłośnienie sprawy daje siłę i pokrzywdzony dochodzi do wniosku, że to nie on jest sprawcą, że nie jest sam i nie ma się czego wstydzić. Nie mówię, że we wszystkich formacjach religijnych dochodzi do nadużyć, bo byłoby to niesprawiedliwe – mówił obrońca pokrzywdzonych w sprawie.