Populacja rysia coraz bardziej zagrożona. Śmierć samicy i młody kot szukający pomocy u człowieka

Polska
Populacja rysia coraz bardziej zagrożona. Śmierć samicy i młody kot szukający pomocy u człowieka
Facebook/Stowarzyszenie dla Natury "Wilk"
Wychudzony ryś pozwolił się złapać po tym, jak zbliżył się do jednego z gospodarstw

Młodym rysiem, który wychudzony i wyczerpany szukał schronienia w pobliżu zabudowań w Desznicy (woj. podkarpackie), zajmuje się od od kilku dni bielska fundacja Mysikrólik. Kot został najprawdopodobniej osierocony przez samicę, która zmarła w niedzielę podczas operacji starego złamania łapy.

O schwytaniu wychudzonego zwierzęcia informowały w mediach społecznościowych Stowarzyszenie dla Natury "Wilk" oraz Magurski Park Narodowy.

 

- To młody, zeszłoroczny "kociak". Był w bardzo złej kondycji, skrajnie wychudzony. W takiej sytuacji zwierzęta często szukają pokarmu w pobliżu człowieka - powiedziała w rozmowie z polsatnews.pl dr hab. Sabina Nowak, prezes Stowarzyszenia, które przeprowadziło akcję schwytania rysia.

 

 

Sprawna akcja działaczy

 

Zwierzę udało się złapać dzięki pomocy gospodarzy z Desznicy. Do czasu przyjazdu działaczy ze Stowarzyszenia rysia zamknięto w drewutni, gdzie został następnie krótkotrwale uśpiony za pomocą specjalnej dmuchawki. - Cała akcja trwała około 20 minut - powiedziała prezes Nowak.

 

ZOBACZ: Beztroska zabawa wilczej rodziny w rejonie Babiej Góry [WIDEO]

 

Zwierzę znajduje się teraz pod opieką fundacji Mysikrólik, która prowadzi ośrodek rehabilitacji dzikich zwierząt. - Ryś nie ma żadnych obrażeń, ale jest skrajnie wychudzony - przekazał polsatnews.pl Sławek Łyczko, prezes fundacji.

 

Powiedział także, że zwierzę zaczęło pobierać pokarm, jednak trudno przewidzieć, jak zareaguje jego układ trawienny przy takim stopniu wycieńczenia organizmu. - Wszystko może się zdarzyć - dodał. Jest jednak nadzieja, że rysia uda się uratować.

 

Zlecono badanie genetyczne

 

Dwa dni przed schwytaniem rysia w Desznicy, kilkanaście kilometrów dalej znaleziono także ranną samicę. Najprawdopodobniej była to matka malucha. Ona także była bardzo wychudzona i miała poważne złamanie jednej z kończyn. Jak mówił Sławek Łyczko, uszkodzenie nie było świeże i prawdopodobnie w związku z nim samica nie była w stanie polować od dłuższego czasu - stąd zły stan obu zwierząt.

 

Rysia mama po schwytaniu została poddana skomplikowanemu zabiegowi, pomimo wysiłków lekarzy nie przeżyła jednak operacji.

 

 

- Zlecono już badania genetyczne, aby potwierdzić lub wykluczyć pokrewieństwo pomiędzy zwierzętami - powiedział w rozmowie z polsatnews.pl Norbert Kieć, dyrektor Magurskiego Parku Narodowego. Dodał, że u malucha podejrzewa się także zaćmę w jednym oku.

 

Zawiniła nowa droga?

 

W mediach społecznościowych pojawiają się komentarze dotyczące nowej drogi, jaka miała w ostatnim czasie powstać na terenie Magurskiego Parku Narodowego. Internauci sugerują, że zwiększenie ruchu drogowego w tym rejonie przyczyniło się do trudnej sytuacji rysi.

 

ZOBACZ: Nietypowy gość odwiedził strażaków z Bielska Podlaskiego. "Nie stawiał długo oporu"

 

- To nie jest nowa droga. W ostatnim czasie został wymieniony asfalt na starej drodze, która istniała jeszcze przed powstaniem parku. Są na niej zamontowane progi zwalniające - wyjaśniał Norbert Kieć.

 

Dodał także, że do złamania kończyny zmarłej samicy doszło na 2-3 tygodnie przed jej schwytaniem, a więc jeszcze przed otwarciem drogi. Ono nastąpiło na kilka dni przed świętami. Ponadto zwierzę było znalezione w znacznej odległości od tej trasy.

 

"Każdy ryś jest na wagę złota"

 

- Trzeba mieć świadomość, że to bardzo nieliczny gatunek w Polsce - powiedziała Sabina Nowak. - W skali kraju możemy mówić o około dwustu, dwustu kilkudziesięciu osobnikach. Ubytek dwóch czy trzech jest więc znaczącą stratą - dodała.

 

ZOBACZ: "Ludzie zachowują się jak barany". Turyści spacerują po lodzie na Morskim Oku

 

Rysie ginące na drogach lub w konsekwencji poturbowania są istotną szkodą dla populacji. W Magurskim Parku Narodowym populację dorosłych rysi szacowano na 3-5 osobników. Jak przekazał nam Norbert Kieć, w ubiegłym roku potwierdzono także dwoje młodych, które były widziane w towarzystwie matki. Aktualną sytuację można więc potraktować w kategoriach kryzysu populacji na tym terenie.

 

"Apelujemy do osób, które spotykają ranne, osłabione zwierzęta w okolicach Magurskiego Parku Narodowego, o jak najszybsze przekazanie takich informacji do dyrekcji parku" - napisano w jednym z postów na profilu Parku.

bia/grz/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie