Zgubiłeś obrączkę lub sygnet? Oni ci pomogą. Poszukiwacze opowiadają nam o swoim fachu

Polska
Zgubiłeś obrączkę lub sygnet? Oni ci pomogą. Poszukiwacze opowiadają nam o swoim fachu
Polsat News/ Zdj. ilustracyjne
Profesjonalni poszukiwacze opowiedzieli nam o kulisach swojej pracy

Tego czym się zajmują nie nazywają pracą, ponieważ nie da się z tego utrzymać. Robią to z pasji. Poszukiwacze z ogłoszenia - pomagają ludziom w odnalezieniu obrączek, pierścionków oraz sygnetów. Wartość ich pracy dla wielu jest bezcenna – już nie raz pomogli w tym, by rodzinna pamiątka, bądź obrączka, która połączyła zakochanych "aż do śmierci", wróciła na palec właściciela.

W jednym ze zleceń, które przyjął Irek, chodziło nie tylko o wartość sentymentalną. W grę wchodziły bardzo duże pieniądze. Poszukiwacz od kilku lat działający na terenie Trójmiasta został wezwany z powodu zgubionego w Gdyni sygnetu o wartości ok. 200 tys. zł. Pechowy właściciel wyszedł na spacer z psem. W momencie, kiedy weszli do wody, sygnet ześlizgnął się z palca.

 

ZOBACZ: Odszyfrowano napis na sygnecie Piłata

 

- Już po zdjęciu było widać, że to coś kosztownego, miał takie ogromne kamienie. Wydaje mi się, że mogła to być jakaś rodzinna pamiątka. Był na nim wygrawerowany wizerunek rycerza. Takie rzeczy to z pokolenia na pokolenie przechodzą – zdradza Irek.

 

Właścicielem okazał się starszy mężczyzna, który tak mocno przeżył całą sytuację, że trafił do szpitala. Tydzień po utracie drogocennego sygnetu, ktoś z rodziny podsunął mu pomysł zatrudnienia poszukiwacza. Dzięki specjaliście udało się odnaleźć pamiątkę.   

 

Na początku była pasja

 

Poszukiwacze traktują to zajęcie jako hobby. Podczas testowania nowego sprzętu na plaży, często są proszeni o pomoc, bo akurat ktoś przed momentem coś zgubił. Michał - były saper - został poszukiwaczem, bo lubi pomagać innym. - Mam odpowiedni sprzęt i umiejętności, by również pomóc ludziom w poszukiwaniu ich zagubionych rzeczy - mówi mężczyzna. 

 

Zazwyczaj pracują w pojedynkę. Ale zdarza się, że działają w grupie i mają rozległe kontakty wśród kolegów po fachu rozsianych po całej Polsce.

 

ZOBACZ: Kupił stary zegar ścienny na pchlim targu. Znalazł w nim 50 tys. marek

 

- W zespole mamy nawet nurka. Mam kontakt z wieloma osobami z całego kraju, które zajmują się również poszukiwaniem takich przedmiotów - podkreśla mężczyzna, który w tej branży działa ze znajomymi.

 

- Jeśli ktoś do mnie dzwoni i to zlecenie jest za daleko, to dzwonię do kolegi, który działa w tym rejonie. To są już osoby sprawdzone, do których mam zaufanie - tłumaczy. 

 

Mało kto wie o ich istnieniu

 

Ogłoszeń, dotyczących zgubionych obrączek, bądź pierścionków, w sieci jest mnóstwo. Nie przekłada się to jednak często na liczbę zleceń. Jak podkreśla jeden z poszukiwaczy, to specyficzny rynek. Większość ludzi nie wie, że jest ktoś, kto mógłby im pomóc w odnalezieniu zguby.

 

ZOBACZ: Medal, trofea, buty tenisowe. Po rozwodzie Boris Becker wyprzedaje pamiątki

 

Schemat działania po stracie cennej rzeczy zazwyczaj jest podobny - po opadnięciu emocji szukamy rozwiązania naszego problemu w internecie. Dlatego osoby zajmujące się tym fachem zaczęły zamieszczać informacje dotyczące swoich usług np. na portalach społecznościowych czy też stronach z darmowymi ogłoszeniami.

 

Klient sprofilowany

 

Zapytani, o to kim są ich klienci, jednogłośnie podkreślają, że zazwyczaj są to osoby po trzydziestce, ludzie, którzy często korzystają, z portali społecznościowych oraz... świeżo upieczeni nowożeńcy.

 

- Wtedy właśnie jest największa szansa na to, by zgubić taką obrączkę, bo nie są one jeszcze tak dopasowane do naszego ciała - zauważa Irek.

 

Mężczyzna często robi też zdjęcia swoim klientom, które później zamieszcza w sieci. - Oczywiście nie każdy się zgadza, bo często są to osoby, którym nie pozwala na to wykonywany zawód, np. adwokaci czy prokuratorzy – dodaje.

 

pixabay.com/pl

Feralne miejsca

 

Jak wynika z doświadczenia jednego z poszukiwaczy, pierścionki najczęściej gubimy na plaży, na parkingach przed supermarketami (np. przy okazji wykładania zakupów) i zdejmując rękawiczki w zimie.

 

Stracić obrączkę można też na przykład w domu, podczas zabawy i to niekoniecznie bezpośrednio z naszej winy. 

 

ZOBACZ: Odnaleziona w Krakowie obrączka szuka swojego właściciela. Para pobrała się dokładnie 67 lat temu

 

- Kiedyś skontaktowało się ze mną pewne małżeństwo. Jedno z nich zostawiło obrączkę na stole. Ich synek zabrał ją i poszedł do ogrodu, by bawić się we "Władcę Pierścieni". Przy zabawie oczywiście wykonywał zamaszyste ruchy ręką... Okazało się, że obrączka wpadła w tuje – mówi jeden z fachowców w tej branży.

 

Pierścionek zgubiony podczas... kłótni

 

Ich praca jest często niczym poszukiwanie igły w stogu siana.

 

- Pracowałem kiedyś przy takiej sytuacji, gdzie pierścionek został zgubiony przy kłótni pewnej pary. Będąc na łące jedno z nich wyrzuciło go do gęstej trawy - wspomina mężczyzna. Pomimo tego, że konstrukcja pierścienia była bardzo krucha, to ostatecznie jednak udało się go znaleźć.

 

ZOBACZ: Zgubił nietypową obrączkę, którą nosiła jego zmarła żona. Prosi o pomoc w poszukiwaniach

 

W bardziej przyjaznej atmosferze, ale również na łonie natury, pierścionek zaręczynowy zgubiło pewne małżeństwo. Karmili chlebem kaczki i podczas rzucania jednej z porcji wartościowy przedmiot wpadł do wody.

 

- Mąż tej pani nawet próbował odnaleźć go na własną rękę. Ale to było niewykonalne bez specjalnego sprzętu - mówi Piotr, który działa na terenie Wielkopolski. 

 

Bez jego pomocy staw zyskałby na wartości ok. 3-4 tys. zł, bo właśnie tyle kosztował utopiony przedmiot.

 

Zawód, którego ciągle się trzeba uczyć

 

Poszukiwaczem nie zostaje się tak łatwo, jak mogłoby się wydawać. 

 

- To nie jest tak, że ktoś pierwszy lepszy weźmie ten wykrywacz i coś znajdzie. Mam ten sprzęt od 7 lat i ciągle się go uczę - zaznacza Piotr.

 

Osób, które zajmują się takim specjalistycznym poszukiwaniem w wodzie nie jest w Polsce zbyt wiele. Do tego trzeba mieć odpowiedni sprzęt, wodoodporny wykrywacz, specjalny kombinezon. Poza tym jesienią lub zimą są bardzo niskie temperatury, a poszukiwania trwają czasami godzinami.

 

ZOBACZ: Obrączka z napisem: "Zygmunt Apolonia 1862". Prawdopodobnie odnaleziono szczątki przywódcy powstania styczniowego

 

- Koszt takiego podstawowego sprzętu, którym będzie można np. szukać przedmiotów na plaży to od 600-1000 zł. Ten bardziej specjalistyczny kosztuje w granicach 3-4 tys. zł. Do tego dochodzi sito, jakiś kombinezon, czyli razem jakieś 5-6 tys. zł - podkreśla mężczyzna.

 

Z konkurencją w tym zawodzie większość z nich nie ma problemów.

 

- Generalnie, jeśli jeden drugiego zobaczy, to zazwyczaj podchodzimy do siebie i wymieniamy ze sobą kilka zdań w kwestii doświadczenia - opowiada Piotr.

 

Nie każdy to "złoty" człowiek

 

Jak w każdym zawodzie, tutaj też zdarzają się "czarne owce". 

 

- Znam takie przypadki, że ktoś chciał za takie poszukiwania jakąś drobną kwotę lub nawet deklarował, że przyjedzie za darmo. Przyjechał, szukał i powiedział, że niestety nie znalazł, a tak naprawdę wziął tę cenną rzecz i później sprzedał na boku - mówi jeden z mężczyzn, który w tej branży ma już spore doświadczenie.

 

ZOBACZ: Palec spuchł, obrączkę zdjęli strażacy. Akcja w szpitalu w Kole

 

- Dlatego zawsze przy dogadywaniu się z klientami podaje im ten argument, że umawiając się na wartość tego przedmiotu mają gwarancję, że ich nie oszukam – podkreśla.

 

I dodaje, by uświadomić ludzi, którzy będą w przyszłości korzystać z takich usług.

 

- Umów się z takim poszukiwaczem na zasadzie, że zapłacisz mu za poszukiwanie zakończone sukcesem i ewentualne koszty dojazdu, by nie paść ofiarą naciągaczy – przestrzega mężczyzna. 

Małgorzata Sawa/luq/bas/prz/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie