Gabrysia pisze wiersze, Wiktoria chce być w straży granicznej
Dzieci w placówce czują się wreszcie bezpiecznie. O swojej gehennie nie wspominają i każde z nich stara się znaleźć swój sposób, by zapomnieć o przeszłości. Gabrysia pisze wiersze o tym, co ją spotkało, Wiktoria skupia się na swojej przyszłości. Chce pracować w straży granicznej. Najmłodsi podopieczni spędzają czas na zabawie i nauce. Wszyscy mają marzenia.
WIDEO: widzowie postanowili pomóc innym podopiecznym usteckiego domu dziecka
- Na początku była proza. Później trafiłam, gdzie trafiłam i zaczęła się poezja. Teraz opisuję sytuacje, które mi się zdarzyły. Po prostu opisuję swoje odczucia – opowiada Gabrysia.
Jej marzeniem jest laptop. - Głównie po to, by móc pisać, bo obecnie robię na telefonie. I to nie jest najwygodniejsze rozwiązanie. A marzenia związane z przyszłością? Chciałabym zostać psychologiem - dodaje
ZOBACZ: Córka choruje na autyzm. Matka boi się o życie
- Mój brat się powiesił i mama zaczęła więcej pić. Mój tata razem z nią. Zaniedbywali nas i dlatego tutaj trafiliśmy. Tata kiedyś był w wojsku. Zawsze narzucałam jego mundur na siebie i mówiłam, że też kiedyś będę taki miała. Usłyszałam tylko "straż graniczna", i że to jest szkoła mundurowa. Pomyślałam, że to będzie moja szkoła – wspomina Wiktoria.
"Takich domów w ogóle nie powinno być"
- Takich domów w ogóle nie powinno być. Dzieci powinny być w swoich rodzinnych domach, ale ktoś musi im pomóc. I czasami nam się to udaje. Było wiele dramatycznych sytuacji życiowych moich podopiecznych. Nie chcę o nich mówić. Ale były też wyjątkowe. Towarzyszyłam mojej podopiecznej przy porodzie. Trzymając ją za rękę – mówi pani Halina, wychowawca w domu dziecka.
Historię Nikoli "Interwencja" pokazywała w październiku. 19-latka trafiła do domu dziecka wraz ze swoim rodzeństwem. Dziś stara się osiągnąć postawione cele. Wszystko po to, by zostać rodziną zastępczą dla swojej młodszej siostry. Reportaż poruszył wiele osób, które postanowiły pomóc i spełnić marzenia nie tylko Nikoli i Leny, ale także innych podopiecznych usteckiego domu dziecka.
- To nie jest tak, że mamusia z tatusiem idą do domu dziecka i stwierdzą: to mi się podoba, to zabiorę i jedziemy. To tak nie wygląda – mówiła Nikola, która doskonale zdaje sobie sprawę, jak wiele musi jeszcze zrobić, by pomóc siostrze. - To jest dziecko, które potrzebuje domu z prawdziwego zdarzenia – dodała.
Wzruszone losem Nikoli osoby postanowiły pomóc też innym podopiecznym usteckiego domu dziecka. Podczas charytatywnej kolacji udało się zebrać blisko 350 tysięcy złotych. Pojawiły się też gotowe prezenty, m.in. od grupy motocyklistów.
Marzenia się spełniają
- Niektórzy dawali już gotowe prezenciki, niektórzy fundusze. Udało się wszystko zebrać, więc dzieci dostaną to, czego oczekiwały – cieszy się Adrian Halas, motocyklista wolontariusz, który przywiózł dary do domu dziecka.
- Nie mogą spełniać swoich marzeń, a tych marzeń mają wiele. Dlatego postanowiliśmy pomóc im je spełnić. Po zeszłorocznej kolacji, gdzie wspieraliśmy rodzinę państwa Świdrów, dzięki państwu, dzięki Telewizji Polsat i programowi Interwencja powstała taka presja społeczna gości, żeby tym razem wesprzeć kogoś z regionu – mówi darczyńca Łukasz de Lubicz-Szeliski, właściciel hotelu Grand Lubicz w Ustce.
- Podczas wizyty w domu dziecka uświadomiliśmy sobie, że życie trzylatków, którzy znajdują się w domu dziecka, jest zupełnie inne – dodaje Alicja de Lublicz-Szeliska.
Dzięki pomocy sponsorów uda się spełnić wiele marzeń podopiecznych domu dziecka. Powstanie także nowa placówka, a Nikola dzięki finansowemu wsparciu będzie mogła ukończyć wymarzone studia. I – po spełnieniu wymagań prawnych – wraz z Leną rozpocząć nowe życie, poza domem dziecka.
- Udało się zebrać 350 tysięcy złotych, to jest przeogromna kwota. I jesteśmy przekonani, że wspólnie z panią dyrektor uda się te marzenia, małe i duże, spełnić – podsumowuje Łukasz de Lubicz-Szeliski.
Komentarze