Poszła na pokaz sprzętu dla seniorów. Teraz boi się komornika

Polska

Pani Zofia z niewielkiej wsi nieopodal Piotrkowa Trybunalskiego sama wychowuje dorosłego syna ze zespołem Downa. W ramach rozrywki poszła na pokaz sprzętu AGD. Wróciła z wyciskarką do owoców za 2 tys. zł. - Wzięli mnie w ogień krzyżowy: "niech pani podpisze, co pani robi, gdzie pani wstaje". Ręką mnie docisnął, nawet telefon mi zabrał - opowiada o przebiegu pokazu. Reportaż "Interwencji".

- Cały czas siedzę sama w domu z tym dzieckiem. Tylko do sklepu i do kościoła, więc brakuje mi kontaktu z ludźmi. Myślę… trochę się zresetuję od tej codziennej szarości i pojadę sobie - wspomina pani Zofia.

 

Jak opisuje, podczas prezentacji kobieta odczytywała z kartek nazwiska zaproszonych osób i wyczytywała "dofinasowania" na sprzęt, jaki te osoby uzyskały.

 

"Gdzie pani wstaje, niech pani podpisze"

 

- Oni tam wszystkich pisali: promocja 0 złotych, tu 3000 zł, tu dopłata 4200 zł. I właśnie przy tej kwocie padło moje nazwisko - opowiada pani Zofia.

 

Z pokazu kobieta wyszła z wyciskarką do owoców za 2000 złotych. Jak się okazało dofinansowania na ten sprzęt nie było.

 

- Przyszło dwóch konsultantów, ona siedziała, jeden stanął za mną i powypełniali to wszystko. Mówię: "nie, ja tyle nie dopłacę, dlaczego ja nie mam dofinansowania". Okazało się, że ten sprzęt nie podlega dofinansowaniu. Na początku było miło, ale potem widzę w ich oczach żądzę zemsty i czuję, że skoro nic nie ugrali z poprzednimi osobami, więc wzięli mnie w ogień krzyżowy: "niech pani podpisze, niech pani podpisze, co pani robi, gdzie pani wstaje" i mnie ręką docisnął. Nawet telefon mi zabrał - wspomina pani Zofia w rozmowie z "Interwencją".

 

W domu emerytka postanowiła towar zwrócić, ale okazało się, że nie ma umowy sprzedaży. Kobieta czekała na kopię umowy. Na zwrot towaru było już za późno, bo minęło 14 dni. Wreszcie kobieta pocztą dostała umowę, ale jak się okazało... kredytową do podpisu.

 

Brak umowy, brak odpowiedzi

 

- Jak się okazało w domu nie miałam tej umowy. Jak to oni zrobili, to ja nie wiem, kiedy to zabrali? Bez umowy nic nie zrobię. Na wysłane do nich pismo nie dostałam odpowiedzi - mówi pani Zofia.

 

Postanowiliśmy pomóc pani Zofii. Pojechaliśmy do Poznania, gdzie jest siedziba firmy, która sprzedawała towary na pokazie. Chcieliśmy zwrócić sprzęt. Okazało się, że mimo kilku prób, nikogo nie zastaliśmy.

 

Pani Zofia została sama ze sprzętem, którego nie używała i którego nie chce. Boi się, że jej emeryturę zajmie komornik.

hlk/ Polsat News, "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie