Strajk fizjoterapeutów i diagnostów. Od poniedziałku masowe zwolnienia lekarskie i urlopy

Polska

Fizjoterapeuci i diagności wznawiają protest. Od poniedziałku mają masowo iść na zwolnienia lekarskie lub urlopy. Czują się oszukani, bo po majowych głodówkach wciąż nie otrzymali obiecanych wtedy podwyżek. - Zarabiamy najniższą krajową, a system ochrony zdrowia nas nie widzi - powiedział Tomasz Dybek, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii.

- W ochronie zdrowia system "nie widzi" fizjoterapeuty, diagnosty, przeważnie "widzi" lekarza, pielęgniarki i ratownika - powiedział w Polsat News Tomasz Dybek, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii.

 

Pięć lat studiów, praca za najniższą krajową

 

Podkreślił, że fizjoterapeuta musi ukończyć pięcioletnie studia magisterskie, a następnie dokształcać się i pracować za najniższą pensję krajową. - W supermarketach można pracować za dwukrotnie większą stawkę, więc pytanie się rodzi, po co my się kształcimy i dla kogo my kształcimy fizjoterapeutów czy diagnostów? - powiedział Dybek. Jak dodał znaczna liczba tych pracowników wyjeżdża za granicę.

 

- Kształcimy kadry dla ościennych krajów - powiedział Dybek.

 

Zdaniem fizjoterapeutów i diagnostów minister zdrowia nie wywiązał się z obietnic. Tylko około 30 proc. pracowników objętych porozumieniem z 30 maja dostało jakiekolwiek podwyżki.

 

Przedstawiciele Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych (KZZPMLD) wspólnie z reprezentantami Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii (OZZPF) 21 maja rozpoczęli protest głodowy, domagając się m.in. podwyżek. Po 11 dniach zawiesili go, mówiąc wtedy, że dają ministrowi zdrowia Łukaszowi Szumowskiemu "kredyt zaufania". Przewodnicząca KZZPMLD Iwona Kozłowska oraz przewodniczący OZZPF Tomasz Dybek zapowiedzieli również, że wrócą do głodówki, jeśli do 1 września ich postulaty nie zostaną zrealizowane.

 

Podwyżki dostało 30 procent uprawnionych

 

Związkowcy przypomnieli, że po zawieszeniu majowego protestu resort zdrowia "zapewniał przedstawicieli obu grup zawodowych, że zajmie się monitorowaniem spotkań z dyrektorami szpitali i przedstawicielami Narodowego Funduszu Zdrowia, które skutkować miało wzrostem poziomu wynagrodzeń pracowników podmiotów leczniczych, w tym pracowników należących do grupy zawodowej diagnostów laboratoryjnych, fizjoterapeutów oraz techników medycznych".

 

Wskazali także, że do dziś podwyżki otrzymało jedynie około 30 proc. osób objętych porozumieniem.

 

  

 

Zdaniem przedstawicieli wymienionych grup zawodowych, "spotkania z przedstawicielami NFZ, dyrekcjami wybranych szpitali i związkowcami odbyły się w większości województw, nie objęły jednak wszystkich publicznych placówek". "Zarówno informacje przekazane na spotkaniach, jak i postawa samych dyrektorów i przedstawicieli NFZ utwierdziły nas w przekonaniu, że tylko odpowiednio skonstruowany wzrost wyceny świadczeń i pieniądze celowane mogą poprawić sytuację pracowników fizjoterapii i medycznych laboratoriów diagnostycznych" - czytamy.

 

W piśmie związkowcy dodali również, iż resort zdrowia "mimo gróźb związkowców wyznaczył termin wspólnego spotkania na koniec września".

 

Diagności i fizjoterapeuci głodowali 11 dni, a wcześniej w ramach akcji "Maj bez fizjoterapeutów" fizjoterapeuci najpierw oddawali krew, a potem przystąpili do strajku włoskiego polegającego na skrupulatnym wykonywaniu obowiązków i edukowaniu pacjentów o znaczeniu fizjoterapii. W połowie maja, na wspólnej konferencji z diagnostami, informowali też o akcji wysyłania pism do dyrektorów zatrudniających ich placówek, prosząc o podwyżkę wynagrodzeń, oraz występowania, m.in. do NFZ, z pytaniem, ile jest na to środków.

hlk/ Polsat News, polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie