Przełomowy wyrok w sprawie tzw. polisolokat. Banki mają problem wart setki milionów zł
Sąd Apelacyjny w Warszawie nakazał jednemu z banków zwrócić klientowi wszystkie pieniądze, które ten wpłacił na tzw. polisolokatę. W praktyce nie była ona ubezpieczeniem. Większość pieniędzy z niej szła na inwestycje. Umowa w tej sprawie, według sądu, jest nieważna.
Na polisolokaty zdecydowało się aż pięć milionów Polaków, którzy przekazali instytucjom finansowym - bankom, ubezpieczycielom, firmom inwestycyjnym - 50 miliardów złotych. Tych mogących liczyć na odzyskanie swoich pieniędzy, było niewielu.
Jedna z poszkodowanych to Alicja Krusenstern. Wciąż nie odzyskała kilkuset tysięcy, które 10 lat temu wpłaciła na tzw. polisolokatę. Fachowo nazywa jest ona ubezpieczeniem z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym. Propozycję zaoferował jej bank.
- Tak naprawdę sprzedawano instrument o bardzo wysokim poziomie ryzyka, kosztowny instrument, który polegał na tym, że powierzających swoje pieniądze wpuszczano w maliny - mówi Andrzej Mikosz, partner w kancelarii prawnej Taylor Wessing.
"Pieniądze przynosiły straty już w momencie wpłaty"
Dodatkowo, od takich polisolokat bank czy firma ubezpieczeniowa naliczały duże opłaty administracyjne. Alicja Krusenstern już po kilku miesiącach zorientowała się, że zamiast inkasować zysk, musi do polisolokaty dopłacać.
- Pieniądze przynosiły straty już w momencie wpłaty - opowiada w rozmowie z reporterem "Wydarzeń".
Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie dał kobiecie nadzieję na odzyskanie pieniędzy. Od lat procesuje się o to z bankiem. Liczy, że dzięki wyrokowi, jej problem również się rozwiąże.
- Bank powinien być dla klienta, a nie po to, aby go łupić - dodaje.
Czytaj więcej
Komentarze