Nagły pożar, a obok auto naczelnika OSP. Twierdzi, że był "na lewiźnie z dziewczyną"

Polska

Naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Drygałach koło Ełku może mieć związek z podpaleniem traw w okolicy - dowiedziała się "Interwencja". Świadek zdarzenia zrobił zdjęcie auta Adama N., odjeżdżającego z miejsca zdarzenia. Mężczyzna przyjął później mandat, dziś twierdzi jednak, że jest niewinny, a w lesie był na schadzce z dziewczyną.

Podpalacz został zauważony przez mieszkańca Ełku, który był w lesie. Spłoszył piromana, ale sfotografował jego samochód. Natychmiast zawiadomił strażników leśnych.

 

- Policjanci przy strażnikach leśnych sprawdzili CEPiK i wyskoczyło, że to auto naczelnika i wszyscy w szoku. Duże oczy. Bo byłaby afera, gdyby to wyszło. Strażnicy leśni zostali poproszeni o nierozdmuchiwanie sprawy - przekazał świadek zdarzenia, do którego dotarła "Interwencja". Według niego, podpalacz działał "dla pieniędzy". - Miał otwarte drzwi w toyocie i daleko nie odchodząc od samochodu ułożył ognisko i zaczął je podpalać - relacjonował.

300 zł mandatu

- Sprawca nie tłumaczył się, nie kwestionował swojej winy i został ukarany mandatem karnym 300 zł. Skoro się przyznał, nie ma wątpliwości - poinformowała Anna Szypczyńska z Komendy Powiatowej Policji w Piszu.

 

Policja twierdzi, że sprawcę podpalenia mogła ukarać jedynie mandatem. Dlaczego? Bo straty wywołane pożarem były mniejsze niż 500 zł. Mimo ukarania, Adam N. cały czas uczestniczy w akcjach ratowniczo-gaśniczych. Np. podczas usuwania skutków wypadku jaki zdarzył się w zeszłym tygodniu w Bemowie Piskim na Mazurach.

 

- Ja nic o tym nie wiem. Na piśmie nie dostałem oficjalnie, że coś takiego zaistniało, dla mnie jest to niemożliwe. On jest strażakiem od dziecka, może to przypadek? – zastanawiał się Andrzej Tchórzewski, prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Drygałach.

 

- Powiadomiliśmy pisemnie przełożonego, że został ukarany za nieodpowiednie posługiwanie się ogniem – odpowiedziała Anna Szypczyńska z policji w Piszu.

Adam N.:  Byłem "na lewiźnie" z dziewczyną

Adam N. jest nie tylko naczelnikiem OSP, kierowcą wozu strażackiego i ratownikiem, ale także pracownikiem technicznym Urzędu Miasta i Gminy w Białej Piskiej. Mężczyzna początkowo zaprzeczał, że dostał mandat i zarzucał nam kłamstwo.

- Takiego zajścia nie było. Mogę do sądu z tym pójść - przekazał w rozmowie z reporterem "Interwencji".

 

Kilka minut później zmienił wersję. Przyznał, że jednak został ukarany przez policję mandatem, ale do winy się nie przyznaje. 

 

Adam N.: Musiałem to wziąć na siebie, bo bym stracił rodzinę. Byłem "na lewiźnie" z dziewczyną. Rzuciła papierosa, nie mogłem tego zgasić.

Reporter: Jeżeli by było tak, jak pan mówi, należało z samochodu wyjąć gaśnicę i zgasić.

Adam N.: Nie pomyślałem o tym.

 

- Na miejscu nikogo z nim nie było - stwierdziła jednak Anna Szypczyńska z policji w Piszu.

26 zł za godzinę pracy

Każdy strażak Ochotniczej Straży Pożarnej uczestniczący w akcji otrzymuje od gminy 26 złotych za godzinę. Zastanawiające jest, że burmistrz miasta i gminy Biała Piska, która od nieudawana sprawuje także funkcję prezesa Gminnego Zarządu OSP, o sprawie nieoficjalnie słyszała. Jednak jak dotąd się nią nie zainteresowała.

 

- Jest to dla mnie nowość, nikt mnie nie poinformował o tym. Nieoficjalnie krążą informacje o zdarzeniu. Będę z nim rozmawiać - zapowiedziała Beata Sokołowska, burmistrz Białej Piskiej, prezes gminnych OSP.

 

Dotychczasowe odcinki programu "Interwencja" można zobaczyć tutaj.

maw/ml/ Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie