Muzyka z restauracji przeszkadza mieszkańcom. Więc jeden z nich puszcza w odwecie rosyjskie techno

Polska

Rosyjskie techno i komunikat: "wiemy, że miło jest posiedzieć w cichym ogrodzie, ale nam to zostało odebrane" - taki repertuar od kilkunastu dni słyszą goście jednej z restauracji na warszawskim Żoliborzu. Muzykę i ogłoszenie puszcza mieszkaniec domu, którego działka graniczy z ogródkiem lokalu. Ta głośna wojna może potrwać, choć na hałas skarżą się już wszyscy, a restauracja traci klientów.

Restauracja powstała cztery lata temu. Latem do dyspozycji gości jest kilkadziesiąt miejsc na zewnątrz, w ogrodzie.

 

Rosyjskie techno z przesłaniem


Od kilkunastu dni klienci lokalu słyszą rosyjskie techno przeplatane komunikatem "Nie jesteśmy fanami rosyjskiego techno, ta muzyka jest naszą reakcją na całkowity brak szacunku dla nas i naszego spokoju. Wiemy, że miło jest posiedzieć w cichym żoliborskim ogrodzie, ale nam to zostało odebrane. Jak wy byście się czuli, gdyby w waszym ogrodzie otwarto restaurację działającą od rana do wieczora przez siedem dni w tygodniu".

 

Mieszkaniec, który w ten sposób walczy z restauracją, przekonuje, że wspierają go sąsiedzi. - To jest kilka domów, dla których działalność lokalu jest na co dzień uciążliwa - mówi nam.

Opowiada, że początki funkcjonowania restauracji nie zwiastowały problemów, zwłaszcza, że goście siedzieli tylko w środku. - Właściciele przedstawili się, nawet byliśmy kilka razy zaproszeni. Raz lub dwa razy, kiedy miała się odbywać większa lub dłuższa impreza, przyszli do nas, przeprosili i pytali, czy wyrażamy zgodę i czy nie będzie nam to przeszkadzało - wspomina.

Głośne imprezy o 3 nad ranem

Restauracja zaczęła się rozwijać i rozrastać. - Pojawiła się wiata, a w ogrodzie stoi teraz kilkanaście stolików, przy których może usiąść nawet kilkadziesiąt osób. Zaczęło być coraz głośniej, były coraz burzliwsze imprezy, łącznie z wieczorami panieńskimi do późnych godzin nocnych, kiedy musieliśmy wzywać policję. To się nasilało - dodaje mężczyzna.

Jak twierdzi, wspólnie z sąsiadami wielokrotnie przy dużych i głośnych imprezach zgłaszał właścicielom uciążliwość hałasu. - Obiecywali, że będą interweniowali, że coś zmienią, ale nie zmieniało się nic - przekonuje.
 
Restauracja zamykana jest o godz. 22. Od naszego rozmówcy dostaliśmy kilka filmów, na których słychać graną w restauracyjnym ogrodzie muzykę. Mężczyzna mówi, że jedno z nagrań zostało zrobione o godz. 3:30 nad ranem. - Było tak głośno, że obudzili nas wszystkich - argumentuje.

 



"Ja nie siedziałbym w restauracji, gdzie byłaby taka muzyka"

- W tym roku postanowiliśmy działać bardziej zdecydowanie - mówi nam mężczyzna. Razem z sąsiadami, którym przeszkadza hałas, wymyślił, jak zwrócić uwagę właścicieli lokalu i klientów: puszczając im rosyjskie techno. Wspólnie uznali bowiem, że to "sposób najbardziej uprzykrzający życie". - Ja nie siedziałbym w restauracji, gdzie byłaby taka muzyka - przekonuje mężczyzna.
 

Jak przyznaje, celem jest zamknięcie restauracji w tym miejscu. Wyjaśnia, że kilka razy proponował jej właścicielom, aby przenieśli ogród na drugą stronę budynku, od strony parku. Miał usłyszeć, że to niemożliwe.

- Chcemy po prostu odzyskać spokój - przekonuje.

 

Mieszkańcy interweniowali u burmistrza. Ten miał powiedzieć, że nie może nic zrobić, bo restauracja działa na terenie prywatnym.


Restauracja twierdzi, że "był uciążliwy" od początku

Inaczej całą sytuację opisuje kierownictwo restauracji. Twierdzi, że sąsiad mieszkający obok "utrudniał życie właścicielom i klientom" już od początku funkcjonowania lokalu.

 

- Pan zakłócał spokój na różne sposoby - mówi nam menadżerka restauracji Marta Jankowska. Tłumaczy, że trwało to kilka miesięcy, po czym "sytuacja uspokoiła się na trzy lata". - Problem wrócił dwa miesiące temu, kiedy zrobiło się cieplej i restauracja zaczęła działać w ogrodzie - dodaje.

Jej zdaniem, z mężczyzną mieszkającym najbliżej "w komitywie" jest kilku sąsiadów. - Zaczęło się od kosiarki spalinowej, którą na 6-8 godzin przystawiali nam do płotu i zostawiali samą sobie. Później były jakieś nawozy o dziwnych zapachach rozrzucane nam pod restaurację. A teraz techno - opowiada menadżerka.

Pytany o to mężczyzna zaprzecza: - Nie podejmowaliśmy na początku żadnych takich działań. Może, gdybyśmy to zrobili, restauracja nie rozwinęłaby się tak bardzo.

"Dźwiękoszczelny płot" miał rozwiązać problem

Menadżerka mówi nam, że właściciele lokalu kilka lat temu postawili drewniany dźwiękoszczelny płot. Ale zdaniem mieszkańców, jest on za niski i nie wycisza hałasu. - Czy hałas spowodowany przez pięćdziesięciu gości restauracji, stukanie sztućców, może być zatrzymany przez dwumetrowy płot? Nie ma takiej możliwości - przekonuje mieszkaniec Żoliborza.

Cała dzielnica jest pod opieką konserwatora zabytków. Postawienie wyższego ogrodzenia jest więc niemożliwe.

Mieszkańcom przeszkadzają też zapachy z kuchennej wentylacji.

Interwencje policji

Jak mówi menadżerka, od kiedy mężczyzna zaczął włączać głośno muzykę techno, restauracja codziennie zgłasza to policji. - Policjanci rozkładają ręce. Mężczyzna puszcza muzykę i znika na kilka godzin, a oni nie mogą wejść na jego posesję - wyjaśnia.

Nasz rozmówca zaprzecza temu. Jak mówi, policja nigdy u niego nie była, natomiast interweniowała u innego z sąsiadów.

Pytana przez nas o spór właścicielka restauracji poinformowała jedynie, że "w toku jest sprawa na policji". 

 

O zgłoszenia i interwencje zapytaliśmy też Komendę Rejonową Policji Warszawa Żoliborz. Na odpowiedź czekamy.
 
Klientów jest mniej

Restauracja twierdzi, że ze względu na działania mieszkańców ponosi straty.

 

- Gości jest mniej, wychodzą, od kilku dni szyby nam się w oknach trzęsą przez to techno. Zaczęłam dzwonić do gości, którzy mają rezerwacje do końca lipca na uroczystości, informujemy o problemie z sąsiadem. Duża część rezygnuje - przyznała menadżerka.

Niezadowolenie klientów widać również w recenzjach restauracji publikowanych na Facebooku. "Niestety nie spróbowałam nawet potraw, bo głośna muzyka techno (rosyjskie!) z ogródka sąsiadów walczących o swoje racje skutecznie mnie zniechęciła. Może jakieś negocjacje zamiast wojny? To nie są warunki do funkcjonowania restauracji" - napisała jedna z klientek.

"Odczuwalny konflikt z sąsiadami, którzy męczyli klientów techno" - oceniła inna.

 

polsatnews.pl

Magdalena Raducha/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie