Nie znasz języka, nie wpuszczą cię do restauracji. "To nie dyskryminacja lecz unikanie problemów"

Świat
Nie znasz języka, nie wpuszczą cię do restauracji. "To nie dyskryminacja lecz unikanie problemów"
Google Street View

Zakaz wstępu dla osób, które nie znają niderlandzkiego, wprowadziły dwie kawiarnie w holenderskim Tiel. Współwłaściciel obu lokali nie ukrywa, że zasady wprowadzono po problemach m.in. z polskimi migrantami zarobkowymi. Tiel to gmina, która pod koniec marca wprowadziła zakaz wynajmowania domów (w dzielnicach mieszkalnych - red.) dla grup pracowników migrujących, również głównie z myślą o Polakach.

Zakaz w kawiarniach De Tijd i De Kikker w Tiel dotyczy wszystkich obcokrajowców. Christian Ernste, współwłaściciel obu lokali Christian Ernste, w rozmowie z dziennikiem "De Gelderlander" przyznał jednak, że nowe zasady wprowadzono po problemach, jakie nastręczali zagraniczni pracownicy sezonowi.

 

Powiedz "dobry wieczór" i okaż dowód osobisty


Przy wejściu do kawiarni goście proszeni są o powiedzenie "dobry wieczór" po niderlandzku i okazanie dowodu osobistego.

 

- Już po "dobry wieczór" wiele osób zostaje zatrzymanych - mówi Ernste. Zapewnia, że Polacy, którzy mówią po holendersku, rozumieją zakaz i przyjmują go bez problemów.


Współwłaściciel kawiarni przekonuje, że zakaz nie jest dyskryminacją, a jedynie unikaniem problemów, które mają wynikać z nieznajomości języka niderlandzkiego. Jako przykład podaje sytuację, w której gość wypijając za dużo proszony jest o opuszczenie lokalu, ale "nie rozumie, co się do niego mówi i wszczyna awanturę".

 

"Polak natychmiast przystawia nos do nosa" 


- Nieważne, czy to ktoś z Polski, Maroka, czy z Turcji, jeśli nie mówi po niderlandzku i nie rozumie, co się do niego mówi, szybko sytuacja staje się gorąca - wyjaśnia Ernste. - Kiedy mówię do klienta: "masz dość, musisz opuścić lokal", on nie rozumie, zaczyna się awantura i przepychanki - dodaje.


Według niego, sytuacji konfliktogennych jest więcej i już przypadkowe rozlanie piwa może doprowadzić do groźnych spięć, zwłaszcza gdy gość kawiarni nie rozumie wyjaśnień kelnera lub sam nie potrafi się wytłumaczyć.


- Polak, który nie zrozumie tego, co mówię, natychmiast przystawia nos do nosa i mówi: "czego chcesz?" - stwierdził Christian Ernste.

 

Kawiarnia De Kikker była wcześniej prowadzona przez innego właściciela i nazywana była Polencafé, z uwagi na licznie odwiedzających lokal Polaków. - Obroty były dobre - przyznaje nowy współwłaściciel. - Ale lokal trzeba było ciągle odnawiać - dodał.

 

Ograniczenia dla migrantów


W gminie Tiel mieszkańcy od pewnego czasu skarżą się na pracowników migrujących, ponoć głównie na przybyszy z Polski, których jest tam najwięcej.

 

Pod koniec marca władze gminy wprowadziły zakaz wynajmowania domów (w dzielnicach mieszkalnych - red.) dla grup pracowników migrujących.

 

Stało się tak mimo stanowiska polskiej ambasady w Hadze, która zaprotestowała przeciwko działaniom gmin, które - zdaniem polskiej placówki - mają "dyskryminacyjny charakter". Ambasada RP zapowiedziała reakcję na takie działania, wydała oświadczenie, ale na tym na razie reakcja się zakończyła.

 

De Gelderlander, polsatnews.pl

grz/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie