Demontowali pomnik żołnierzy Armii Czerwonej. Nie mieli zgody. Musieli posprzątać

Polska

Ostatnie zwycięstwo Armii Czerwonej w Dąbrowie Górniczej, czyli dekomunizacja w praktyce i w pośpiechu. Policja wstrzymała demontaż pomnika żołnierzy Armii Czerwonej w Dąbrowie Górniczej-Łośniu, zlecony przez IPN. Okazało się, że ekipa nie miała zgody na rozbiórkę i przeniesienie monumentu, a IPN nie wiedział, że zgoda jest potrzebna; być może sądził, że wystarczy ustawa dekomunizacyjna.

Ekipa budowlańców, która pojawiła się przed pomnikiem w Dąbrowie Górniczej, podjechała na miejsce akcji samochodem dostawczym sugerującym, że to pracownicy… cukierni.


Mężczyźni wyjęli młoty i próbowali "ruszyć z posad bryłę świata”. I prawie im się udało. Usunęli tablicę z napisem "Cześć i chwała bohaterom poległym w walkach o wyzwolenie Dąbrowy Górniczej" i już zaczęli "podkuwać" nogi żołnierzy. Ale wtedy pojawiła się policja.

 

Budowlańcy: to nie wymaga pozwolenie na rozbiórkę


- Z tego, co ustalaliśmy wcześniej, to nie było potrzebne pozwolenie na rozbiórkę. Okazało się jednak, że ktoś ma inne zdanie - wyjaśniał reporterowi Polsat News jeden z robotników, który chował narzędzia do samochodu dostawczego.


- Mieszkańcy chyba nie są zbyt zadowoleni, że zabieramy tych dwóch panów (mowa o żołnierzach na pomniku - red.), bo pozwolili sobie zawiadomić służby - wyjaśnia powód przerwania prac Jarosław Podworski, starszy inspektor w katowickim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej.

 

IPN: to nie wymaga nawet żadnego zgłoszenia 


Policjanci poprosili o okazanie pozwolenia na prowadzone prace, ale zobaczyli jedynie ekran telefonu szefa ekipy. - Pokazali funkcjonariuszom mail, że są upoważnionymi osobami do rozbiórki i przeniesienia  pomnika - powiedział asp. sztab. Mariusz Miszczyk z policji w Dąbrowie Górniczej.


To nie wystarczyło. Nie wystarczył nawet oryginał dostarczony przez przedstawiciela Instytutu Pamięci Narodowej, organizatora rozbiórki.


- To są dwie postacie do wysokości 4 metrów, to nie wymaga nawet żadnego zgłoszenia – przekonywał Jarosław Podworski z katowickiego IPN.

 

 

Urząd Miasta: pozwolenie na rozbiórkę to konieczność


Okazało się, że wymaga. Dodatkowo prace przebiegają tuż przy drodze, którą zarządza gmina. Wniosek o pozwolenie na rozbiórkę lub zgłoszenie to konieczność.

 

- Ani zgłoszenie nie wpłynęło do urzędu miejskiego w Dąbrowie Górniczej, ani tym bardziej wniosek o wydanie pozwolenia na prace rozbiórkowe - zauważył Bartosz Matylewicz z Urzędu Miasta w Dąbrowie Górniczej.


Pomnik stoi w Dąbrowie Górniczej od 1984 r. i ma być przeniesiony do Podborska, gdzie powstaje Muzeum Zimnej Wojny.

 

Zwolennicy kontra przeciwnicy pomnika

 

- Gdyby nie oni (żołnierze radzieccy - red.), to chyba byśmy w krematorium wylądowali - zauważa jeden z mieszkańców, który nie chce się z przeniesieniem monumentu pogodzić. - Żołnierz, który walczył i ginął, nie powinien być w ten sposób traktowany - dodaje.

 

Krzysztof Szwej z Komunistycznej Partii Polski- przekonuje, że pomnik powinien pozostać jako świadectwo historyczne. - Zresztą jak wszystkie inne pomniki. Jeżeli komuś się nie podoba jego wymowa, niech postawi tablice i napisze swoje zdanie - argumentuje.


- Ci sołdaci nie przynieśli nam wolności, przynieśli nam kolejną okupację - odpiera Jarosław Podworski z katowickiego IPN. 

 

Na razie, po szybkiej dekomunizacji, przeprowadzono jeszcze szybszą rekomunizację monumentu: robotnicy musieli przykręcić zdemontowaną tablicę.

 

 

polsatnews.pl

grz/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie