Informacje o tym, co dokładnie wydarzyło się, są sprzeczne. Według jednego ze stewardów Polak miał powiedzieć, że ma bombę. Według adwokata Polaka, Dimo Todorowa, jego klient nie groził, a tylko komentował sytuację z rosyjskim samolotem, który kilka dni wcześniej został wysadzony w powietrze nad Synajem. - Cała sprawa jest nieporozumieniem - twierdzi adwokat.
Polak przeprosił przed sądem za sytuację, którą spowodował, i stwierdził, że nie zgadza się z zarzutem, że groził bombą. Po wylądowaniu samolotu mężczyznę zatrzymano na 72 godziny. W niedzielę sąd w Burgas zwolnił go z aresztu i nałożył kaucję w wys. 5 tys. lewów (2 564 euro). Zakazał mu też opuszczenia Bułgarii.
W środę prokurator Krasimira Katelijewa zaskarżyła to orzeczenie i zażądała tymczasowego aresztowania. Argumentowała, że za przestępstwo, które zarzuca się Polakowi, kodeks karny przewiduje od 3 do 15 lat pozbawienia wolności.
Polsatnews.pl, PAP
Czytaj więcej
Komentarze