Smaki dzieciństwa z PRL-u. Tak jadano, gdy sklepy świeciły pustkami
Brak towaru w sklepach, kolejki po podstawowe produkty i wieczne kombinowanie, a mimo to w kuchniach unosił się zapach pysznego obiadu. Z prostych składników powstawały dania, które dziś wracają jako wspomnienie dzieciństwa i dowód, że nawet z niczego można zrobić coś smacznego.

Czasy PRL-u wymagały od gospodyń domowych ogromnej kreatywności. Mięso było na kartki, egzotyczne przyprawy pozostawały w sferze marzeń, a półki sklepowe często świeciły pustkami. Mimo to na stołach pojawiały się sycące, domowe potrawy, których smak pamięta całe pokolenie. Choć kiedyś były codziennością, dziś traktowane są z nostalgią i sentymentem.
Zupa szczawiowa z jajkiem. Kwaśny klasyk sprzed lat
W PRL-u szczaw był dostępny niemal wszędzie: na łąkach, w ogródkach i na targowiskach. Z niego powstawała zupa, której smak pamięta większość Polaków wychowanych w tamtych czasach.
ZOBACZ: Zwykłe buraczki? Nic z tych rzeczy. Ta sprytna metoda zmienia wszystko
Kwaśna, aromatyczna, z dodatkiem gotowanego ziemniaka i obowiązkowym jajkiem na twardo. To danie, które rozgrzewało i syciło, nawet jeśli składników było niewiele. Do dziś szczawiowa ma swoich wiernych fanów, choć obecnie przyrządza się ją częściej z odrobiną śmietany czy bulionu warzywnego.
Kotlety z mortadeli: symbol obiadu z PRL
Mortadela była wtedy niemal wszechobecna - łatwiej dostępna niż mięso i równie sycąca. Kroiło się ją w grube plastry, panierowało w bułce tartej i smażyło na patelni jak schabowe.
ZOBACZ: Ogórki kiszone mogą się popsuć bardzo szybko. Wszystko przez niewinny błąd
Choć dziś uśmiechamy się na samą myśl o tym daniu, w tamtych latach był to codzienny obiad, który znikał z talerzy błyskawicznie. Współcześnie kotlety z mortadeli powracają w bistrach stylizowanych na PRL, tym razem jako kulinarna ciekawostka z przymrużeniem oka.
Chleb smażony w jajku i mleku, czyli sposób na czerstwe pieczywo
To danie zna niemal każdy, kto dorastał w latach 70. czy 80. Wystarczyło kilka kromek czerstwego chleba, jajko, odrobina mleka i patelnia. Pieczywo moczono w mieszance jajeczno-mlecznej, a potem smażono na tłuszczu, aż nabrało złocistego koloru.
ZOBACZ: Zwykłe śmieci czy ukryty majątek? Te przedmioty z PRL-u dziś osiągają kosmiczne ceny
Taki chleb podawano na śniadanie lub kolację, często z cukrem, dżemem albo solą – w zależności od upodobań. Dziś wraca jako prosty, sentymentalny przysmak, który wciąż potrafi poprawić humor.
Domowe wafle pischingery. Deser bez pieczenia
W czasach, gdy w sklepach trudno było o czekoladę, domowe pischingery były prawdziwym skarbem. Do ich przygotowania wystarczyły wafle, margaryna, kakao i cukier. Masę rozsmarowywano między płatami wafli i dociskano, by po schłodzeniu stworzyły słodką, chrupiącą przekładankę.
ZOBACZ: Ulubione mięso Polaków trafiło na listę najbardziej rakotwórczych produktów świata
Każdy dom miał swój sposób na ten deser. Jedni dodawali orzechy, inni odrobinę spirytusu lub konfitury. Dziś pischingery znów goszczą na stołach, często w unowocześnionej wersji z toffi lub masą krówkową.
Kogel-mogel? To słodki symbol dzieciństwa
Żółtka utarte z cukrem, czasem z dodatkiem kakao… tak prosty deser, a ile wspomnień. Kogel-mogel był ulubionym przysmakiem dzieci i szybkim sposobem na coś słodkiego, gdy brakowało gotowych słodyczy.
Choć dziś jada się go rzadziej z obawy przed surowymi jajkami, jego smak nadal budzi sentyment.
Szyszki z ryżu preparowanego - deser z niczego
Ryż preparowany i masa kajmakowa lub karmelowa: to wystarczyło, aby stworzyć słodkie kule przypominające szyszki. Często robiono je wspólnie z dziećmi, a gotowy deser trafiał do metalowej puszki, gdzie czekał na popołudniową kawę.
ZOBACZ: Cztery powody, by sięgnąć po grzyby tej jesieni. Nie chodzi tylko o smak
Dziś szyszki wracają w wersjach z dodatkiem czekolady, orzechów lub miodu, ale ich prostota i smak wciąż przywołują czasy, gdy w kuchni liczyła się pomysłowość.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej