Bestialski mord w zoo. Otruto rodzinę łabędzi

Polska
Bestialski mord w zoo. Otruto rodzinę łabędzi
Flickr.com/Ozzy Delaney/CC BY 2.0

W Starym ZOO w Poznaniu w ciągu zaledwie trzech wrześniowych dni padło siedem czarnych łabędzi z Nowej Zelandii. Władze ogrodu, w porozumieniu z policją, postanowiły wówczas nie upubliczniać tej informacji. Teraz, po otrzymaniu szczegółowych ekspertyz, mówią już głośno: to nie mógł być wypadek.

Pierwszy z ptaków padł 25 września.

 

- To był dla nas gorący weekend. Nasza niedźwiedzica znalazła pocisk, a w Starym ZOO zaczęły nagle padać łabędzie - powiedziała w rozmowie z nami Małgorzata Chodyła z poznańskiego ogrodu zoologicznego. - W krótkim czasie padły wszystkie. Niegdyś owdowiała samica dostała nowego samca i w tym roku udało im się odchować rekordową piątkę młodych. Niestety, żaden nie przeżył.

 

O sprawie powiadomiono policję i powiatowego lekarza weterynarii.

 

Badania na ptasią grypę

 

W tego typu przypadkach konieczne jest przede wszystkim sprawdzenie, czy przyczyną śmierci zwierząt nie był wirus niebezpieczny dla ludzi lub dla mieszkańców zoo.

 

Badania w specjalistycznym instytucie w Puławach rozpoczęto w kierunku wykrycia ptasiej grypy. Kiedy nie znaleziono jej w próbkach, przeprowadzono badania na obecność bakterii i grzybów. Kolejne próbki były też negatywne.

 

Stare ZOO jest otwarte dla zwiedzających, a wstęp jest bezpłatny. Pełni funkcję parku, w którym spotykają się okoliczni mieszkańcy. Dlatego tak trudne jest upilnowanie zwierząt.

 

Sprawca działał świadomie

 

- Od początku podejrzewaliśmy zatrucie, ale potrzebowaliśmy na to dowodów. Myśleliśmy, że prawdopodobnie ktoś nieświadomie otruł zwierzęta, karmiąc je szkodliwym dla nich ludzkim jedzeniem - wyjaśnia Chodyła. - Dlatego często organizujemy karmienie pokazowe. Ludzie lubią oglądać zwierzęta, ale nieraz, chcąc je nakarmić, wyrządzają im krzywdę. Badania wykazały, że śmierć ptaków nie mogła być efektem nieumyślnego działania.

 

Według pracowników zoo, wykryta "substancja" nie mogła zostać podana ptakom przypadkowo.

 

By nie utrudniać śledztwa, władze zoo nie ujawniają, czym i jak otruto zwierzęta.

 

- To nic, czym pryskałoby się rośliny, nic, co nosi się w kieszeni, co można mieć przy sobie albo co będzie w składzie kosmetyków - powiedziała Chodyła. - Jesteśmy więc absolutnie zdruzgotani faktem, że ktoś może mieć tak podłe zamiary wobec niewinnych zwierząt, dokonać tak bestialskiego czynu - dodała.

 

Potrzebny monitoring

 

W zaistniałej sytuacji urząd miasta poparł wnioski o przyznanie pieniędzy na nowe inwestycje na terenie ogrodu, m.in. ponad 100 tys. zł na założenie monitoringu w Starym ZOO i ulepszenie tego systemu w Nowym. Decyzję o tym, czy pieniądze faktycznie trafią do ogrodu zoologicznego, podejmą radni podczas głosowania nad przyszłorocznym budżetem.

 

Władze zoo podkreślają jednak, że nawet ulepszone zabezpieczenia nie będą gwarancją bezpieczeństwa zwierząt. Niedawne przypadki nękania tygrysa czy porwania koziołka pokazują, że jeśli ktoś ma złe chęci, to zrobi wszystko, żeby je urzeczywistnić - przekonują.

 

Kilka dni temu w śremskim ZOO ktoś zabił czarnego łabędzia, urywając mu głowę.

 

polsatnews.pl

pam/dro/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie