"Bardzo bolesne dla mnie". Muniek Staszczyk o odejściach z T.Love
- Boże Narodzenie zawsze było dla mnie ważne nie tylko dlatego, że jestem katolikiem, tylko dlatego, że kojarzyło mi się z sześcioma czy siedmioma wigiliami, poza tą główną, rodzinną - powiedział w "Gościu Wydarzeń" Muniek Staszczyk, lider zespołu T.Love. Artysta opowiadał także o muzycznym rozstaniu z Sidney'em Polakiem i Janem Benedekiem.

Grający muzykę rockową zespół T.Love od ponad czterdziestu lat gromadzi fanów na swoich koncertach w całej Polsce. Piotr Witwicki zapytał, czy święta kojarzą się Staszczykowi z odpoczynkiem w gronie rodzinnym, czy raczej z rockandrollowym stylem życia.
Staszczyk o Bożym Narodzeniu: Zawsze było dla mnie ważne
- Jakby tak w procentach policzyć, to chyba 70 proc. to święta rodzinne, a 30 proc. raczej nierodzinne. (...) Nierodzinne w tym sensie, że gdzieś wyjeżdżaliśmy z żoną, byliśmy gdzieś w Polsce. W większości była jednak cała nasza duża rodzina z różnych stron. Zdarzały się też koncerty w drugi dzień świąt - wspomina muzyk.
ZOBACZ: Policja podsumowuje Wigilię. Ponad 160 kierowców po spożyciu alkoholu
Staszczyk dodał, że świąteczny czas w jego życiu zawsze był szczególny.
- Boże Narodzenie zawsze było dla mnie ważne nie tylko dlatego, że jestem katolikiem, tylko dlatego, że kojarzyło mi się z sześcioma czy siedmioma wigiliami, poza tą główną, rodzinną. Była wigilia z zespołem, wigilia z drugim zespołem, wigilia w jakimś klubie warszawskim, wigilia w pubie i tak mi się kojarzyło - dodał.
- Jestem katolikiem, to są bardzo poważne święta, to jest Boże Narodzenie. Wiem, że tego się unika, przynajmniej w Europie Zachodniej mówi się "happy season". Dla mnie to jest Boże Narodzenie - podsumował artysta.
WIDEO: Muniek Staszczyk o Bożym Narodzeniu: Zawsze było dla mnie ważne

Pożegnania z zespołem T.Love. "Sidney wkurzał resztę chłopaków"
W programie Staszczyk odniósł się też do niedawnych doniesień - z zespołem T.Love pożegnali się Sidney Polak i Jan Benedek.
- To były dwie bardzo bolesne dla mnie decyzje i to nie jest jakaś ściema. Rozstaliśmy się z Sidneyem, który grał z nami 35 lat i z Janem Benedkiem, też moim kumplem, z którym skomponowałem "Kinga" i "Warszawę", czyli dwa największe hity. Ale czasem tak jest, że coś musisz zrobić dla dobra zespołu. Są osoby trudne, a bardzo też utalentowane. (...) Zespół to jest tak, że nie może grać dziesięciu Lewandowskich - stwierdził.
- Ja naprawdę ich cały czas, chociaż może oni by powiedzieli że to jakaś ściema, ja ich naprawdę, może dlatego, że jestem chrześcijaninem, ja ich naprawdę cały czas gdzieś tam głęboko w sercu kocham, ale musiałem się z nimi rozstać. To było dla mnie bardzo trudne, to była decyzja bolesna i trudna ale tak bywa, że musisz. Życzę im naprawdę wszystkiego dobrego, ale musiałem - tłumaczył Staszczyk i dodał, że nie dziwi się rozżaleniu Sidneya Polaka, który nie krył się z tym uczuciem w wywiadach.
Gość Piotra Witwickiego powiedział też, że decyzję przekazał obu muzykom za pośrednictwem SMS-ów.
- Długo wisiała ta decyzja. Sidney wkurzał resztę chłopaków od dawna. Wielokrotnie mu mówiłem: Stary, musisz troszkę zmienić swoje podejście. To długo trwało, kiedy w zasadzie chłopaki chcieli, a ja go cały czas broniłem. To trudny człowiek, z Jankiem to inna sprawa, miał swoją religię prawników, umów - przekazał i nie wykluczył, że kiedyś wrócą do zespołu.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej