"Tyle zostało z patriotycznych haseł". Bąkiewicz ma zwrócić państwu kilkaset tysięcy złotych
Dyrektor Narodowego Instytutu Wolności wezwał Bąkiewicza i jego stowarzyszenie "Rota Marszu Niepodległości" do zwrotu ponad 383 tysięcy złotych - poinformował rzecznik rządu Adam Szłapka. Decyzja prezesa NIW ma związek z "licznymi nieprawidłowościami", jakie wykryto w przeprowadzonej w stowarzyszeniu kontroli.

Jak poinformował w mediach społecznościowych Szłapka, w kontroli stowarzyszenia "Rota Marszu Niepodległości" wykazano liczne błędy w wydatkowaniu pieniędzy otrzymanych od skarbu państwa za rządów Prawa i Sprawiedliwości.
Wśród wykrytych nieprawidłowości są m.in. brak dowodów wykonania konkretnych usług, brak dokumentacji płatności czy fikcyjne biuro stowarzyszenia. Narodowy Instytut Wolności zarzuca Bąkiewiczowi także m.in. zlecanie usług firmie Telewizja Media Narodowe Prosta S.A., której był prezesem.
"Tyle zostało z wielkich, patriotycznych haseł - setki tysięcy złotych do oddania" - podsumował rzecznik rządu.
Organizacja Roberta Bąkiewicza ma łącznie zwrócić państwu 383 tysiące złotych.
Bąkiewicz ma zwrócić kilkaset tysięcy złotych. "Próbujecie mnie oczernić"
Na wpis Szłapki zareagował sam prezes "Roty Niepodległości" Robert Bąkiewicz. Prawicowy aktywista zarzucił rzecznikowi rządu powielanie kłamstw dyrektora NIW i zapewniał, że oskarżenia skierowane w jego stronę to przejaw politycznej zemsty.
"'Fikcyjne biuro', 'brak dokumentów', 'nieprawidłowości' to narracja zbudowana na potrzeby politycznego ataku. To uderzenie w Ruch Obrony Granic, bo ujawniamy fakty, które są dla Was niewygodne" - pisał Bąkiewicz.
ZOBACZ: Rosyjski naukowiec zatrzymany w Polsce. Kreml: Tyrania prawna
Prezes "Roty Niepodległości" dodał, że dysponuje dokumentacją, z której jasno wynika, że polscy urzędnicy "godzili się na proceder przerzutu migrantów z Niemiec do Polski".
"I dlatego dziś próbujecie mnie oczernić. Ale prawda o granicy i tak wyjdzie na jaw" - grzmiał w mediach społecznościowych Bąkiewicz.
Przesłuchanie Roberta Bąkiewicza. "Nie przyznaję się do żadnej winy"
Wobec Roberta Bąkiewicza toczy się obecnie postępowanie w sprawie znieważenia i pomówienia przez niego funkcjonariuszy Straży Granicznej i Żandarmerii Wojskowej. W środę w Prokuraturze Okręgowej w Gorzowie odbyło się końcowe przesłuchanie aktywisty w tej sprawie. Na Bąkiewiczu ciąży obecnie pięć prokuratorskich zarzutów - za najpoważniejsze grozi mu kara do trzech lat więzienia.
ZOBACZ: Wybory kierownictwa Nowej Lewicy. Włodzimierz Czarzasty złożył propozycję
– Prokurator zadawał mi pytania dotyczące tego, na jakiej podstawie znalazłem się przy granicy polsko-niemieckiej po stronie niemieckiej. Odmówiłem składania zeznań w tej sprawie. Nie przyznaję się do żadnej winy - przekonywał w środę Bąkiewicz.
Podczas listopadowego incydentu, prawicowy polityk przebywał na granicy polsko-niemieckiej w ramach tzw. patroli obywatelskich. Bąkiewicz powołał wówczas Ruch Obrony Granic, którego celem jest "obrona Polski przed masową migracją i zagrożeniami z nią związanymi".
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej