Skandaliczna aukcja w Niemczech. Media ustaliły, kto wykupił część przedmiotów

Świat

Po odwołaniu aukcji w niemieckim domu aukcyjnym część przedmiotów trafi do muzeum w izraelskiej Hajfie - podały niemieckie i izraelskie media. Chodzi m.in. o pamiątki po ofiarach niemieckich zbrodni oraz dokumenty z czasów II wojny światowej. Licytacja w Niemczech nie doszła do skutku po licznych protestach polskich instytucji i polityków.

Kolaż przedstawiający budynki byłego obozu koncentracyjnego oraz zbliżenie na kieszonkowy zegarek i kartkę z listą nazwisk.
Muzeum Auschwitz
Część artefaktów z odwołanej aukcji trafiły do Izraela

Artefakty z odwołanej aukcji Domu Aukcyjnego Felzmann w niemieckim Neuss zostały nabyte przez fundację Jad Ezer L'Hawer z Hajfy. Izraelska instytucja prowadzi w tym mieście Muzeum Holokaustu. Wśród nabytych przedmiotów znalazły się obiekty związane z kultem religijnym, odzież i listy, naszywki z żółtymi gwiazdami Dawida oraz nazistowskie plakaty propagandowe. Całość kolekcji liczy co najmniej kilkadziesiąt pozycji.
  
Jak podał izraelski portal Ynet, władze fundacji Jad Ezer L'Hawer osiągnęły porozumienie z kierownictwem niemieckiego domu aukcyjnego o  wstrzymaniu sprzedaży przedmiotów na dziesięć dni w celu zebrania środków. Po tym terminie instytucji udało się wykupić cenne obiekty.

Skandaliczna aukcja w Niemczech. Protesty pod domem aukcyjnym  

- Nie powinno się handlować przedmiotami, które są świadectwem Holokaustu i cierpienia narodu żydowskiego. Właściwym miejscem dla tych obiektów jest muzeum, a w szczególności Muzeum Holokaustu w Hajfie, do którego wstęp jest bezpłatny - powiedział szef fundacji Szimon Sabag, który uczestniczył w połowie listopada w proteście pod Domem Aukcyjnym Felzmann. Sabag przyjechał z Izraela w okolice Duesseldorfu w nadziei na przejęcie przedmiotów z planowanej licytacji. 

 

ZOBACZ: Skandaliczna aukcja w Niemczech usunięta. "Nie dopuścimy, żeby pojawiła się po raz kolejny"

  
Aukcja licząca 623 artefakty z prywatnej kolekcji "System terroru część II 1933-1945" miała odbyć się 17 listopada w Domu Aukcyjnym Felzmann w Neuss. Protestowały przeciw temu m.in. polskie MSZ i MKiDN. Licytacja dotyczyła pamiątek i dokumentów m.in. po więźniach niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych w Auschwitz i Majdanku oraz ofiar zbrodni katyńskiej, dokonanej przez sowietów. Aukcja została ostatecznie anulowana. 
  
"Jesteśmy świadomi tego, że przy ocenie zgłoszenia przedmiotów do licytacji podjęliśmy błędną decyzję i ubolewamy, jeśli tym samym zraniliśmy uczucia osób dotkniętych nazistowskim terrorem lub ich bliskich" – przekazał dom aukcyjny w późniejszym oświadczeniu. Zgodnie z przedstawioną w nim wersją wydarzeń, przedmioty zostały przekazane na aukcję częściowo przez potomków ofiar, a częściowo pochodziły z prywatnej kolekcji. 

Reakcja władz na kontrowersyjną aukcję. Karol Nawrocki apelował do rządu 

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego informowało, że wystąpi o zwrot obiektów wystawionych w niemieckim domu aukcyjnym. 
Niemieckie ministerstwo spraw zagranicznych przekazało PAP w komunikacie, że przedmioty osobiste, należące do byłych więźniów obozów koncentracyjnych, powinny być prezentowane w odpowiednim kontekście w muzeach, o ile potomkowie tych osób nie zgłaszają sprzeciwu.  
  
Aukcja spotkała się z reakcją ze strony m.in. Karola Nawrockiego oraz szefa MSZ Radosława Sikorskiego. Prezydent zaapelował w oświadczeniu do polskiego rządu, aby ten "zażądał zwrotu, a w ostateczności wykupił wszystkie pamiątki" po ofiarach zbrodni niemieckich. Z kolei szef polskiej dyplomacji nazwał niedoszłą licytację "zgorszeniem".  

 

ZOBACZ: Oszukiwał "na BLIK-a", był poszukiwany pięcioma listami gończymi. Teraz trafił w ręce policji

 

Głos w sprawie zabrał również ambasador Niemiec w Polsce Miguel Berger. Dyplomata podkreślił we wpisie w mediach społecznościowych, że "nie wolno handlować dokumentami i przedmiotami osobistymi ofiar nazizmu". Identyczne stanowisko przyjął Instytut Pamięci Narodowej. "Tego typu artefakty stanowią bezcenne świadectwo historii oraz cierpienia milionów ludzi. Nie mogą być traktowane jako towar czy element kolekcji" - wskazano w komunikacie IPN.


Na liście obiektów przeznaczonych pierwotnie do sprzedaży znajdował się m.in. list więźnia z Auschwitz "o bardzo niskim numerze" do adresata w Krakowie. Cena wywoławcza tego przedmiotu wynosiła 500 euro. Diagnozę lekarską z obozu koncentracyjnego Dachau, dotyczącą przymusowej sterylizacji więźnia, wyceniono na 400 euro. Do licytacji początkowo przeznaczony był także list z akwarelą namalowaną przez Bronisława Czecha, polskiego narciarza i trzykrotnego olimpijczyka, zamordowanego w Auschwitz. 

 

Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni

adg / polsatnews.pl / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie