Strzały w pobliżu Białego Domu. Postrzelono dwóch żołnierzy
Dwóch żołnierzy Gwardii Narodowej postrzelono nieopodal Białego Domu - przekazała Kristi Noem, sekretarz bezpieczeństwa wewnętrznego USA. Gubernator Wirginii Zachodniej informował, że obaj mundurowi nie żyją, ale po kilkunastu minutach dodał, że dostaje sprzeczne informacje na temat ich stanu zdrowia. Donald Trump nazwał podejrzanego o oddanie strzałów "zwierzęciem". Biały Dom został zamknięty.

Do środowej strzelaniny doszło nieopodal stacji metra Farragut North, położonej przecznicę od Białego Domu. Dziennikarzom pracującym na terenie Białego Domu polecono schronienie się w środku. Sama rezydencja lidera USA została zamknięta.
Podejrzany o zaatakowanie żołnierzy został zatrzymany i również jest ranny. Nie wiadomo, kto go postrzelił. Policja powiadomiła, że nic nie wskazuje na to, by inne osoby były podejrzane w sprawie. Nie ujawniono też więcej informacji o domniemanym sprawcy ani jego motywie. Według policji postrzeleni gwardziści byli uzbrojeni.
W chwili strzelaniny Donald Trump przebywał na Florydzie, przed obchodami Święta Dziękczynienia, a wiceprezydent J. D. Vance w stanie Kentucky. Amerykańskie władze potwierdziły, iż prezydent Stanów Zjednoczonych został poinformowany o zdarzeniu.
Strzały w pobliżu Białego Domu, nie żyją żołnierze. Trump o sprawcy: Zwierzę
Sam Trump podał początkowo, że ranni mundurowi są w krytycznym stanie i przebywają w różnych szpitalach, a sprawca strzelaniny, którego określił słowem "zwierzę", w ciężkim. "Niezależnie od tego zapłaci bardzo wysoką cenę" - zapowiedział.
ZOBACZ: Trump stawia warunek Putinowi i Zełenskiemu. Chodzi o plan pokojowy
Jak dodał na platformie Truth Social, "niech Bóg błogosławi naszą wielką Gwardię Narodową i całe nasze wojsko oraz organy ścigania". "To naprawdę wielcy ludzie. Ja, jako prezydent Stanów Zjednoczonych i wszyscy związani z Urzędem Prezydenta, jestem z wami" - zapewnił.
Przed 22 naszego czasu gubernator stanu Wirginia Zachodnia, skąd pochodzili ranni mundurowi, przekazał, że dwóch postrzelonych żołnierzy nie żyje. Kilkanaście minut później dodał, że otrzymuje sprzeczne informacje co do stanu żołnierzy. Według FBI są oni w stanie krytycznym.
Strzelanina koło Białego Domu. Lotnisko w Waszyngtonie było zamknięte
Ulice w pobliżu Białego Domu zostały odgrodzone policyjnymi taśmami. Obecne są tam dziesiątki policjantów, strażaków oraz żołnierzy. Ponadto nad Waszyngtonem lata policyjny helikopter.
Komunikat wydała także amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa, w którym czytaliśmy, że "odloty z lotniska im. Ronalda Reagana w Waszyngtonie są wstrzymane ze względów bezpieczeństwa". Obecnie port pracuje normalnie.
ZOBACZ: Incydent na lotnisku w Wilnie. Litwini wykluczyli jedną z przyczyn
Reuters przytacza relację 43-letniej Stacey Walters, która jechała taksówką blisko miejsca strzelaniny. Usłyszała wówczas dwa głośne huki, krzyki "Pomocy!", a później zobaczyła uciekających ludzi i agentów Secret Service ścigających osobę w bluzie z kapturem.
Żołnierze Gwardii Narodowej w Waszyngtonie są na polecenie Trumpa
Okoliczności strzelaniny na razie nie są jasne. Burmistrz Waszyngtonu Muriel Bowser poinformowała, że napastnik działał z premedytacją.
Dyrektor FBI Kash Patel zapewnił, iż kierowana przez niego instytucja zaangażowała się w śledztwo. Zdarzenie będzie zakwalifikowane jako atak na funkcjonariusza federalnych organów ścigania. Obecność na miejscu agentów federalnych potwierdza również prokurator generalna Pam Bondi.
Szef Pentagonu Pete Hegseth poinformował, że Donald Trump polecił skierowanie kolejnych 500 żołnierzy Gwardii Narodowej do Waszyngtonu.
CNN zauważa, że żołnierze Gwardii Narodowej, w gronie których byli postrzeleni mundurowi, przebywają w Waszyngtonie na polecenie Donalda Trumpa, w ramach działań mających zwalczyć przestępczość w stolicy USA.
Artykuł jest aktualizowany.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej