Tragedia w Sanoku. Uzbrojony mężczyzna rzucił się na policjantów
Interwencja w mieszkaniu w Sanoku zakończyła się podwójną tragedią. Agresywny mężczyzna ranił dwóch policjantów i strażaka, którzy próbowali dostać się do lokalu, gdzie napastnik zabarykadował się z matką. Funkcjonariusze byli zmuszeni do siłowego wejścia oraz użycia broni służbowej. Mimo reanimacji życia mężczyzny nie udało się uratować. W jednym z pokoi służby odnalazły ciało jego matki.

Policja i straż pożarna zostały w czwartek ok. godz. 10 wezwane na interwencję do jednego z mieszkań w bloku przy ul. Sadowej w Sanoku.
Jak przekazał na antenie Polsat News st. kpt. Artur Giba z KP PSP w Sanoku, mężczyzna z zaburzeniami psychicznymi zabarykadował się w mieszkaniu wraz ze swoją matką, a w środku włączył się czujnik gazu.
ZOBACZ: 13-latek miał zabić brata. Nowe informacje
- Z uwagi na to, że nie otwierał drzwi i istniało też takie zagrożenie, że mógł odkręcić kurki z gazem, podjęto decyzję o siłowym wejściu do środka - przekazał Polsat News kom. Piotr Wojtunik z KWP w Rzeszowie.
Tragedia w Sanoku. Atak na funkcjonariuszy, w mieszkaniu znaleziono ciało
- Wówczas ten agresywny mężczyzna zaatakował ostrym narzędziem dwóch policjantów oraz ranił strażaka - przekazał policjant. Według doniesień lokalnych mediów była nim maczeta.
- Policjanci użyli na początku środków przymusu bezpośredniego m.in. gazu, natomiast te środki nie skutkowały, dlatego użyli broni palnej. Mimo reanimacji życia tego mężczyzny nie udało się uratować. W mieszkaniu policjanci znaleźli także ciało kobiety - relacjonował kom. Wojtunik.
ZOBACZ: Ciało mężczyzny w dryfującej walizce. Prokuratura postawiła zarzuty czterem osobom
Nie wiadomo, jaki jest stan zdrowia policjantów. - Strażak posiada ranę ciętą tułowia oraz ręki. Został zabrany przez śmigłowiec LPR do szpitala w Rzeszowie - poinformował st. kpt. Giba. Funkcjonariusz pozostał przytomny zarówno po ataku jak i w trakcie udzielania mu pomocy medycznej.
Strażak dodał, że nie ma potwierdzonych informacji co do tego, kto wezwał służby, ale "była to chyba sąsiadka". Nie był również w stanie powiedzieć, dlaczego ich wezwano.
Na miejscu trwają czynności wyjaśniające okoliczności zdarzenia pod nadzorem prokuratora.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej