Kreml reaguje na kolejową dywersję. "Rusofobia kwitnie"

Świat

- Tam rusofobia kwitnie - tymi słowami rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow zareagował we wtorek na informacje z polskiego rządu, iż tory kolejowe nieopodal Życzyna wysadzili Ukraińcy działający na zlecenie rosyjskiej FSB. Propagandowe stanowisko reżimu w Moskwie przytacza agencja Reutera.

Portret mężczyzny w średnim wieku, z siwiejącymi włosami i wąsami. Ubrany jest w ciemny garnitur i białą koszulę ze złotym krawatem.
PAP/EPA/RAMIL SITDIKOV/REUTERS POOL
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow

Jak uznał Dmitrij Pieskow, "Rosja jest oskarżana o wszelkie przejawy toczącej się wojny hybrydowej i bezpośredniej". W rozmowie z pracownikiem rosyjskiej, państwowej telewizji dodał, iż w naszym kraju "wszyscy starają się wyprzedzić europejską lokomotywę w tym względzie". - I rusofobia, oczywiście, tam kwitnie - nadmienił Pieskow.

Dywersja na torach. Kreml rzuca oskarżeniami o "rusofobię"

Akt dywersji na linii kolejowej nr 7 łączącej Warszawę z Lublinem oraz Dorohuskiem, gdzie mieści się polsko-ukraińskie przejście graniczne, został wykryty w niedzielę rano. Najpierw maszynista składu PKP Intercity "Wisłok" ostrzegł, iż wyczuł "nierówność" na torach nieopodal przystanku Mika. Ostrzeżony o tym został prowadzący pociąg Kolei Mazowieckich, któremu polecono zmniejszyć prędkość.


Właśnie drugi z kolejarzy zatrzymał swoją elektryczną jednostkę w miejscu, gdzie dywersanci wysadzili część toru na strategicznej trasie, którą - oprócz składów pasażerskich - jeżdżą też te towarowe, m.in. z pomocą humanitarną dla Ukrainy. Wyrwa w szynie miała około metra. Na miejsce wezwano służby oraz prokuraturę.

 

ZOBACZ: Zagrożenie terrorystyczne. Premier podnosi stopień alarmowy na kolei

 

Co więcej, w niedzielę wieczorem pociąg PKP IC "Górski" wjechał w miejsce na tym samym szlaku kolejowym, gdzie zerwana została trakcja elektryczna. Stało się to w pobliżu Puław. W składzie złamał się pantograf, a elementy infrastruktury służące do poboru energii wybiły niektóre szyby w jednym z wagonów. Szczęśliwie nikomu z prawie 500 osób na pokładzie nic się nie stało.

Wysadzone tory koło Życzyna. Tusk: Zidentyfikowani sprawcy dywersji

W poniedziałek premier Donald Tusk potwierdził, iż w Mice nieopodal Życzyna doszło do aktu dywersji, a tor uszkodzono za pomocą ładunku wybuchowego. Dzień później szef rządu, w specjalnym wystąpieniu w Sejmie, potwierdził, iż także w pobliżu Puław - a tym samym blisko strategicznych z punktu widzenia państwa zakładów azotowych - doszło do sabotażu.

 

- Akty dywersji przebiegały w odstępach czasowych. Pierwszy polegał na zamontowaniu na torze obejmy stalowej, która miała prawdopodobnie doprowadzić do wykolejenia pociągu. Zdarzenie to miało zostać utrwalone przez zamontowany w obrębie torowiska telefon komórkowy z powerbankiem - przekazał posłom Tusk.

 

ZOBACZ: "Znaleziono kabel". Nowe informacje prokuratury ws. dywersji na kolei

 

Potwierdził przy tym, iż próba ta "okazała się na szczęście zupełnie nieskuteczna". Do drugiego zdarzenia doszło w sobotę o 20:58, co zarejestrowała kamera monitoringu. - Ładunek wybuchowy został zdetonowany przy pomocy urządzenia inicjującego poprzez kabel elektryczny. Na miejscu zdarzenia zabezpieczono także pewną ilość materiału wybuchowego, który nie zdetonował - powiedział szef rządu.

 

Jak dodał Tusk, zidentyfikowani zostali sprawcy dywersji: to Ukraińcy współpracujący z rosyjską FSB. Wyjaśnił, iż jedna z podejrzewanych osób to obywatel Ukrainy skazany przez sąd we Lwowie w maju tego roku za akty dywersji. Drugi podejrzany to mieszkaniec Donbasu. - Przedostał się z Białorusi do Polski razem z pierwszym podejrzanym jesienią tego roku - dodał.

 

Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni

wka / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie