"Nieestetyczny kiosk". Decyzja urzędników likwiduje ich biznes

Polska

Pan Bernard ze Stargardu kupił kiosk dla schorowanej żony, by mogła dopracować do emerytury. Tak się jednak nie stanie. Urzędnicy przedwcześnie wypowiedzieli umowę, na podstawie której małżeństwo zajmowało pas drogowy. Powód? Kiosk jest "nieestetyczny". Materiał "Interwencji".

"Nieestetyczny kiosk". Decyzja urzędników likwiduje ich biznes
"Interwencja"
Rodzinny kiosk w Stargardzie ma zostać usunięty
Zobacz więcej

Trzy lata temu pan Bernard ze Stargardu postanowił stworzyć miejsce pracy dla swojej chorującej żony Jadwigi. Kupił kiosk z gazetami.

Rodzinny kiosk. Małżeństwo ma usunąć obiekt

- Po rozmowie z żoną stwierdzimy, że kupimy kiosk. Ona będzie miała zatrudnienie, otworzy swoją firmę, zatrudni córkę, czyli wszystko zostanie w rodzinie. Żona chorowała na boreliozę. Liczyłem, że w kiosku doczeka do emerytury – opowiada Bernard Ciupa.

 

ZOBACZ: Została sama z chorym synem. Nikt nie chce wynająć jej mieszkania

 

- To był taki kleszcz, który był niewykryty. Ugryzł mnie bez żadnych objawów i po kilku czy po kilkunastu latach, nawet tego nie wiadomo, nagle rzuciło mnie na podłogę, karetka musiała mnie zabrać. Leżałam przez tydzień czy dwa w szpitalu. Choroba dużo błędnika zniszczyła, w ogóle dokonała spustoszenia w organizmie. Jestem słaba, nie mam siły, nie mogę dźwigać – tłumaczy Jadwiga Patecka.

 

Przez prawie trzy lata pani Jadwiga prowadziła kiosk bez żadnych przeszkód. Jednak na początku października przyszło pismo z ratusza, że do końca roku małżeństwo ma usunąć obiekt.

 

- Prowadzący kiosk ma na to zgodę, na usytuowanie kiosku w tym miejscu do końca przyszłego roku, ale kiedy ta zgoda była wydawana, to było tam także zaznaczenie, że mogą pojawić się okoliczności, w których albo zgodę trzeba będzie cofnąć, albo skrócić jej czas. No i tak się stało właśnie teraz – mówił "Interwencji" Piotr Styczewski z Urzędu Miasta Stargard.

 

- Został bardzo precyzyjnie wskazany warunek, pod jakim można skrócić okres użytkowania pasa drogowego przez pana Bernarda: gdy ten pas będzie przeznaczony pod zaplecze budowy ronda. Tymczasem w dokumencie przesłanym do pana Bernarda przyczyna jest zupełnie inna – podkreśla radca prawny Janusz Krakowiak.

Kiosku nie będzie. Przeszkadza w "estetyce miasta"

Urząd w piśmie stwierdził, że fragment pasa drogowego, na którym stoi kiosk, stał się nagle potrzebny zarządcy drogi. Co istotne - kiosk w tym miejscu stoi od ponad pięćdziesięciu lat. Pan Bernard, który jest jego kolejnym właścicielem, poszedł do urzędu, żeby wyjaśnić sprawę. Wówczas okazało się, że przyczyna jest tak naprawdę zupełnie inna niż ta oficjalna.

 

ZOBACZ: "Interwencja" ujawniła dramat rodziny z Warszawy. Nowe oświadczenie policji

 

To zapis rozmowy zarejestrowanej ukrytą kamerą "Interwencji":

 

- On tam stoi 50 lat.

 

- Jak pan widzi, w mieście te kioski likwidujemy w pasach drogowych, ponieważ zgodnie z tym, co mówi planowanie przestrzenne, nie są one w żaden sposób estetyczne. One znikają z miasta. Taka została podjęta decyzja.

 

- Tu jest cały plan, gdzie stoi kiosk. Przecież można go przestawić. W czym on wam przeszkadza?

 

- W estetyce miasta.

 

- Ale co tam jest takiego nieestetycznego w tym kiosku, że wam się aż tak nie podoba, że trzeba go usunąć, trzeba ludzi wyrzucić na ulicę?

 

- My jesteśmy zarządcą pasa drogowego. Mamy do tego Wydział Planowania Przestrzennego i Rozwoju, który mówi nam o tym, co może zostać w pasie drogowym, a co jest sprzeczne z estetyką. Ja naprawdę nie będę się tutaj z nimi kłóciła.

Zarzuty do estetyki. "Dla mnie kiosk jest piękny"

- Z całą pewnością można postawić pewne warunki związane z estetyką obiektu, który ma się znaleźć w danym miejscu, ale tylko w momencie, kiedy jest udzielana zgoda czy podpisywana umowa. Natomiast w trakcie, kiedy już ten obiekt znajduje się w sposób legalny w tym miejscu, podnoszenie zarzutów co do estetyki nie znajduje uzasadnienia – komentuje radca prawny Janusz Krakowiak.

 

- Dla mnie kiosk jest piękny. Nie mam mu nic do zarzucenia, jeżeli jednak ktoś coś ma, to nie wiem, jakiś siding zrobi się dookoła, żeby był śliczny. Na dziś jest w Stargardzie dużo więcej ruin, które nie mają prawa bytu – dodaje pan Bernard.

 

ZOBACZ: "Interwencja" ujawniła dramat rodziny z Warszawy. Błyskawiczna reakcja z Sejmu

 

Mężczyzna obawia się, że jego żonie będzie bardzo trudno znaleźć nową pracę na trzy lata przed emeryturą. Z decyzją urzędu nie zgadzają się również mieszkańcy osiedla Zachód w Stargardzie.

 

- Przecież to jest jeden jedyny kiosk, który jest tutaj w pobliżu. Gdzie później mamy kupować bilety autobusowe? – pyta pani Iwona.

 

- Gazety przede wszystkim kupuję, są różne proszki, płyny, krzyżówki, kalendarz, zawsze coś kupiłam. To gdzie my mamy to wszystko robić? Dla starszych osób to problem – wskazuje pani Elżbieta.

 

- Jeśli chodzi o typowe kioski, to w Stargardzie ona w zasadzie już znikają. Poza kioskiem, o którym rozmawiamy, jest jeszcze tylko jeden, który zresztą ma zniknąć w przyszłym roku – powiedział Piotr Styczewski z Urzędu Miasta Stargard.

 

- Ja od urzędników nie chcę ani na chleb, ani mieszkania, ani ubrań z PCK. Chcę tylko, aby moja żona spokojnie pracowała. Jeżeli Urząd Miasta ma jakieś zarzuty co do estetyki kiosku, to dlaczego mnie o nich nie poinformował? Ja bym na dachu kwiatki posadził, jeśli to by ich miało uszczęśliwić. Nie ma problemu – podsumowuje pan Bernard.

 

Materiał wideo dostępny na stronie programu "Interwencja".

 

Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni

Jakub Pogorzelski / jp / polsatnews.pl / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie