"Nie znam". Polsat News przepytał polityków, jak działa system alarmowy

Syreny alarmowe mogą uratować życie, ale tylko wtedy, gdy wiadomo, co oznaczają. Politycy pytani w Sejmie o obowiązujący w Polsce system ostrzegania mieli spore problemy z odpowiedzią. - Wiem, że takowy istnieje, ale jeśli chciałaby pani, żebym odkodował poszczególne dźwięki, to nie, nie odkoduję - przyznał m.in. europoseł PiS Tobiasz Bocheński.
W Polsce obowiązują obecnie tylko dwa sygnały alarmowe przekazywane za pomocą syren. Trzyminutowy sygnał modulowany oznacza zagrożenie, a trzyminutowy sygnał ciągły - odwołanie alarmu.
Wątpliwości co do tego, czy jest to powszechna wiedza, pojawiły się po tym, jak w sobotę syreny alarmowe włączyły się na Lubelszczyźnie. Media obiegły nagrania, na których widać, że reakcja mieszkańców była znikoma - niektórzy nawet nie przerwali oglądania meczu.
Brakiem znajomości tych podstawowych sygnałów wykazał się również były szef MON Mariusz Błaszczak podczas programu "Graffiti" w Polsat News. Reporterka Natalia Glińska-Jackowska postanowiła sprawdzić, czy tę elementarną wiedzę posiadają inni politycy.
Sygnały alarmowe w Polsce. Politycy pochwalili się wiedzą
Poseł Koalicji Obywatelskiej Piotr Kandyba przyznał wprost, że sygnałów nie zna. - Dzisiaj akurat słyszałem o tym w mediach, rano, ale nie jestem w stanie w tej chwili powiedzieć, jak jest faktycznie - odpowiedział. Udało mu się jednak poprawnie rozpoznać, który sygnał oznacza zagrożenie, a który jego odwołanie.
Znacznie gorzej wypadł wiceminister spraw zagranicznych Andrzej Szejna. - No nie wymienię ich, ale jak słyszę, to się domyślam - stwierdził. Po usłyszeniu alarmu ostrzegającego o niebezpieczeństwie powiedział: To chyba jest nalot, ostrzeżenie przeciwlotnicze.
Gdy usłyszał sygnał odwołujący alarm, uznał natomiast, że należy schronić się w bunkrze. - Nie mam odpowiedniej wiedzy, ale postąpiłbym na pewno bezpiecznie dla swojego zdrowia - podsumował.
ZOBACZ: Błaszczak zapytany, jak odróżnić systemy alarmowe. Tak odpowiedział
Egzaminu nie zdał także europoseł PiS Tobiasz Bocheński. - Wiem, że takowy istnieje, ale jeśli chciałaby pani, żebym odkodował poszczególne dźwięki, to nie, nie odkoduję - przyznał.
Tłumaczył, iż pamięta jedynie z lekcji Przysposobienia Obronnego, że sygnały powinny różnić się w zależności od rodzaju zagrożenia, np. ataku chemicznego czy nuklearnego.
Jednocześnie ocenił, że obecny system ostrzegania jest przestarzały i należy go zastąpić nowoczesną, zintegrowaną aplikacją.
Jakie systemy alarmowe obowiązują w Polsce? "Nie znam"
Swojej niewiedzy nie ukrywała również posłanka Polski 2050 Ewa Szymanowska. - Ojej, przyznam szczerze, że nie znam - powiedziała. Po usłyszeniu pierwszego sygnału skojarzyła go z godziną "W", a sygnału odwołującego w ogóle nie rozpoznała.
Na tle kolegów i koleżanek z ław sejmowych wyróżnił się poseł PO Mariusz Witczak. - Tak, dużo się ostatnio o tym systemie mówi, on jest opisany w instrukcji rządowej - odpowiedział i wskazał poprawnie, że chodzi o trzyminutowy sygnał modulowany i ciągły.
ZOBACZ: "Coś niesamowitego". Kierwiński reaguje na słowa Błaszczaka
Podkreślił, że znajomość sygnałów powinna być powszechna i upowszechniana przez media, polityków, szkoły i samorządy. - Musimy wiedzieć, na czym polega alarm, który powinien kierować nas do źródeł informacji, i rozpoznawać moment jego odwołania - zaznaczył.
Czytaj więcej