To na ich dom spadł dron. "Mierzyłam ciśnienie, nagle usłyszałam huk"

Polska
To na ich dom spadł dron. "Mierzyłam ciśnienie, nagle usłyszałam huk"
Polsat News/Dariusz Stefaniuk
"Do tej pory nas nie wpuścili do domu. Musimy czekać" - mówiła pani Alicja

- Zeszłam z góry, usiadłam przy stole i zaczęłam mierzyć ciśnienie. Nagle usłyszałam huk. Ten samolot, to wszystko... wybiegliśmy na dwór. Tam zobaczyłam gruzowisko. Całe podwórko zasypane, blachą, pustakami, żużlem - opowiadała Polsat News Alicja Wesołowska z miejscowości Wyryki położonej 10 km od Włodawy. To na dom pani Alicji i jej męża Tomasza spadł rosyjski dron lub jego szczątki.

Do zdarzenia doszło w nocy z wtorku na środę, gdy około 20 rosyjskich dronów wleciało w polską przestrzeń powietrzną.
 

Starosta włodawski Mariusz Zańko informował rano w Polsat News, że uszkodzony został dach budynku mieszkalnego. - Szczegółów jeszcze dokładnie nie znamy, nie wiemy, czy to sam dron spadł na ten budynek i uszkodził ten dach i strop w budynku, czy to odłamki tego drona - mówił. 

 

ZOBACZ: "To, co pokazaliśmy, to duży sukces". Szef NATO o akcji w Polsce

 

- Z tego co wiem od mieszkańców, ludzie słyszeli wybuch, widzieli też polskie myśliwce. Sytuacja jest dosyć trudna, jest duży niepokój ze strony mieszkańców - dodał starosta.

Wyryki: To na ich dom spadł dron. Małżeństwo opowiada, co się stało

Uszkodzony budynek, to dom państwa Wesołowskich, emerytowanego małżeństwa. Jak opowiadała Polsat News pani Alicja, gdy tuż po zdarzeniu wyszli na zewnątrz, "całe podwórko było zasypane blachą, pustakami, żużlem". 

 

- Coś się też paliło w sypialni, z której dopiero wyszłam. Mąż to ugasił. Później już wstępu nie było, przyjechała straż, policja. Ze względów bezpieczeństwa już nas nie wpuścili na posesję - opowiadała. 

 

Wideo: "Mierzyłam ciśnienie, nagle usłyszałam huk". Dron zniszczył im dom 

 

 

ZOBACZ: Jak tanio zwalczać drony? Ekspert wymienia sposoby, ma pytanie do polityków

 

Małżeństwo rozmawiało z reporterem Polsat News Piotrem Kuśmierzakiem na chodniku, około godz. 15.

 

- Do tej pory nas nie wpuścili do domu. Musimy czekać, innego wyjścia nie mamy. Nie pójdę do sąsiadów, nie będę oglądać telewizji, bo myślami cały czas jestem tutaj - mówiła pani Alicja.

"Nie mogę odnaleźć psa"

Jak przekazała, "nie ma słów by opisać, co odzywa się w sercu. To dorobek całego naszego życia. Człowiek przeszedł na emeryturę, myślał, że spokojnie sobie pożyje, odpocznie po latach pracy, a wyszło jak wyszło".

 

Dodała, że po wszystkim nie może odnaleźć psa. - Zginął mi, nie wiem czy jest pod gruzami, czy ze strachu uciekł - podsumowała.

Michał Lao / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie