Sąsiedzi wstrząśnięci tragedią pod Koninem. "Miałam ich za wzór małżeństwa"

- Miałam ich za wzór małżeństwa - mówiła Polsat News jedna z mieszkanek Helenowa Pierwszego koło Konina. To tam doszło do tragedii, która błyskawicznie obiegła kraj. W szambie znaleziono 32-letnią kobietę oraz dwie jej córki. Niestety, nikt nie przeżył.
To tragedia tak szokująca, że nawet strażacy, którzy brali udział w akcji zostali objęci pomocą psychologiczną. Doszło do niej w niedzielę późnym wieczorem. Zgłoszenie z 22:17 postawiło na nogi wszystkie okoliczne służby.
Tragedia w Koninie. Niepokojące ślady obok szamba
- Zadzwonił mężczyzna i poinformował, że na jego posesji w rejonie szamba znajdują się niepokojące ślady, a jego żona i dwójkę dzieci zniknęły - opowiadała Sylwia Król z policji z Koninie.
Jak przekazał reporter "Wydarzeń" Stanisław Wryk, "te niepokojące ślady, to były ślady krwi". Pierwsi na miejscu pojawili byli strażacy, później medycy. Lekarz stwierdził zgon 32-latki.
Równolegle trwała walka o życie dziewczynek. Sześcio i siedmiolatka trafiły do szpitala w Koninie skrajnie wychłodzone, lekarze przez półtorej godziny robili, co w ich mocy.
- Miały zalane płuca, były wyziębione do bardzo niskich temperatur. Robiliśmy co można było, ogrzewaliśmy te dziewczynki niestety zmarły - tłumaczyła Maria Wróbel, naczelna pielęgniarka Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Koninie.
ZOBACZ: Tragedia koło Konina. Matka i jej dwie córki zginęły w szambie
Prokuratura nie ma wątpliwości, że wydarzenia w Helenowie Pierwszym, to nie wypadek, lecz efekt przestępstwa.
- Czynności prowadzimy z artykułu 148., czyli mowa to czynach polegających na zachowaniu sprawcy, który swoim zachowaniem zabija więcej niż jedną osobę - poinformowała Aleksandra Marańda z Prokuratury Rejonowej w Koninie.
Jak przekazał Stanisław Wryk z "Wydarzeń", było to tzw. samobójstwo rozszerzone.
- Plan zwykle jest taki, że ta matka, która jest zwykle w stanie depresji, dochodzi do wniosku, że dla jej dzieci i dla niej nie ma życia i nie ma przyszłości, że czeka je tylko nieszczęście i decyduje się uwolnić je od tego - tłumaczył psychiatra Jerzy Pobocha, który zajmuje się takimi skrajnymi przypadkami.
Według nieoficjalnych informacji 32-letnia kobieta zostawiła list. Śledczy czekają teraz na wyniki sekcji zwłok, które mają wykazać, czy dziewczynkom przed tragedią podano jakieś leki.
Sąsiedzi wstrząśnięci tragedią pod Koninem. "Wzór małżeństwa"
Sąsiadka rodziny, podobnie jak cała okolica, jest wstrząśnięta tragedią. - Nie było żadnych sygnałów, żeby tam działo się coś złego. To zaradny, pracowity chłopak, a ona zawsze elegancka i uśmiechnięta. Miałam ich za wzór małżeństwa - powiedziała Mariola Jędras, mieszkanka Helenowa.
- Te dziewczynki były tak rezolutne... Gdy jechały rowerem i mnie zobaczyły, potrafiły w jednej chwili się zatrzymać, zeskoczyć i krzyknąć "dzień dobry pani". Nie da się w to uwierzyć, nie mam słów. Chyba cała wioska nie spała do rana. Myślę, że ludzie długo się nie pozbierają - przekazała w rozmowie z Polsat News.
ZOBACZ: Pogrzeb Macieja "Slaba" Krakowiana. Rodzina pilota zwróciła się z prośbą
W jej ocenie 32-letnia zawsze sprawiała wrażenie "zadbanej i uśmiechniętej". - Nie było sytuacji, by nie porozmawiała. Ona najlepiej wie, co się stało. Może jakaś depresja... Jeśli była chora, to bardzo dobrze to maskowała. Nic nie wskazywało, że coś złego się tam dzieje - dodała sąsiadka.
Czytaj więcej