Hennig-Kloska zapowiada pozew przeciwko posłowi PiS. Wszystko po słowach w Polsat News

- Poseł Łukasz Kmita dostanie ode mnie pismo przedsądowe - zapowiedziała minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska. To odpowiedź na słowa polityka PiS, który w "Debacie Gozdyry" stwierdził, że szefowa resortu "reprezentuje niemieckie interesy bardziej niż interesy polskiego konsumenta". Wypowiedź padła w kontekście prezydenckiego weta to ustawy wiatrakowej.
Goście "Debaty Gozdyry" debatowali ostatnio na temat prezydenckiego weta wobec tzw. ustawy wiatrakowej. Obecny w studiu poseł PiS Łukasz Kmita przekonywał, że zaproponowane w niej przepisy skonstruowane zostały tak, by "szantażować prezydenta, budować spór i pokazywać, że prezydent jest przeciwko".
Krytykował również minister klimatu i środowiska, wskazując że służy zagranicznym interesom.
- MON zgłosiło uwagi do ustawy, ale pani (Paulina) Hennig-Kloska, reprezentująca moim zdaniem interesy niemiecki firm, wyrzuciła to. W moim przekonaniu reprezentuje niemieckie interesy bardziej niż interesy polskiego konsumenta - stwierdził.
Prowadząca program Agnieszka Gozdyra przyznała, że jest ciekawa, czy szefowa resortu pozwie Kmitę za te słowa. - Czekam na to - przyznał sam polityk.
"Debata Gozdyry". Kmita zarzuca Hennig-Klosce reprezentowanie "niemieckich interesów", minister zapowiada kroki prawne
Odpowiedź pojawiła się w piątkowym wydaniu "Debaty Gozdyry", w którym gościła Hennig-Kloska. Przyznała, że nie miała okazji obejrzeć występu posła PiS we wcześniejszym programie, jednak słyszała, że zabrakło mu "argumentów merytorycznych". Potwierdziła też, że w związku z jego słowami, zamierza wystąpić na drogę sądową.
- Ja już dzisiaj zapowiedziałam, że pan poseł dostanie ode mnie pismo przedsądowe i będzie miał do wyboru: albo wycofać się z tych słów, albo po prostu wytłumaczyć się z nich przed sądem - powiedziała minister.
ZOBACZ: Gorąco w studiu Polsat News. Kmita: Nie przeproszę, bo mam rację
Hennig-Kloska zasugerowała, że przedstawiciele opozycji sprzeciwiający się ustawie wiatrakowej nie posiadają merytorycznych argumentów. - Nie potrafię wybronić tego niezgodnego z interesem Polaków, polskich rodzin, polskiej gospodarki, ale także państwa polskiego weta prezydenta, które jest po prostu wbrew rozsądkowi, wbrew logice - oceniła.
Ustawa wiatrakowa. Minister środowiska odrzuca argumenty prezydenta
Agnieszka Gozdyra przypomniała Paulinie Hennig-Klosce, że prezydent, argumentując swoje weto, wskazywał na opinie Polaków i emocje społeczne. Minister nie przyjmowała takiego wytłumaczenia. - Gdyby chciał się faktycznie wsłuchać w głos obywateli, wyszedł najnowszy sondaż, który pokazuje, że ponad bodajże 56 proc. obywateli popiera podpisanie tej ustawy w takim brzmieniu, w jakim ona opuściła parlament - mówiła.
Szefowa resortu środowiska dodała też, że ustawa została skonstruowana tak, by to obywatele i samorządy mogły decydować o tym, gdzie umiejscowione będą elektrownia wiatrowe. Wskazywała też, że w projekcie istniał zapis umożliwiający zarobek osobom mieszkającym w ich pobliżu.
ZOBACZ: "Ulegli szarlatanom". Wicepremier krytykuje weto prezydenta
- Osoby mieszkające w sąsiedztwie takich inwestycji mogłyby zarabiać na zyskach z tego typu energii, by faktycznie pobudzać taką transformację oddolną, by nie tylko duzi producenci energii, ale również ludzie mogli na tym zarabiać - przekonywała.
Ustawa wiatrakowa. Jakie zapisy się w niej znalazły?
Projekt tzw. ustawy wiatrakowej zakładał znaczną liberalizację zasad budowy elektrowni wiatrowych na lądzie. Kluczowym punktem było odejście od zasady 10H (czyli konieczności lokalizacji turbin w odległości dziesięciokrotności ich wysokości) oraz skrócenie minimalnej odległości turbin od zabudowań z 700 do 500 metrów - pod warunkiem, że zgodę wyrazi dana gmina.
W projekcie przewidziano także uproszczenie procedur inwestycyjnych. Umożliwiono lokalizację turbin na podstawie Zintegrowanego Planu Inwestycyjnego, a procesy planistyczne i środowiskowe mogłyby być prowadzone równolegle. Istotne były również zapisy ułatwiające tzw. repowering, czyli wymianę starszych turbin na nowe. Wprowadzono jednak dodatkowe ograniczenia. Turbiny miały być stawiane w odległości minimum 1,5 km od parków narodowych.
ZOBACZ: Wiatraki dzielą koalicję. "Kołodziejczak nie przeczytał ustawy"
Jednym z najważniejszych nowych zapisów była propozycja Funduszu Partycypacyjnego. Przewidywał on, że mieszkańcy żyjący w odległości do 1 km od turbiny otrzymywaliby 20 tysięcy złotych rocznie za każdy 1 MW mocy zainstalowanej w pobliskiej farmie wiatrowej. Miało to rekompensować potencjalne uciążliwości.
Projekt dotyczył również rozwoju biometanu i biogazu. Najważniejszym elementem było wsparcie dla biometanu w instalacjach powyżej 1 MW poprzez system aukcyjny. Zakładano, że objętych nim zostanie około 300 milionów metrów sześciennych biometanu rocznie, co odpowiadałoby budowie około 50 instalacji.
Wprowadzono także doprecyzowania dotyczące rozliczeń między wytwórcami a operatorem energii odnawialnej oraz liberalizację systemu aukcyjnego dla źródeł paliwowych. Ustawa dawała również gminom możliwość lokalizowania biogazowni rolniczych powyżej 1 MW na podstawie własnej uchwały.
Czytaj więcej