Spór wokół nieobecności Polski w Waszyngtonie. "Nie będzie łatwo współpracować"

Trwa zamieszanie wokół nieobecności Polski na rozmowach w USA. Rzecznik prezydenta Rafał Leśkiewicz i Marcin Przydacz odpowiedzialny za politykę międzynarodową przekazali, że to przedstawiciele rządu nie zgłosili obecności Polski podczas ustaleń w ramach koalicji chętnych. W reakcji szef MSZ Radosław Sikorski zaprzeczył tym słowom. - Nie będzie łatwo współpracować - skwitował.
Rafał Leśkiewicz, rzecznik Karola Nawrockiego w "Sygnałach dnia" w Programie Pierwszym Polskiego Radia zaznaczył, że rozmowy w Waszyngtonie oznaczają rozpoczęcie procesu zakończenia wojny w Ukrainie. Jednocześnie tłumaczył, że "głos Polski był wyraźnie słyszalny przy okazji przygotowań do rozmów, które odbyły się w Waszyngtonie".
- Przed spotkaniem na Alasce i po nim prezydent Nawrocki uczestniczył w rozmowach z Trumpem i europejskimi liderami, a poza tym 3 września prezydent osobiście spotka się z Donaldem Trumpem - mówił Leśkiewicz.
Jego zdaniem kluczowe decyzje zapadną po spotkaniu Wołodymyra Zełenskiego z Władimirem Putinem, albo podczas trójstronnych rozmów, do których dołączy jeszcze Donald Trump. - My będziemy na każdym etapie obecni i nasz głos będzie słyszalny - zapewnił i dodał, że "interes Polski będzie mocno reprezentowany".
Szczyt w Waszyngtonie bez Polski. Pałac prezydencki wskazuje na Tuska i Sikorskiego
Kształt spotkania w Białym Domu omawiany był w sobotę i niedzielę w gronie przedstawicieli koalicji chętnych. W rozmowach - jak przekazał - uczestniczyli premier Donald Tusk i szef MSZ Radosław Sikorski. - Podczas tych spotkań nie zgłoszono chęci uczestnictwa Polski w spotkaniu organizowanym przez Donalda Trumpa - dodał Leśkiewicz.
To samo stanowisko w "Porannej Rozmowie" na antenie RMF FM wyraził Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta RP. - To oni (Sikorski i Tusk - red.) nie zgłosili obecności Polski na rozmowach w Waszyngtonie - przekonywał.
Z kolei Leśkiewicz dodał jeszcze, że "również kierownik ambasady Polski w Waszyngtonie nie podjął żadnych kroków", żeby reprezentant z naszego kraju pojawił się na rozmowach z Trumpem.
ZOBACZ: Trump nie zauważył, że mikrofon jest włączony. Powiedział kilka słów o Putinie
Przydacz tłumaczył, że "prezydent nie brał udziału w koalicji chętnych", bo "na wojnę polskich chłopców nie wyśle". Odnośnie relacji pałacu prezydenckiego z Ministerstwem Spraw Zagranicznych przekazał, że "kontakt jest, ale nie jest łatwy".
Prezydencki minister powiedział, że kancelaria prowadzi ciągłe rozmowy z administracją Trumpa. - Polska jest aktywna, obył się rozmowy telefoniczne - zapewnił odnosząc się do przebiegu spotkania europejskich liderów z prezydentem USA.
Szczyt w Waszyngtonie bez Polski. Reakcja Sikorskiego. "Mamy transkrypt"
Do słów Leśkiewicza i Przydacza na platformie X odniósł się Sikorski. "Wiceminister Przydacz dostał z MSZ szczegółową relację z telekonferencji Koalicji Chętnych i wie, że nie było tam żadnego zgłaszania obecności. Mamy transkrypt" - zaznaczył.
Szef MSZ dodał, że "nie będzie łatwo współpracować bez szacunku dla faktów i minimum dobrej woli".
O kwestie związane z brakiem polskiej delegacji w Waszyngtonie dopytywany podczas wtorkowej konferencji prasowej był też rzecznik MSZ Paweł Wroński. - Nie może być dwóch ośrodków polityki zagranicznej, bo nie da się prowadzić dwóch polityk zagranicznych. To co się stało uczy nas, że hasła pod tytułem "zdobyliśmy krzesło" - to po prostu nie jest polityka zagraniczna. Obydwa ośrodki powinny ze sobą współpracować - mówił odnosząc się do relacji między ministerstwem a kancelarią prezydenta.
Dalej wyjaśnił, że "minister Sikorski oczekuje na zaproszenie do pałacu", żeby "objaśnić prezydentowi wszystko to, co jest związane z polityką zagraniczną".
Czytaj więcej