Antyimigranckie manifestacje w całej Polsce. Doszło do incydentów

W kilkudziesięciu miastach w całym kraju odbyły się manifestacje pod hasłem "Stop imigracji!". W Warszawie przeszła także kontrmanifestacja środowisk lewicowych. Emocji nie brakowało. Przekonała się o tym reporterka Polsat News, która była zaczepiana przez agresywnego uczestnika protestów. Na miejscu pojawiła się również aktywistka znana jako Babcia Kasia. Interweniowała policja.
Ulicami Warszawy przeszli uczestnicy protestów pod hasłem "Stop imigracji", organizowanych przez Konfederację, oraz przeciwnicy tych zgromadzeń, zmobilizowani z kolei przez lewicowe środowiska polityczne. Sytuacja zaostrzyła się także w innych miejscach w kraju, jednak to właśnie w stolicy jeden z manifestujących naruszył nietykalność dziennikarki Polsat News. Obok znajdowali się funkcjonariusze policji.
Manifestacje Konfederacji w Warszawie. "Proszę mnie nie dotykać"
- Mogliby państwo zabrać tego pana? - słychać było słowa reporterki Katarzyny Rosickiej tuż po rozpoczęciu transmisji na antenie Polsat News.
- Zrobiło się już niebezpiecznie na tym proteście. Jesteśmy także zaczepiani jako media - tłumaczyła. - Proszę mnie nie dotykać - mówiła co chwilę do zaczepiającego ją mężczyzny.
Agresję uczestników pikiet nasiliło przybycie kontrmanifestujących, którzy sprzeciwiali się - jak tłumaczono - rasistowskim wystąpieniom. -Jak mogą państwo zobaczyć, tutaj mój operator też to pokaże, przyszli kontrmanifestujący - wyjaśniła dziennikarka.
WIDEO: Manifestacje w Warszawie, zrobiło się niebezpiecznie. "Proszę mnie nie dotykać"
Zanim połączenie zostało zakłócone, dało się usłyszeć, jak Katarzyna Rosicka kolejny raz prosi manifestanta, żeby się odsunął i "przestał kopać jej rzeczy". - Policja zabezpiecza to wszystko. Pan cały czas mnie zaczepia. Ten pan cały czas za mną chodzi - przekazała.
W późniejszej, popołudniowej relacji reporter Polsat News Piotr Witkowski podkreślał, że nie był to spokojny czas w Warszawie. Dwie manifestacje ludzi o skrajnych przekonaniach zmusiły funkcjonariuszy policji do kilkukrotnego interweniowania. Najgroźniejsza sytuacja miała miejsce przy Rotundzie. Demonstranci z Ruchu Obrony Granic Roberta Bąkiewicza, ale też sympatycy PiS, Konfederacji i Grzegorza Brauna, próbowali wedrzeć się na teren, gdzie trwała kontrmanifestacja. Rzucane były różne przedmioty, padały obraźliwe słowa.
Jednak wcześniej również przeciwnicy pikiet pod hasłem "Stop imigracji" próbowali zakłócić ich przebieg. Niechęć była wyraźna z obu stron.
Babcia Kasia wyniesiona przez policję
Na manifestacjach w Warszawie pojawiła się także jedna z najpopularniejszych aktywistek ostatnich lat - Katarzyna Augustynek, znana w mediach jako Babcia Kasia. Kamery Polsat News zarejestrowały moment, kiedy kobieta z zawieszonym na plecach tęczowym workiem - zostaje wyniesiona przez kordon policji.

Krótko po interwencji w mediach społecznościowych policja zamieściła komunikat. "Dzisiaj podczas zgromadzenia w okolicy Pasażu Wisławy Szymborskiej policjanci podjęli interwencję wobec grupy osób o odmiennych poglądach, która próbowała zakłócić przebieg zgromadzenia. Aby zapobiec naruszeniom ładu i porządku publicznego policjanci oddzielili grupę kordonem. Na miejscu obecni są policjanci z Zespołu Antykonfliktowego, których zadaniem jest łagodzenie emocji wśród uczestników" - napisano na X.
ZOBACZ: Tajemniczy raport ws. Trzaskowskiego wyciekł do mediów. "Partia obciachu"
Babcia Kasia, pochodząca z Warszawy emerytka, zwracała na siebie szczególną uwagę podczas Ogólnopolskiego Strajku Kobiet w 2020 roku, kiedy protestowała przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Ostatnio temat tamtych wydarzeń wrócił za sprawą ułaskawienia Roberta Bąkiewicza, który wówczas - jak stwierdził sąd - naruszył nietykalność Babci Kasi.
Aktywistka uczestniczy w protestach Ostatniego Pokolenia. Angażuje się także w blokady dróg, manifestacje pod kościołami i budynkami sądów.
Krzysztof Bosak: Polacy mają prawo do troski o poziom bezpieczeństwa
Przypomnijmy, że oprócz osób zachęconych do przybycia przez Konfederację, byli także zwolennicy Roberta Bąkiewicza i samozwańczego Ruchu Obrony Granic - oni także mieli angażować się w organizację pikiet.
Pikiety Konfederacji pod hasłem "Stop imigracji" rozpoczęły się w sobotę. Jak tłumaczyli posłowie i liderzy tego ugrupowania politycznego, akcja była wyrazem sprzeciwu wobec polityki migracyjnej obecnego i poprzedniego rządu. Ponadto manifestacje miały charakter podziękowania dla Straży Granicznej za służbę na rzecz ochrony porządku wewnętrznego.
ZOBACZ: Protesty przeciwko imigracji w całym kraju. Ważny apel policji
"Dość trwającej od lat polityki 'wpuszczania wszystkich, a kim są, ustali się później'. Polki i Polacy mają prawo do troski o poziom bezpieczeństwa we własnej Ojczyźnie. Nie ma w takiej postawie żadnej 'nienawiści', jak się próbuje nam wmówić!" - stwierdził wcześniej wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak we wpisie na platformie X.
Przed rozpoczęciem protestów w Białymstoku polityk dodawał, czego konkretnie oczekuje. - Bez zamknięcia Polski dla nielegalnej imigracji, bez rozpoczęcia akcji deportacyjnej, bez wyrzeczenia się poprawności politycznej, bez doposażenia Straży Granicznej i sił odpowiedzialnych za kontrolę legalności pobytu i bez kontroli rynku pracy bezpieczeństwo będzie ulegać stopniowemu pogorszeniu. Ta polityka musi się zmienić - przekonywał.
Zdaniem Bosaka agresja imigrantów przybiera na sile. - Próbują ranić naszych żołnierzy - powiedział. Domagał się też dymisji rządu Donalda Tuska, zamknięcia granic z Litwą, Ukrainą, Białorusią i Słowacją dla nielegalnej imigracji i tego, by żołnierze mieli prawo strzelania do przekraczających wbrew prawu granice.
"Stop imigracji". Zgłoszono niemal 100 zgromadzeń publicznych
Natomiast pikiety w Rzeszowie zaangażowały kilkaset osób. Wśród zgromadzonych pod urzędem wojewódzkim były osoby w różnym wieku, także dzieci - podaje PAP. Przemawiający poseł do Parlamentu Europejskiego Tomasz Buczek kierował słowa wsparcia do służb na granicy: "Macie nasze pełne wsparcie. Jak potrzeba, to strzelajcie".
ZOBACZ: Rekonstrukcja pomoże rządowi wyjść z kryzysu? Polacy zabrali głos
Według organizatorów w Lublinie pojawiło się około 500 osób. Kilkaset uczestników wyszło na ulice także w Bielsku-Białej - organizatorzy zbierali podpisy poparcia pod inicjatywą kierowaną do bielskiej rady miejskiej, by opowiedziała się za uchwałą przeciwko przyjęciu nielegalnych imigrantów oraz za likwidacją Centrum Integracji Cudzoziemców.
Na Rynku w Katowicach w manifestacji o charakterze antyimigracyjnym wzięły udział - według policji - około 3 tysiące osób. Jak poinformowała PAP jedna z mieszkanek - w trakcie wystąpień jeden z kibiców miał rozbić pełną butelkę wysokoprocentowego alkoholu w tłumie. Ulicę dalej zebrała się kilkuosobowa grupa kontrmanifestujących. Zorganizowana przez Komitet Obrony Demokracji kontrmanifestacja, trwająca 15 minut, odbyła się też w Olsztynie. Skandowano wulgarne hasła, w górze trzymano transparenty z napisani tożsamej treści.
Do podobnych zgromadzeń doszło też m.in. w Gdańsku, Łodzi, Wrocławiu, Szczecinie i Opolu. Gdańskie protesty przyciągnęły ponadto sympatyków Ruchu Narodowego, Młodzieży Wszechpolskiej oraz grupy kibiców Lechii Gdańsk. Uczestnicy krzyczeli: "Precz z komuną", "Polak w Polsce gospodarzem" i "Stop masowej imigracji".
W całym kraju zgłoszono niemal 100 zgromadzeń publicznych. Policja stara się kontrolować manifesty, żeby ograniczyć utrudnienia ruchu. Do uczestników zgromadzeń wystosowano apel o wyważone działania, tłumacząc, że w kwestii prawa do protestów "nie jest to wolność nieograniczona".
Czytaj więcej