Ich codzienność to życie w hospicjum. Rodzice chorej Anayi oskarżają medyków

Polska
Ich codzienność to życie w hospicjum. Rodzice chorej Anayi oskarżają medyków
Polsat News
Mała Anaya codziennie walczy o życie

Córka pani Joanny i pana Mirosława urodziła się z oceną 0 w skali Apgar i w głębokim niedotlenieniu. Tuż przed planowanym porodem, w szpitalu w Mrągowie pani Joanna otrzymała antybiotyk, po którym nastąpił wstrząs anafilaktyczny. Według rodziców dziewczynki antybiotyk był zbędny. Mała Anaya może umrzeć w każdej chwili. Materiał "Interwencji".

W maju ubiegłego roku pani Joanna i pan Mirosław dowiedzieli się, że po raz kolejny zostaną rodzicami. Mimo że są już po czterdziestce, to oboje bardzo się ucieszyli.

 

- Byłam w szoku, tym bardziej, że w ogóle się nie spodziewałam, że zajdę jeszcze w ciążę, myślałam, że mam dwie córeczki i na tym skończę, no ale życie pokazało co innego – opowiada Joanna Brzostek.

Wielka radość i niespełniona nadzieja. Państwo Joanna i Mirosław walczą o życie córki

- Radości nie było końca. Zawsze chciałem mieć dużą rodzinę, niespecjalnie decydowaliśmy się na kolejne dziecko, ale Pan Bóg pobłogosławił i byłem naprawdę wniebowzięty – wspomina Mirosław Brzostek.

 

Najszczęśliwsze były jednak ich nastoletnie córki.

 

- Mama przyszła i przekazała tak oficjalnie, że musimy porozmawiać. Mieliśmy jakieś takie dobre przeczucie, usiedliśmy wszyscy, i dowiedziałyśmy się, że prawdopodobnie będziemy miały rodzeństwo – opowiada Arika Brzostek.

 

ZOBACZ: Mówili, że nie było go na pogrzebie Oskarka. "Interwencja" pokazuje nagranie

 

- Bardzo się cieszyłam, bo już kiedyś prosiliśmy rodziców, bo zawsze chciałyśmy mieć jeszcze młodsze rodzeństwo – dodaje Vanessa Brzostek.

 

Nic nie zapowiadało dramatu.

 

- Wszystkie moje wyniki były idealne, każdy się dziwił, że jestem w takim wieku, a urodzę zdrową córeczkę – mówi Joanna Brzostek.

"Modliłam się, żeby usłyszeć jej głos"

18 listopada 45-letnia pani Joanna, będąc w dziewiątym miesiącu ciąży, z powodu wysokiego ciśnienia trafiła do szpitala w Mrągowie. Zdecydowano, że pozostanie tam aż do porodu.

 

- Doktor stwierdził, że nie wypuści mnie już do domu bez dziecka. Wstałam rano, jeszcze kazali mi liczyć ruchy maleństwa, było ich 22. Pamiętam, że cieszyłam się, że jest wszystko ok. Przyszła pielęgniarka, powiedziała, że już na salę porodową mam się zgłosić, że poda mi jeszcze antybiotyk. Liczyłam, że urodzę i będzie to za mną – relacjonuje Joanna Brzostek.

 

- Antybiotyk nie powinien być w ogóle podany. Wymaz był robiony 5 listopada, wynik był ujemny. Żona nie powinna dostać tego antybiotyku, no ale niestety ktoś stwierdził, że jednak profilaktycznie podadzą go – wtrąca Mirosław Brzostek.

 

- No i jak podała mi ten antybiotyk, to się zaczęło. Po prostu zaczęłam się dusić. Ona pytała tylko, co mi jest, a ja nie umiałam odpowiedzieć, bo po prostu się dusiłam. Nie wiem, co było dalej, miałam takie prześwity, że gdzieś biegniemy. Najbardziej pamiętam już blok operacyjny, że jest tak dużo lekarzy, że coś się dzieje, a ja nie słyszę płaczu swojego dziecka. To najwyraźniej pamiętam, bo się modliłam, żeby usłyszeć jej głos – dodaje pani Joanna.

Ciągłe życie w niepewności. Anaya miała nie przeżyć doby

Dziewczynka urodziła się z oceną 0 w dziesięciostopniowej skali Apgar. Była głęboko niedotleniona. Natychmiast przewieziono ją do specjalistycznego szpitala w Olsztynie, ale lekarze nie dawali szans na przeżycie.

 

- Pani doktor powiedziała, że stan małej jest tak ciężki, że do rana nie przeżyje, nie ma szans. Ale Pan Bóg miał inne plany i malutka jest z nami – komentuje Mirosław Brzostek.

 

Dziewczynka, mimo bardzo złych rokowań, przeżyła. Jednak dotychczasowe siedem miesięcy życia spędziła w hospicjum lub szpitalu, jedynie sporadycznie bywając w domu.

 

- Zobaczyliśmy ją, kiedy ona jeszcze leżała na intensywnej terapii. Miała podpięte dużo maszyn. Pani doktor zapytała, czy na pewno chcemy do niej wchodzić, bo może nas przerazić ten widok, że ona po prostu nie reaguje na nic, że tylko leży. Ale kiedy do niej weszliśmy, pamiętam, jak chyba dotknęłam jej stópki, a ona ruszyła paluszkami u nóg – wspomina Arika Brzostek.

 

- I podniosła rączkę, za chwilę podniosła się nóżka. To było coś takiego, że… To było to światełko, które dało nam nadzieję, że jednak to nie jest wszystko przekreślone, że będzie dobrze. Od tamtej pory codziennie jeździliśmy do córki, rozmawialiśmy z nią, przytulaliśmy ją. Robiliśmy wszystko, żeby być jak najdłużej, jak najczęściej u niej w szpitalu, żeby czuła, że jesteśmy. I z dnia na dzień, parametry podnosiły się. To wszystko pokazywało, jak kontakt z nami daje jej siłę, żeby walczyć. Walczyła i walczy dalej. Nadal nie wiemy jednak, co przyniesie jutro. Każda godzina, każda sekunda, to jest życie w niepewności. Nie oszukujmy się, nie śpimy po prostu od momentu, kiedy to się wydarzyło. Nie przespaliśmy ani jednej minuty spokojnie – opowiada Mirosław Brzostek.

 

- Anaya od 19 maja w domu. Nie wiem, czy jej stan się poprawia, lekarze nie dają nawet nadziei - dodaje Joanna Brzostek.

Fatalny błąd medyczny? Prokuratura bada sprawę

Mała Anaya może umrzeć w każdej chwili. Wyjaśnieniem przyczyn koszmaru, z którym na co dzień musi mierzyć się rodzina państwa Brzostków, zajęła się prokuratura. A oto stanowisko szpitala w Mrągowie:

 

"Trwa obecnie postępowanie wyjaśniające. Przekonanie pacjentki czy jej najbliższej rodziny co do popełnienia błędu przez personel medyczny ma walor subiektywny, czemu trudno się dziwić. Tym bardziej zatem istotne jest, aby sprawę zbadały organy czy instytucje niezależne i niezwiązane z żadną ze stron. (…) Ze wstępnych ustaleń wynika, iż w sprawie nie doszło do popełnienia błędu medycznego. (…) Nie wystąpiły przesłanki, których zaistnienie skutkowałoby koniecznością skierowania pacjentki do ośrodka o wyższym stopniu referencyjności…" - mgr Piotr Jakubczyk, prezes Zarządu Szpitala w Mrągowie.

 

ZOBACZ: "Interwencja" ujawniła dramat rodziny z Warszawy. Błyskawiczna reakcja z Sejmu

 

- Ja nie potrzebuję żadnych odszkodowań, żadnych pieniędzy, niech naprawią to, co zepsuli. Niech teraz sprawią, żeby moje dziecko było tak zdrowie, jak było na wszystkich badaniach podczas ciąży – zaznacza Mirosław Brzostek.

 

- Dla mnie jest tylko marzeniem, żeby jeszcze ktoś inny nie przechodził tego co my, żeby nikt więcej nie cierpiał – podsumowuje Joanna Brzostek.

 

Materiał wideo "Interwencji" można obejrzeć TUTAJ.

red / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie