Specjalne środki bezpieczeństwa w Sądzie Najwyższym. Manowska "spodziewa się wszystkiego"

Polska
Specjalne środki bezpieczeństwa w Sądzie Najwyższym. Manowska "spodziewa się wszystkiego"
Polsat News
Pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska

Tylko jakieś nadzwyczajne okoliczności, typu uwięzienie sędziów, mogłyby spowodować, że protesty wyborcze nie zostaną rozpatrzone na czas - powiedziała I prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska. Dodała, że w związku ze "skalą nienawiści wśród Polaków" ma ona "obowiązek spodziewać się wszystkiego", dlatego wprowadziła specjalne środki ostrożności w Sądzie Najwyższym.

Prof. Małgorzata Manowska była pytana na antenie Radia ZET m.in. o przebieg badania protestów wyborczych, które spłynęły do SN. Przyznała, że większość z nich to gotowe formularze przygotowane przez polityków i prawników związanych z obozem władzy.

 

Mówiła też, że ma obawy o możliwe zakłócenia procesu rozpatrywania tych dokumentów i wprowadziła specjalne środki bezpieczeństwa na terenie Sądu Najwyższego.

Prezes SN: Mam obowiązek spodziewać się wszystkiego

Prowadzący zapytał swojego gościa o to, czy istnieje zagrożenie, że SN nie zdąży rozpatrzeć protestów wyborczych do 2 lipca. Manowska odparła, że "tylko jakieś nadzwyczajne okoliczności, typu zamach, czy uwięzienie sędziów mogłyby spowodować, że te protesty nie zostaną rozpatrzone na czas".

 

ZOBACZ: Karol Nawrocki zwrócił się do Donalda Tuska: Czas porzucić histerię

 

- Przy tej skali nienawiści jednych Polaków do drugich Polaków, mam obowiązek spodziewać się wszystkiego i zabezpieczyć, jak tylko mogę najlepiej Sąd Najwyższy i siebie przed wszystkim - odparła I prezes SN pytana, czy naprawdę spodziewa się "zamachu lub próby uwięzienia sędziów".

 

Dodała, że zdecydowała się na wprowadzenie specjalnych środków ostrożności w Sądzie Najwyższym. Nie zdradziła jednak jakich.

Manowska: Większość protestów to "giertychówki"

Manowska przyznała, że do SN wpłynęło około 50 tys. protestów wyborczych. Dodała, że może ich być więcej.

 

- Ta liczba już przekroczyła 50 tys., ale czekamy jeszcze na informację z Poczty Polskiej, czy coś jeszcze przyjedzie do SN - wyjaśniła.

 

- Indywidualnych protestów jest kilkaset sztuk. Ponad 90 proc. to są protesty powielane, których wzór został udostępniony przez posła Giertycha. Pracownicy SN nazywają je "giertychówkami". Kilka tysięcy protestów to wzór udostępniony przez pana Wawrykiewicza - dodała.

 

- Z tych "giertychówek", które wpłynęły do SN, bardzo duża liczba - parę tysięcy protestów - ma PESEL-e posła Giertycha, bo ludzie nie potrafili nawet wpisać swojego PESEL-u. Protest, który jest dotknięty tego typu wadami będzie pozostawiony bez rozpoznania - wspomniała prezes SN.

 

ZOBACZ: Nieprawidłowości w liczeniu głosów. Sąd Najwyższy rozpatrzy protesty, jest data

 

- Jeśli wpływa w ciągu paru dni 50 tys. pism procesowych, to proszę sobie wyobrazić ten proces organizacyjno-technicznie. Trzeba każdą z przesyłek otworzyć, przeczytać, ostemplować, zarejestrować w systemie i puścić dalej do oceny - opisywała rozmówczyni Rymanowskiego.

 

Wyjaśniła, że "taka nieodpowiedzialna akcja, lekkomyślność nie dokuczyła sędziom, nie dokuczyła mnie, jako prezesowi, tylko dokuczyła pracownikom SN", którzy pracowali również w długi weekend. 

Mateusz Balcerek / ml / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie