"W dniu zabójstwa był na zajęciach". Znajomi o sprawcy ataku na UW

Osoba cicha, wyobcowana, ponadprzeciętnie inteligentna - taki obraz Mieszka R. wyłania się z opowieści tych, którzy go znają. Sprawca makabrycznej zbrodni na Uniwersytecie Warszawskim tłumaczył później śledczym, że jest drapieżnikiem, który musi zabijać ofiary. Dodał też, że ma "supermoce".
Uniwersytet Warszawski. Tydzień temu doszło tu do potwornej zbrodni. Jej ofiarą padła pani Małgorzata, 53-letnia pracownica portierni. Sprawcą okazał się Mieszko R., student trzeciego roku prawa.
- Mieszko R. na jednym z nagrań w sieci pytany jest: Gdzie mógłby żyć w alternatywnej rzeczywistości? To może być Związek Radziecki. Ale gdyby się udało podbić Europę i cały świat - odpowiada.
Znajoma o Mieszku R.: To była cicha osoba
- To była osoba, z którą chodziliśmy na wykłady. To była osoba, która była cicha. Jest to szok, takie rzeczy się wydarzyły w biały dzień. Na wykładzie zachowywał się bardzo spokojnie, siedział na uboczu. Kolekcjonował broń, uczęszczał na kryminalistykę. Myślę, że mógł mieć jakieś fascynacje w tym kierunku - opowiada znajoma Mieszka R.
- Nie brał żadnych leków, wiemy, że nie leczył się psychiatrycznie. Nie jest to osoba, która byłaby wcześniej notowana - zaznacza Piotr Antoni Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
- Możemy mieć do czynienia z człowiekiem, który ma dwie twarze. Przez otoczenie jest postrzegany jako osoba normalna. I dopiero w zaciszu, kiedy ma do czynienia z ofiarą, te fantazje realizuje - mówi Łukasz Wroński, profiler z Centrum Psychologii Kryminalnej.
- Chłopak jak chłopak. Z tego, co ja pamiętam, to zawsze był ubrany na czarno, nigdy jasnych kolorów. To tyle mogę powiedzieć - mówi z kolej sąsiad Mieszka R.
ZOBACZ: Zabójstwo na UW. Obrońca Mieszka R. zaprzecza wersji prokuratury
Mieszko R. ma 22 lata. Pochodzi z Gdyni. Jego ojciec jest znanym w Trójmieście prawnikiem. Chłopak ma dobrą opinię. Nigdy nie sprawiał żadnych poważnych problemów. Jest ponadprzeciętnie inteligentny. Zawsze osiągał wybitne wyniki w nauce.
Od znajomej Mieszka R. słyszymy, że w dniu zabójstwa "wrócił z rodzinnego Trójmiasta, o 13:00 był na zajęciach, zachowywał się bardzo normalnie, bardzo cicho, nie było nic po nim widać".
- Decyzja o tym, że powinien kogoś zaatakować, pojawiła się podczas jego pobytu na Uniwersytecie Warszawskim i to wynika z protokołu przesłuchania, gdzie mówi, że "postanowiłem, że chcę, zechciałem i zrobiłem to" - informuje Piotr Antoni Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Brutalny atak na UW
Jest 7 maja tego roku. Około godziny osiemnastej Mieszko R. wciąż jest na uniwersyteckim kampusie. Ma ze sobą plecak. W pewnym momencie zauważa panią Małgorzatę, która zamyka drzwi od jednego z budynków. Mieszko R. z plecaka wyjmuje siekierę i atakuje.
- To było kilkadziesiąt ciosów, bardzo szybko zadawanych, pokrzywdzona próbowała się bronić - relacjonuje Piotr Antoni Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
ZOBACZ: Tragedia na UW. Rektorowi łamał się głos. "Zginęła matka trójki dzieci"
Dodał również, że "doszło do znieważenia zwłok ludzkich i takie zarzuty są postawione podejrzanemu". W plecaku podejrzanego znaleziono bagnet, scyzoryk i książkę: "Dialogi" Konfucjusza.
Chwilę po ataku Mieszko R. zostaje schwytany i obezwładniony przez ochroniarza uniwersytetu, który trafia w stanie krytycznym do szpitala. W zatrzymaniu pomaga funkcjonariusz Służby Ochrony Państwa, który tego dnia przebywa na terenie kampusu. Następnego ranka Mieszko R. zostaje dowieziony do prokuratury. Wygłasza tam oświadczenie, które mrozi śledczym krew w żyłach.
Mieszko R. twierdził, że posiada "super ekstra moce"
- W jego głowie pojawił się podział na różne osoby typu ofiara i drapieżnik. I albo jest się ofiarą, albo drapieżnikiem, a drapieżnik musi pozbawiać życia ofiary. Twierdzi też, że jakieś super ekstra moce może też posiadać od pewnego czasu i posiadał… Jakie to supermoce, to na tym etapie jeszcze tajemnica śledztwa, natomiast to będzie musiało być dość głęboko zweryfikowane i przez psychologa, i przez psychiatrów. Podczas składania wyjaśnień żadnego płaczu nie było, nie było też skruchy - usłyszała ekipa "Interwencji" od Piotra Antoniego Skiby z warszawskiej prokuratury.
- Tego typu twierdzenia są charakterystyczne również dla osób, które przejawiają urojenia. Może mu się też wydawać, że jest nadczłowiekiem, dokonywać różnych czynów po to, żeby potwierdzić tę swoją niezwykłość - wskazuje Łukasz Wroński, profiler z Centrum Psychologii Kryminalnej.
ZOBACZ: Atak na UW. Premier zwrócił się do prezydenta
- Pani z portierni była zupełnie przypadkową osobą, na którą natrafił Mieszko - uważa znajoma Mieszka R.
- Wiemy jedno: mój mocodawca potrzebuje pomocy i to jest główny teraz element, na którym będziemy się koncentrować - słyszymy od Macieja Zaborowskiego, adwokata Mieszka R.
Sprawca ataku na UW został aresztowany
Decyzją sądu Mieszko R. został aresztowany na trzy miesiące. Spędzi je na oddziale psychiatrycznym Aresztu Śledczego w Radomiu. Niebawem najprawdopodobniej zostanie poddany specjalistycznej obserwacji. Po jej zakończeniu biegli zadecydują, czy popełniając zbrodnię był poczytalny.
- Żyjemy w państwie, w którym można wszystko zgonić na chorobę psychiczną i wybronić się jakąś niepoczytalnością… Dużo osób z Uniwersytetu boi się, że dadzą mu "żółte papiery" i po pięciu, czy dziesięciu latach wyjdzie na wolność i nadal będzie nam zagrażał - przyznaje znajoma studenta.
Materiał wideo "Interwencji" można obejrzeć TUTAJ.
Czytaj więcej