Tłum demonstrantów w Warszawie. "Sytuacja jest ekstremalna"
- Nie chcemy przyjeżdżać do Warszawy ze słoikami. Sytuacja jest ekstremalna - mówią związkowcy, którzy zjawili się we wtorek w stolicy przed siedzibą resortu aktywów państwowych. Reprezentują załogi kopalni Bogdanka oraz elektrowni Kozienice i Połaniec. Jak twierdzą, zgromadziło się około dwóch tysięcy osób. - Chcemy wiedzieć, jak transformacja energetyczna będzie wyglądała - słyszymy.
Związki zawodowe z kopalni węgla Bogdanka oraz elektrowni Kozienice i Połaniec zgromadziły się we wtorek przed siedzibą Ministerstwa Aktywów Państwowych. W resorcie trwają rozmowy ze związkowcami.
Według przedstawicieli protestujących zgromadziło się około dwóch tysięcy osób. Jak opisała reporterka Polsat News, na miejscu jest bardzo głośno, wyją syreny, a niektórzy z demonstrantów odpalili race.
ZOBACZ: Afera wokół kontrasygnaty Donalda Tuska. Kancelaria Prezydenta nie ma wątpliwości
- Związki zawodowe spotkały się dzisiaj, ponieważ chcieliśmy wręczyć petycję, w której to zasygnalizowaliśmy brak rozmów ze związkami zawodowymi. Sytuacja jest co najmniej ekstremalna, dlatego że związki zawodowe Bogdanki, Kozienic, Połańca zjednoczyły swoje sił - mówi Sebastian Bieniek z Międzyzakładowego Związku Zawodowego Energetyków przy elektrowni Kozienice.
Protest górniczych związkowców. "Nie chcemy przyjeżdżać ze słoikami"
Protestujący pytani, czego się domagają, podkreślają, że nie mają postulatów płacowych. - Przyjechaliśmy walczyć o nasze regiony, o stabilizację pracy i żebyśmy wiedzieli, jak ta transformacja energetyczna będzie przebiegała, bo na ten moment nie uzyskaliśmy konkretnych odpowiedzi - mówi Jacek Świrszcz ze Związku Zawodowego Górników w Polsce przy kopalni Bogdanka.
- To zmusiło nas do kolejnych konsekwentnych działań. Po raz pierwszy w historii Bogdanki i zakładów Kozienice i Połaniec jesteśmy w tak licznym gronie. Załoga jest zbulwersowana, że dialog społeczny nie jest prowadzony - uzupełnia Świrszcz.
ZOBACZ: TK zdecydował ws. komisji sejmowej. Chodzi o Pegasusa
Wskazywał, że w Bogdance, Kozienicach czy Połańcu "nie ma przemysłu". - My chcemy pracować u siebie i Warszawa musi to zrozumieć. Nie chcemy przyjeżdżać tutaj ze słoikami - mówi związkowiec.
Polskie górnictwo. "Zdajemy sobie sprawę, że transformacja przed nami"
Według Sebastiana Bieńka największym problemem jest kontakt z ministerstwami. - Odbijamy się od ściany. Nie jesteśmy w stanie dotrzeć do nikogo, kto chciałby z nami uczciwie porozmawiać - wskazywał.
- Zdajemy sobie sprawę, że transformacja jest przed nami i do niej dojdzie, ale chcemy ją przeprowadzić sprawiedliwie. Mamy nadzieję, że otworzą się przed nami drzwi do rozmów - dodał Bieniek.
Czytaj więcej