Zaciśnięta dłoń. Gest, który powinien znać każdy kierowca

Porady
Zaciśnięta dłoń. Gest, który powinien znać każdy kierowca
pixabay
Gest "help me". Czemu warto go znać?

Czasami nie trzeba wiele, by uratować życie - cudze lub własne. Jeden dyskretny gest jest w stanie pomóc w naprawdę kryzysowej sytuacji. Znak "help me" - "pomóż mi" to informacja, że jest się ofiarą przemocy. W jaki sposób go pokazać? Jak go rozpoznać i poprawnie odczytać? I być może najważniejsze: jak należy zareagować, gdy ktoś daje nam znać, że ma poważny problem?

W zasadzie w każdej chwili i w każdej sytuacji można stać się adresatem tego niemego wołania o pomoc. Ofiary przemocy bardzo często nie mogą dać jawnego sygnału, że borykają się z życiową tragedią. Boją się i mają niewielkie możliwości zaalarmowania innych osób. Dlatego opracowano i propaguje się gest "help me".

 

Ma on kilka zalet. Po pierwsze, bardzo łatwo go odczytać. Po drugie, "wołać" o pomoc można w bardzo wielu sytuacjach, wystarczy być w zasięgu wzroku odbiorcy. Po trzecie, znak "pomóż mi" przełamuje bariery językowe i kulturowe. Jest bardzo uniwersalny, a dzięki mediom - rozpoznawalny na całym świecie.

Jak poznać, że ktoś potrzebuje pomocy?

To prosty sygnał. Aby zakomunikować komuś bycie w niebezpiecznej sytuacji, należy pokazać otwartą rękę. Następnie dłoń należy zacisnąć w pięść i schować kciuk do środka. Nie jest to trudne, a może uratować komuś życie.

 

Warto zwrócić uwagę na to, w jak wielu sytuacjach ktoś może adresować swój apel o udzielnie wsparcia. Ludzie rzadko uświadamiają sobie, że wykonując codzienne czynności, napotykają wiele zupełnie obcych sobie osób, po których nie widać ich codziennej katorgi.

 

Ofiara może zatem doczekać się wybawienia przebywając w restauracji czy galerii handlowej, poprzez sygnalizowanie gestu przechodniom, obsłudze w restauracji lub klientom w sklepie.

 

ZOBACZ: Czego nie jeść przed snem. Te produkty koniecznie wpisz na czarną listę

 

Jest to też znak, który powinni znać kierowcy. Dlaczego? Bo często dochodzi do interakcji wzrokowej na przykład podczas oczekiwania na zielone światło lub stojąc w korku.

 

Kilka lat temu media obiegł przykład nastolatki ze stanu Kentucky w USA. Dziewczyna była przetrzymywana przez 61-letniego mężczyznę. Chciał on ją przewieźć do innej części kraju.

 

Podczas przymusowej podróży dziewczyna dawała dyskretne sygnały, że jest w niebezpieczeństwie. Jeden z kierowców trafnie odczytał gest i domyślił się, że przygląda się ofierze przemocy. Wezwał policję. Mężczyzna został zatrzymany.

Gest "help me". Jak zareagować?

O tym, jak poprawnie zareagować, można przeczytać na stronach polskiej policji. Mundurowi apelują, by zachować zimną krew i dyskrecję, gdy jest się takiego rodzaju wołania o pomoc. Nie można dać po sobie znać świadomości powagi sytuacji, jakiej jest się obserwatorem. Zachowanie ofiary często jest bowiem bacznie obserwowane.

 

Podobnie jak komunikaty, które wysyła do innych osób. Sprawca przemocy mógłby więc odczytać, że coś jest nie tak. A to mogłoby nawet pogorszyć sytuację poszkodowanego. Interakcję z ofiarą trzeba zakończyć tak, jakby nic szczególnego się nie wydarzyło.

 

ZOBACZ: Czego nigdy nie myć w zmywarce? Na liście znajdziesz co najmniej kilka niespodzianek

 

Oczywiście, po odczytaniu sygnału "pomóż mi", należy powiadomić o tym policję i opisać sytuację. Nie można tracić z oczu zarówno cierpiącej osoby, jak i sprawcy.

 

Należy pamiętać, że tego typu gesty mogą przekazywać nie tylko dorośli, ale i dzieci. Także do nich trafiają publikowane w sieci instruktażowe nagrania i grafiki przedstawiające wykonanie znaku "help me". Dla dziecka te kilka ruchów dłonią może być nieraz jedyną znaną i możliwą do przekazania prośbą. Dlatego z uwagą należy podchodzić do tego typu zachowań.

red / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie