Krzysztof Sobolewski zrzekł się immunitetu. Grozi mu grzywna
Były sekretarz Prawa i Sprawiedliwości Krzysztof Sobolewski poinformował, że zrzekł się immunitetu poselskiego. Polityk, który był pełnomocnikiem wyborczym PiS ma odpowiadać za nieusunięcie plakatów PiS po wyborach parlamentarnych. O ukaranie Sobolewskiego zawnioskowała w lutym białostocka straż miejska.
O poprawności oświadczenia dotyczącego zrzeczenia się immunitetu przez posła PiS zadecyduje w najbliższy wtorek sejmowa Komisja Regulaminowa Spraw Poselskich i Immunitetowych.
Poseł PiS zrzekł się immunitetu. Odpowie za plakaty wyborcze
Sam Krzysztof Sobolewski potwierdził w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że poczuwa się do odpowiedzialności za zaistniałą sytuację z uwagi na pełnioną podczas kampanii przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi funkcję pełnomocnika wyborczego PiS.
Prawo wyborcze stanowi, iż wszelkie plakaty, banery i hasła wyborcze muszą zostać usunięte w terminie do 30 dni od wyborów. Kara grzywny za niewywiązanie się z tego zadania może wynieść nawet 5 tys. złotych.
ZOBACZ: Premier Tusk reaguje na awarię. "Informowany o wszystkich zdarzeniach"
Wyjątkiem od tej sytuacji jest m.in. przypadek, w którym plakaty, hasła wyborcze i banery znajdują się na nieruchomościach, obiektach lub urządzeniach nienależących do Skarbu Państwa, państwowych osób prawnych, jednostek samorządu terytorialnego lub ich związków i stowarzyszeń.
Krzysztof Sobolewski nie jest już sekretarzem generalnym PiS
Krzysztof Sobolewski jest byłym sekretarzem generalnym Prawa i Sprawiedliwości. Tej posady zrzekł się w październiku 2023 r. po tym, jak partia Jarosława Kaczyńskiego straciła władzę w parlamencie i zapowiedziała gruntowne zmiany w ramach rozliczeń.
Jak podawały media, Sobolewskiemu zarzucano przede wszystkim to, że nie potrafił odpowiednio zmobilizować struktur PiS do walki o kolejną kadencję, ale też to, że sam uzyskał słaby wynik i kojarzył się z nepotyzmem.
ZOBACZ: Przemysław Wipler nie wyklucza nowego rządu. "Scenariusz na stole"
To m.in. właśnie on należał do tzw. tłustych kotów, których eliminację z życia publicznego zapowiadał Jarosław Kaczyński. Wszystko dlatego, iż jego żona po dojściu PiS do władzy zasiadła w radach nadzorczych trzech państwowych spółek.