Pracownicy lotniska nie mogli w to uwierzyć. W walizce miała własne serce
30-letnia kobieta została zatrzymana przez kontrolę bezpieczeństwa na lotnisku w Australii. W jej bagażu podręcznym odkryto ludzki organ, co wzbudziło zaniepokojenie funkcjonariuszy. Okazało się, że było to serce samej pasażerki, która chciała "mieć je przy sobie".
30-letnia Jessica Manning opisała w mediach społecznościowych historię, której doświadczyła na lotnisku w Australii. Pracownicy kontroli bezpieczeństwa odkryli w jej bagażu serce, które zawinęła w plastikową torbę. W celu wyjaśnienia sprawy została zatrzymana na lotnisku przez około godzinę.
ZOBACZ: Tragiczny wypadek na lotnisku w Amsterdamie. Człowiek wpadł do silnika samolotu
Funkcjonariusze bardzo się zdziwili, gdy usłyszeli, że serce należy do niej samej. Kobieta wyjaśniła, że urodziła się z sześcioma wadami serca. Przez lata przeszła ponad 200 operacji. W 2016 roku nowozelandzcy lekarze stwierdzili u niej niewydolność wątroby, która była spowodowana powikłaniami po jednej z nich.
Jej serce zostało przeczepione. "Jest bezpieczne w mojej szafie"
Wówczas lekarze zaczęli rozważać przeprowadzenie przeszczepu - pierwszego w tym kraju. - Ponieważ nie wykonano go nigdy w Nowej Zelandii ani Australii u osób urodzonych z problemami z sercem, zajęło im dużo czasu, aby zdecydować, czy jest to sytuacja, w której warto zaryzykować przeprowadzenie takiego zabiegu - powiedziała kobieta.
ZOBACZ: Niebezpieczny incydent w przestworzach. Samolot musiał zawrócić
Ostatecznie lekarze dali zielone światło. W kwietniu 2017 roku została wpisana na listę osób do przeszczepu, a 16 miesięcy później otrzymała nowe serce. Niesprawny organ postanowiła oddać na rzecz nauki. Jednak po kilkunastu miesiącach powiedziano jej, że "serce nie jest już potrzebne" i z powrotem trafiło ono w jej ręce.
Nie wiedząc, co innego ma z nim zrobić, postanowiła zapakować je hermetycznie w plastikową torebkę i trzymać je w domu "na pamiątkę".
W czerwcu Jessica przeprowadziła się do Australii. Serce zabrała ze sobą, ponieważ "chciała je mieć przy sobie". Ochrona lotniska musiała ustalić, czy przewożenie organu jest legalne i bezpieczne. - Mam je teraz i jest bezpieczne w mojej szafie - zdradziła kobieta.
Czytaj więcej