"Interwencja": Zamiast remontu mostu, wywłaszczenia. Rolnicy są wściekli
Mieszkańcy wsi koło Limanowej walczą o remont mostu, który zamknęli urzędnicy. Gmina odpowiada, że konieczna jest budowa nowej przeprawy i proponuje tańsze rozwiązanie. Na mocy specustawy chce pozbawić rolników… części ziemi pod budowę okrężnej drogi. Pomysł wywołał ostry sprzeciw w regionie. Materiał "Interwencji".
Wielopokoleniowe gospodarstwa rolników położone są we wsi Owieczka nieopodal Limanowej. Przez blisko pięćdziesiąt lat był tu most. Sześć lat temu uszkodziła go powódź, ale wyłączony z użytku został dopiero jesienią 2022 roku, gdy władze gminy ogłosiły budowę nowej drogi do osady.
- W 2022 roku ten temat był poruszany na zebraniu wiejskim sołectwa Owieczka, a następnie na początku października były przeprowadzone konsultacje, spotkanie wiejskie dotyczące wyłącznie przebiegu planowanej budowy drogi do przysiółka Podlaski. Dwie rodziny wyrażają sprzeciw, stąd jest ten konflikt - twierdzi Bogdan Łuczkowski, wójt Gminy Łukowica.
Rolnicy mogą stracić ziemię. Protestują przeciwko budowie drogi
- Na tym zebraniu większość mieszkańców nie godziła się na budowę drogi, tylko zażądaliśmy budowy mostu. Doszło do tego, że urzędnicy gminni widząc, że przegrywają sprawę, ogłosili, że zrobią następne zebranie z jakimś tajnym głosowaniem w sprawie budowy mostu. I tak łeb temu urwali i to zebranie nie odbyło się aż do dzisiaj - mówi Jan Koszut, sadownik, który może stracić ziemię pod budowę drogi.
- Wójt nam powinien pomóc, a nie jeszcze szkodzić. Przez moją działkę nie przechodzi ta planowana droga, ale jestem za mostem. Będziemy chodzili dwa kilometry do przystanku najbliższego, a tak mamy tylko 500 metrów do mostu. Jak nam drogę zrobią, to nie będziemy mieć dostępu do przystanku, dadzą nam busa na parę domów? - wątpi pani Zofia, mieszkanka przysiółka Podlaski.
ZOBACZ: "Interwencja". Chciała odzyskać garaż, stanie przed sądem
Rolnicy nie chcą dobrowolnie oddać ojcowizny, dlatego Rada Gminy Łukowica zdecydowała, że zostaną wywłaszczeni specustawą. Jan Koszut z rodziną należy do trzeciego pokolenia, które żyje z sadu, dla niego takie rozwiązanie oznacza koniec upraw i długi. Droga przechodzi przez sad rolnika w trzecim wariancie.
- Ja się na to nie godzę. Nie godzę się z tego względu, że to utrudni mi całkowicie działalność. Pole nie jest kwadratowe i prostokątne, tylko jest owalne, każdy ruch mam już przemyślany, gdy sadziłem, żeby się można było poruszać. W pocie czoła żeśmy z żoną pracowali, żeby dojść do takiego etapu, a oni teraz ot tak chcą sobie kawałek tortu ukroić, jak gdyby nigdy nic - zaznacza Jan Koszut.
- Musi być jakieś rozliczenie z tego i nikogo nie obchodzi nic. To my będziemy karę płacić - dodaje Barbara Koszut, żona pana Jana.
Gminna inwestycja zagraża kontraktom unijnym
O tym, że mieszkańcy nie będą mogli zrealizować kontraktów unijnych, urzędnicy dowiedzieli się od ekipy "Interwencji".
- Takich informacji nigdy od nich nie dostaliśmy. Część upraw na pewno "chwycimy", tylko w większej części jest to po tym terenie zakrzewionym - informuje Aneta Witowska z Referatu Inwestycji i Rozwoju Gminy Łukowica.
Reporterka: Czy państwo wliczyliście w budowę drogi chociażby kary, które trzeba będzie Unii zapłacić za to, co ci państwo nie wyhodują, i za to, co stracili? Czy to też żeście brali pod uwagę w kosztorysach?
Urzędniczka: Nie.
Reporterka: To kto zapłaci te pieniądze?
Urzędniczka: To będzie zabezpieczone w budżecie gminy. Po wycenieniu dostaniemy decyzję, jakie kwoty musimy zwrócić osobom, które poniosły jakiś tam uszczerbek.
ZOBACZ: "Interwencja". Musi zapłacić ogromne rachunki za prąd. Reklamację odrzucono
- To ja już nie będę wchodził w te szczegóły - mówi starosta limanowski Mieczysław Uryga, gdy pytamy, kto zapłaci rolnikom, gdy trzeba będzie zwrócić unijne dofinansowanie. - To nie jest takie zaburzenie produkcji, bo tam wchodzi w rzecz parę arów najwyżej albo szczątki arów - dodaje.
- Mówiłem o tym na zebraniu, ale nikt na to nie reagował, nie chce tego słuchać. To tak jakby kamieniem rzucać o ścianę i to się odbija - uważa sadownik Jan Koszut.
Naprawa mostu jest droższa niż budowa drogi?
Losy mostu wydają się być przesądzone, mimo to rolnicy twardo chcą jego remontu lub budowy nowego. Tymczasem gmina opublikowała cztery warianty 700-metrowej drogi, o szerokości siedmiu metrów. W każdym wariancie biegnie ona nieopodal zakładu, w którym obecny wójt pracował do objęcia urzędu.
ZOBACZ: "Interwencja": Dojazd do domów zamknięty na kłódkę. Siostry nie przejadą
- Most na chwilę obecną będzie rozebrany. Gmina ma termin do 31 maja. Jeżeli go nie rozbierze do tego czasu, to będziemy postępować zgodnie z przepisami i wejdziemy w tryb egzekucji. Będziemy przymuszać zobowiązanego do wykonania decyzji - informuje Adam Wiśniewski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Limanowej.
- Chcą rozebrać to, co istnieje, dowód rzeczowy zlikwidować, żeby nas postawić przed faktem dokonanym - uważa Jan Koszut, sadownik.
- Koszt budowy drogi opiewa na około trzy miliony, a koszt budowy mostu na około sześć - informuje Bogdan Łuczkowski, wójt Gminy Łukowica.
Cały materiał "Interwencji" można zobaczyć TUTAJ.
Reporter: Ludzie mówią: mamy cztery warianty drogi, w każdym z tych wariantów ta droga zaczyna lub kończy się koło zakładu przemysłowego, w którym pan pracował, panie wójcie.
Wójt: Ta droga wychodzi powyżej tego zakładu i...
Reporter: Ale w każdym z czterech wariantów biegnie koło tego zakładu.
Wójt: Bo nie ma nawet innej możliwości, żeby połączyć tę drogę z przysiółka Podlaski z tą drogą Świdnik-Jadamwola.
"Chcą zniszczyć dorobek całej mojej rodziny"
- Jeśli dokumenty spełniają wszystkie wymogi prawne, ja decyzję muszę wydać, w tym wypadku, pozytywną. W tej chwili sprawa jest jeszcze w takiej fazie, gdzie mieszkańcy mogą wnosić prawne zastrzeżenia, które muszą być brane od strony tych pozwoleń, które obowiązują do wydania pozytywnej opinii - mówi Mieczysław Uryga, starosta limanowski.
- Byłbym zdziwiony, gdyby starosta doszedł do wniosku, że specustawa nie ma tu zastosowania, ponieważ ta droga zapewnia mieszkańcom przysiółka Podlaski bezpieczny dojazd mieszkańcom przysiółka Podlaski - komentuje Bogdan Łuczkowski, wójt Gminy Łukowica.
ZOBACZ: "Interwencja". Budują metro. Podwórko emerytki zamienili w plac budowy
Niezależnie od tego jaką decyzję wyda starosta, któraś ze stron będzie niezadowolona i z pewnością będzie się odwoływać do wyższej instancji, chociażby do wojewody.
- Chcą mi to zabrać, zniszczyć, dla nich to jest nic. Ojcowizna to jest rzecz święta, jak człowiek nie ma korzeni, to jest nikim. Oni chcą mnie wykorzenić stąd. Zniszczyć mój dorobek, całej mojej rodziny - uważa Jan Koszut.