Zdjęli dach i przerwali remont. Od grudnia nic się nie dzieje

Polska
Zdjęli dach i przerwali remont. Od grudnia nic się nie dzieje
"Interwencja"
"Interwencja". Zdjęli dach i przerwali remont

Przyszli w środku zimy, zdjęli dach, rozebrali komin, nowy postawili krzywo i przerwali prace remontowe. Są one wstrzymane od grudnia. Mieszkańcy czterech lokali w Cedyni zdani są tylko na siebie. Lokatorzy nie mogli tradycyjnie ogrzewać mieszkań, w dodatku zapłacili za nowy przewód kominowy, bo stary zniszczyli robotnicy. I dostali podwyżkę czynszu. Materiał "Interwencji".

Państwo Ławniczakowie z Cedyni całą zimę mieszkali bez dachu. Zarządca wspólnoty mieszkaniowej przerwał prace remontowe pod koniec grudnia i do dzisiaj nie skończył. Rodzina szukała pomocy u burmistrza i dyrektora wydziału lokalowego. Bez skutku.

 

- Kto w ogóle przychodzi zimą robić taki remont dachu, gdzie wtedy były mrozy, spadł śnieg? Oni przychodzili w śnieg, rozłożyli rusztowanie. Komin postawili krzywo, co widać gołym okiem - opowiada Marek Ławniczak.

 

- Stary komin był w takim stanie, że się sypał, wszystko nam się waliło i dachówki też leciały. Gdy rozbierali ten komin, został zasypany do środka wkład. Zgłosiłam to do dyrektora komunalki, który raz przyjechał, zobaczył, że u sąsiadki się kopci dym i dał nam zakaz palenia w piecu. I na tym polegało rozwiązanie. Grzaliśmy się grzejnikami, dostaliśmy 1200 zł. A jeszcze musieliśmy wydać ponad 13 tys. zł, żeby włożyć wkład kominowy – mówi Paulina Ławniczak.

 

- To jest z ich winy, to oni zasypali komin i to my przez nich musieliśmy wyłożyć swoje pieniądze, żeby to wszystko zrobić – dodaje Marek Ławniczak.

Remont dachu w Cedyni zaczęli zimą. Od grudnia nic się nie dzieje

Pod koniec grudnia, gdy dach był zdjęty, a roboty ustały, rodzina otrzymała pismo o podwyżce czynszu – z dotychczasowych 300 zł na 1200 zł. Wspólnota liczy cztery lokale, tylko mieszkanie Ławniczaków jest własnościowe. Małżeństwo poprosiło o dokładne wyliczenia na piśmie, ale znów bez skutku.

 

Reportaż "Interwencji" możesz zobaczyć tutaj

 

- Rozmawiałam z sąsiadami, oni mają mieszkania komunalne i od grudnia nie dostali żadnej podwyżki. A my 1200 zł - zaznacza Paulina Ławniczak.

 

- Nie wiemy na jaki okres, jaka dokładna suma, kto wziął, ile my mamy z tego udziału, a ile reszta mieszkańców trzech lokali komunalnych. Nic nie jest na piśmie, tylko słownie, że mamy płacić tyle i tyle co miesiąc. I dziękuję, do widzenia, zamknął pan drzwi – opowiada Marek Ławniczak.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Kolejarze zajęli ich działki, nie dostali żadnego odszkodowania

 

Próbowaliśmy skontaktować się z zarządcą, ale bezskutecznie. Burmistrz Cedyni zgodził się na rozmowę, ale jednocześnie nakazał, by dyrektor Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Cedyni oraz zarządca wspólnoty mieszkaniowej również stawili się na spotkanie z Interwencją. Okazało się, że panowie są rodzonymi braćmi.

 

Marek Blachnierek, zarządca wspólnoty: Były problemy z wyłonieniem wykonawcy remontu tego dachu, kiedy już wyłoniliśmy tego wykonawcę, spotkał go taki nieszczęśliwy los, że zmarł.

 

Reporterka: Kiedy zmarł ten wykonawca?

 

Zarządca: W połowie marca.

 

Reporterka: To niedawno, a robota leży od grudnia.

 

Zarządca: No tak, ale jaki miałem ja na niego wpływ, kogo mam ukarać teraz? Do końca marca miał umowę, mogłem dopiero wyciągnąć jakiekolwiek konsekwencje po zakończeniu umowy. To był błąd, że niepotrzebnie odkryliśmy ten dach, trzeba było to wiosną zacząć.

 

Reporterka: No właśnie, a w grudniu się odkrywa dachy?

 

Zarządca: Wie pani, pogoda na to wskazywała, że można to robić.

 

Reporterka: Nie ma pan sobie nic do zarzucenia, nie widzi pan jakiejś niegospodarności ze swojej strony?

 

Zarządca: Nie, przecież pieniądze są na koncie wspólnoty.

 

Reporterka: Współwłaściciel budynku de facto chyba powinien wiedzieć, że jest wzięty kredyt?

 

Zarządca: Ja na podstawie zgody właścicieli brałem. To nie jest tak, że ja sobie pójdę do banku i wezmę na jakąś instytucję.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Dojazd do domów zamknięty na kłódkę. Siostry nie przejadą

 

- Ja się po prostu wstydzę tego, to dziwna bezradność zarządcy, który wpadł w jakąś tam pułapkę z wykonawcami i nie mógł sobie poradzić. A mam informację akurat dzisiaj od niego, że może jutro, najpóźniej w poniedziałek wchodzi kolejny wykonawca, który obiecał mu, że dokończy to zadanie - komentuje Andrzej Zarzycki, ustępujący burmistrz Cedyni.

 

To fragment rozmowy z Zenonem Blachnierkiem, p.o. dyrektora Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Cedyni.

 

Reporterka: Czy nie warto zmienić zarządcę?

 

Dyrektor: To zastanowimy się później, jak już zostanie dach zrobiony.

 

Reporterka: A nad czym tu się zastanawiać, ja wiem, że pan może mieć sentyment, bo to brat. Ktoś źle oszacował robotę.

Dyrektor: A czego pani ode mnie żąda?

 

Reporterka: Pan jest dyrektorem.

 

Dyrektor: Ja pilnowałem sprawy, stało się, jak stało, niefortunność, zdarzenie losowe.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Od początku tłumaczy, że to był wypadek. Prokuratura ma inne zdanie

 

- Chciałabym wyjść i zobaczyć, że jest w końcu zrobiony remont, jest dach cały, by nie martwić się przy jakichkolwiek opadach deszczu, porywach wiatru - podsumowuje Paulina Ławniczak.

red / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie