"Interwencja". Od początku tłumaczy, że to był wypadek. Prokuratura ma inne zdanie
Michał Kozdęba próbuje udowodnić, że jego brat niesłusznie znalazł się w areszcie tymczasowym. Mężczyzna trafił tam po tym, jak pan Michał został dźgnięty nożem w brzuch. Bracia od początku twierdzą, że był to nieszczęśliwy wypadek. Materiał "Interwencji".
45-letni pan Michał Kozdęba pochodzi z Bieszczad. Wiele lat temu wyjechał pracować za granicą. Zawsze w wyjazdach towarzyszył mu o 14 lat młodszy brat Wojciech.
- Mieszkaliśmy w Anglii, w Szkocji razem przez większość życia. Ja kupiłem dom na Dolnym Śląsku do remontu. Coś tam go podremontowaliśmy, jakieś dachy. W Bieszczady przyjechaliśmy wówczas odpocząć, na koncert, zobaczyć rodzinę. Po prostu się pobawić – opowiada Michał Kozdęba.
"Interwencja". Bracia przyjechali w Bieszczady
Był długi sierpniowy weekend 2022 roku. Bracia przyjechali w Bieszczady na kilka dni. Odwiedzali rodziców, babcie, spotykali się ze znajomymi, świętowali. Okazji do picia alkoholu nie brakowało. Tragedia wydarzyła się w nocy z 13 na 14 sierpnia. Bracia nocowali w mieszkaniu służbowym u swojego ojca w Wołosatem.
- Wojtek wrócił, uchachany, trochę pogadaliśmy. No i jak to Wojtek... Wojtek chorował na raka dość długo i potem jak wygrał walkę - apetyt. On potrafi zjeść konia z kopytami i dalej chodzi głodny. Więc zaczął się kręcić za żarciem. Żeby chyba nie hałasować, postanowił sobie przygotować to gdzieś na zewnątrz, zabrał, co mu było potrzebne. Ja leżałem, a ponieważ wypiliśmy jeszcze po kielichu, jak Wojtek wrócił, po prostu mnie pogoniło do toalety - wspomina Michał Kozdęba.
Wówczas doszło do dramatu.
ZOBACZ: "Interwencja". Urzędnicy winią go za pożar mieszkania. Biegły stwierdził coś innego
- Biegnąc do tej toalety nie myślałem, że Wojtek może tam być, chciałem się tam jak najszybciej dostać, a Wojtek w tej łazience mył naczynia po swojej kolacji. Wpadłem na niego, dość wysoki próg, musiałem zawisnąć na chłopie, zrobiło mi się ciepło. Okazało się, że mam ranę brzucha - relacjonuje Michał Kozdęba.
- Oni jeden za drugim, by w ogień skoczył. Widzieliście tamto miejsce, ja sam nieraz, jak z łazienki wychodziłem, a kolega wchodził, to aż mnie cofało. To różne odruchy można wykonać w tym momencie - twierdzi Tomasz Kozdęba, ojciec braci.
Synowie wołali o pomoc
Pan Tomasz jest pracownikiem Bieszczadzkiego Parku Narodowego. To on wybiegł ze służbowego pokoju na korytarz, gdy synowie wołali o pomoc. I choć przy całym zajściu nie było żadnych świadków, a pan Michał od początku mówił, że to nieszczęśliwy wypadek, jego brat trafił do aresztu z zarzutem usiłowania zabójstwa.
ZOBACZ: "Interwencja". Podpisała testament i trafiła do domu seniora. Przyjaciółki ruszyły z odsieczą
- Ciężko o tym mówić. Tydzień dochodziłem do siebie. Spodziewałem się, że go szybko wypuszczą, a później się okazało, że pani prokurator czyni ciągle jakieś problemy. To jakieś badania, to coś tam, to od nowa wszystkich przesłuchiwanie. Ja sobie nie wyobrażam, że u nas w Polsce można tak lekceważyć sobie człowieka. Nie rozumiem tego – komentuje Tomasz Kozdęba.
Michał Kozdęba zapewnia, że na żadnym etapie sprawy nie mówił, by brat go zaatakował.
- Odkąd leżałem na tej nieszczęsnej podłodze, mówiłem, że to był wypadek. Chłopaki z GOPR-u wiedzieli, że to był wypadek. Więc ja nie mam pojęcia, skąd ta brednia wyszła – zaznacza.
"Interwencja". Nie przyznał się do winy
Kilka dni temu ruszył proces w sprawie dźgnięcia nożem. Sędzia nie zgodził się na pokazywanie wizerunku pana Michała i pana Wojciecha na sali rozpraw.
- Oskarżam Wojciecha K., że w nocy z 13 na 14 sierpnia 2022 roku działając w zamiarze bezpośrednim, usiłował pozbawić życia swojego brata Michała K. w ten sposób, że ugodził pokrzywdzonego nożem w okolice podbrzusza, (…) co spowodowało ciężki uszczerbek na zdrowiu wymienionego w postaci choroby realnie zagrażającej życiu, jednak zamierzonego celu nie osiągnął – mówiła Justyna Radzik-Czuba z Prokuratury Rejonowej w Lesku.
Oskarżony brat nie przyznał się do zarzucanych mu czynów.
- Nie ma takiej możliwości, żebym ja komukolwiek, kiedykolwiek, a szczególnie w tamtym momencie, żebym chciał coś komuś zrobić. A szczególnie jak tam jest w oskarżeniu, że ja miałem zamierzony cel pójść za bratem, że wziąłem specjalnie nóż, że ja poszedłem zabić brata. Jaki cel? Jakby mój brat zniknął z tego świata, to dla mnie nie ma sensu nic. Ja jestem z bratem 24 godziny na dobę od małego - tłumaczył pan Wojciech.
Wideo na stronie "Interwencji"
- To był wypadek, ja od początku to powtarzam, od pierwszej minuty, jak to się stało, to był wypadek. Ja mówiłem to panom goprowcom, ratownikom medycznym, mówiłem to w szpitalu – tłumaczył przed sądem pan Michał.
Sędzia: - Czy pan z tytułu tego zdarzenia ma do brata jakiś żal?
Michał Kozdęba: - Że nie pojechał na koncert ze mną, bo był ostatni.
Sędzia: - Tylko to?
Michał Kozdęba: - I do siebie, że go nie mam od półtora roku. Zwariować idzie, przecież ja nie mam do kogo gęby otworzyć. To jest mój jedyny najlepszy przyjaciel.
Sędzia: - Czy w jakiś sposób brat pana przeprosił za to zdarzenie?
Michał Kozdęba: - Ale on mnie nie ma za co przepraszać. Ja mu muszę oddać półtora roku, bo przeze mnie tam wylądował. A stracił już tych lat kilka przez raka.
Po tych słowach na twarzy oskarżonego pana Wojciech pojawiły się łzy.
"Interwencja". Chcą, by koszmar się skończył
Kolejna rozprawa została wyznaczona na 19 kwietnia. Pan Michał i jego rodzice mają nadzieję, że koszmar wreszcie się skończy i pan Wojciech odzyska wolność.
ZOBACZ: "Interwencja". Nowy dom może się zawalić? Pan Kamil pokazuje ekspertyzę
Prokurator Maria Chrzanowska z Prokuratury Rejonowej w Lesku nie chciała odpowiedzieć na nasze pytania, gdy pojawiliśmy się w sądzie. Wyjaśnienia przesłano mailem:
"Postępowanie sądowe w tej sprawie znajduje się w początkowym stadium, stąd wypowiadanie się w chwili obecnej o kwalifikacji prawnej zarzucanego oskarżonemu czynu (…) jest nieuzasadnione z uwagi na interes prowadzonego postępowania".
Michał Kozdęba podkreśla, że nie odczuwa żadnych skutków zdarzeń feralnej nocy.