Bezdomny miał za hot-doga przyznać się do przestępstw. Zmiany we wrocławskiej policji

Polska
Bezdomny miał za hot-doga przyznać się do przestępstw. Zmiany we wrocławskiej policji
Polsat
Wicekomendant Małgorzata B. złożyła raport o odejście na emeryturę

Małgorzata B., wicekomendant z komendy Wrocław-Krzyki, złożyła raport w celu odejścia na emeryturę - ustaliło "Państwo w Państwie". Nazwisko funkcjonariuszki pojawia się ws. chorego psychicznie bezdomnego 35-latka, któremu policjanci mieli przypisywać przestępstwa, których nie popełnił. Tak mieli polepszać statystyki. Policji powołała specjalny zespół do wyjaśnienia sprawy.

Bezdomny, chory mężczyzna miał okazać się receptą wrocławskich policjantów na złe statystyki. Został oskarżony o 26 czynów, z których najprawdopodobniej popełnił tylko kilka. Działo się tak, ponieważ mundurowi chcieli poprawić wyniki wykrywalności przestępstw i wykazać, że potrafią prowadzić sprawy wieloczynowe. Mężczyzna miał przyznać się m.in. w zamian za hot-doga ze stacji benzynowej. Sprawę nagłośniło "Państwo w Państwie".

Wrocław. Wicekomendant Małgorzata B. chce przejść na emeryturę

Teraz redakcja "Państwa w Państwie" ustaliła, że wicekomendant Małgorzata B. z komendy Wrocław-Krzyki, która stawiała zarzuty niepoczytalnemu, bezdomnemu mężczyźnie, złożyła raport w sprawie odejścia na emeryturę. 

 

ZOBACZ: "Państwo w Państwie". Do wielu czynów przyznał się za hot-doga. Skandal we wrocławskiej policji

 

Ponadto w środę komendant miejski policji we Wrocławiu spotkał się z komendantem wojewódzkim policji we Wrocławiu, który powołał zespół do wyjaśnienia sprawy nagłośnionej przez reporterów Polsatu. 

 

W skład zespołu mają wejść najbardziej doświadczeni policjanci dochodzeniowi m.in. z Wydziału Kontroli, którzy mają się zająć wyjaśnieniem wszystkich okoliczności dotyczących skandalu we wrocławskiej policji. Kontrola ma potrwać około dwóch tygodni. Komendant zdecydował, że o wnioskach powiadomi opinię publiczną.

Informator "PwP": Komendantka wiedziała o niepoczytalności bezdomnego

Sprawę Polsat nagłośnił kilka dni temu. Według informatora programu "PwP", komendantka wiedziała, że niepoczytalny bezdomny jest osobą leczoną psychiatrycznie, nie uwzględniała tego jednak w protokołach, żeby uniknąć powoływania biegłych psychiatrów, którzy sprawdziliby poczytalność. Z relacji informatora, oficera policji, wynika, że po mężczyźnie widać, że nie jest osobą zdrową psychicznie.

 

- Obywatel ten był trzykrotnie bądź czterokrotnie łapany tylko po to, żeby każdego kolejnego dnia dopisywać mu następne czyny. Jednego dnia był zatrzymany, stawiano mu zarzuty i puszczano. Następnego dnia, czy tam dwa czy trzy dni później, znowu był zatrzymany. Kolejne rzeczy były wygrzebywane. Później się okazało, że są kolejne jakieś rzeczy, więc znowu można było pana zatrzymać po to, żeby całą resztę rzeczy mu dokooptować - mówił dziennikarzowi Leszkowi Dawidowiczowi oficer policji.

 

ZOBACZ: "Państwo w Państwie". Stracił prawo jazdy. Brat podał policji jego dane

 

Policja najprawdopodobniej wykorzystała stan zdrowia bezdomnego, żeby przypisać mu sprawy niewykryte - takie, w których nie było monitoringu ani śladów - i tym samym zamknąć postępowania.

Mężczyzna nie trafiał na leczenie

- Chodziło o to, żeby zbudować sobie wykrywalność na "zawodniku", którego tak naprawdę powinno się zdiagnozować i chronić przed nim społeczeństwo - skomentował Marcin Taraszewski, były policjant.

 

ZOBACZ: "Państwo w Państwie". Zarzuty za wykonywanie obowiązków. Ochroniarze oskarżeni o udział w bójce


Igranie z poważną chorobą młodego człowieka zakończyło się dramatycznie. Nieco ponad miesiąc od momentu przyznania się Ukraińca do 26 przestępstw, ten w końcu sięgnął po nóż i zaatakował przypadkową osobę. Czy policjanci, którzy wiedzieli o chorobie mężczyzny, ale dla własnej korzyści jej nie ujawniali i nie kierowali go na leczenie, ponoszą za to odpowiedzialność?

mak/ml / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie