Zaprotestowali przeciwko wojnie. Rosjanie trafili w ręce służb

Świat
Zaprotestowali przeciwko wojnie. Rosjanie trafili w ręce służb
screen/SOTA Vision Media
Antywojenny protest w Moskwie

Mimo siarczystego mrozu oraz konsekwencji za protesty na ulice Moskwy i Jekaterynburga wyszli dziennikarze niezależnych mediów oraz działacze ruchu "Droga do domu", organizacji zrzeszającej żony zmobilizowanych żołnierzy. Była to forma protestu wobec wojny Władimira Putina. Wiece przetoczyły się przez inne rosyjskie miasta.

Co sobotę członkowie ruchu "Droga do domu" składają przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Ogrodzie Aleksandrowskim - w centrum Moskwy - kwiaty. W ten sposób upamiętniają poległych w inwazji na Ukrainę. 

 

Żony zmobilizowanych i wspierający je mieszkańcy miasta pojawili się w tym miejscu również w tę sobotę. Wcześniej służby ostrzegały, że uczestnictwo w podobnych akcjach będzie podlegało karze. Portal Vot-Tak podał, że członkowie organizacji mieli być ostrzegani przed rewizjami oraz procesami.

Zatrzymania dziennikarzy w Moskwie

Kiedy w tę sobotę ludzie przyszli przed grób, żołnierz warty honorowej przy Wiecznym Płomieniu zagroził im, że jeśli uczczą minutą ciszy pamięć poległych to "składanie kwiatów zostanie przerwane". 

 

Pojawił się tam też funkcjonariusz służb w cywilnym ubraniu, który miał oświadczyć zgromadzonym, że gdyby nie specjalna operacja wojskowa - jak propaganda Putina nazwa napaść na Ukrainę - to Ługańsk, miasto jego żony "ległby w gruzach". Na miejscu był też widziany Aleksander Pelewin, który jest uważany za informatora Głównego Departamentu Zwalczania Ekstremizmu rosyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych.

 

ZOBACZ: Wywiad z prezydentem Putinem. Oświadczenie MSZ w sprawie 10 kłamstw

 

Ostatecznie zatrzymany został jeden z uczestników wiecu i trzech dziennikarzy niezależnych mediów, w tym korespondentka serwisu SOTA Ekaterina Anikiewicz.

 

Tydzień wcześniej w tym samym miejscu zatrzymanych zostało około 30 osób. 

Zarzuty dla aktywistów z Jekaterynburga

Do zatrzymań doszło też w Jekaterynburgu, gdzie ludzie zebrali się na placu Armii Sowieckiej pod pomnikiem "Czarny Tulipan", który jest monumentem upamiętniającym "wojowników Uralu", czyli poległych w Afganistanie i Czeczenii.

 

Policja zjawiła się w tym miejscu, kiedy członkowie "Drogi do domu" składali kwiaty pod pomnikiem. Funkcjonariusze ostrzegli zgromadzonych, żeby zakończyli wiec. Ostatecznie na komisariat trafiło pięć osób. 

 

ZOBACZ: Dagestan. Protesty przeciwko mobilizacji. Padły strzały

 

Wszyscy zatrzymani usłyszeli zarzuty naruszenia zasad organizowania imprez publicznych.

Wiec w Petersburgu. Obyło się bez zatrzymań

Podobne akcje odbył się także w innych miastach Federacji Rosyjskiej. "W Petersburgu około 15 kobiet, których krewni zostali zmobilizowani do inwazji na Ukrainę, złożyło kwiaty pod wiecznym zniczem na Polu Marsowym" - podał portal Sever.Reality. 

 

Portal anonimowo rozmawiał z jedną z kobiet, której mąż ponad rok temu trafił na front. "Wszyscy są tam chorzy i załamani. Są zmęczeni, chcą wrócić do domu. Zawsze jest nadzieja. Oni niczego nie chcą i nie rozumieją, co tam robią" - mówiła.

 

ZOBACZ: Dziwny szczegół podczas wywiadu Putina. Wszystko się nagrało

 

W Petersburgu sytuację obserwowała policja i służby ds. przeciwdziałania ekstremizmowi, ale nikt nie został zatrzymany. 

Czym jest "Droga do domu"?

"Droga do domu" to rosyjski ruch żon i krewnych zmobilizowanych, którzy domagają się od władz powrotu swoich bliskich z frontu. Uczestnicy organizują raz w tygodniu akcje składania kwiatów.

 

W grudniu 2023 r. aktywiści poprosili Władimira Putina o zakończenie wojny na Ukrainie poprzez rozmowy pokojowe.

Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie