Jej nagranie miało rozsierdzić Kołodziejczaka. Wybuchła polityczna awantura
Sejmowe starcie Michała Kołodziejczaka z Markiem Suskim i innymi politykami PiS rozgrzało polityczną scenę. Awantura zdaje się mieć swój początek na Podlasiu. To stamtąd pochodzi Julita Olszewska, rolniczka, której wideo na temat protestu rolników i samego Michała Kołodziejczaka podbija w ostatnich sieć i pośrednio trafiło na "polityczne salony".
O zdarzeniach z udziałem polityka Koalicji Obywatelskiej opowiedział dziś w Sejmie poseł Sebastian Łukaszewicz. Polityk PiS oskarżył wiceministra rolnictwa Michała Kołodziejczaka o grożenie rolniczce z Podlasia. Co miało wywołać taką relację wiceministra? Wszystko zaczęło się od szeroko udostępnianego w mediach społecznościowych nagrania Julity Olszewskiej.
ZOBACZ: Strajk generalny rolników. Co najmniej 240 blokad w całej Polsce
Julita Olszewska pyta w nagraniu Michała Kołodziejczaka: Na czyich plecach pan tam doszedł?
Kilka dni temu Julita Olszewska opublikowała wideo, na którym zachęcała do udziału w rolniczych protestach. - 9 lutego ruszamy ze strajkiem generalnym rolników w Polsce. Słuchajcie konsumenci, zwykli ludzie. My walczymy o nas, o was. Nie chcemy pieniędzy z nieba. Chcemy produkować, chcemy mieć pewność, że to co kupujecie w sklepach jest moje czy kolegi, a nie pochodzi z ukraińskiego holdingu (...) - mówiła.
ZOBACZ: "Interwencja". Spółka nie chce oddać ziem. Rolnicy są wściekli
W dalszej części filmu rolniczka podkreśliła, że w Polsce jest mnóstwo malin i pomidorów, tymczasem takie produkty rolne są sprowadzane z Ukrainy. - Wykończą nas, jak my teraz nic nie zrobimy - podsumowała Julita Olszewska, z Podlasia.
Pod koniec nagrania kobieta zwróciła się do wiceministra rolnictwa. - Panie Kołodziejczak, na czyich plecach pan tam doszedł? Na czyich plecach? A teraz siedzisz tam i co robisz, debilu? - powiedziała.
Nagranie, tylko na jej profilu w mediach społecznościowych obejrzano ponad 700 tysięcy razy. Było też szeroko udostępniane.
Ostre słowa rolniczki miały dotknąć Michała Kołodziejczaka. O jego reakcji kobieta opowiedziała w kolejnym nagraniu.
Relacja Julity Olszewskiej: "On nie daruje takiej obrazy"
- Po paru godzinach od umieszczenia tego filmu, przyjechało do mnie dwóch panów – nie wiem, jak szybko mnie znaleźli, ale widocznie teraz wszystkich można znaleźć – i powiedziało mi, że mam ten film usunąć i na temat Michała nie odzywać się, bo ja go nie znam i nie mam prawa – powiedziała kobieta w kolejnym z filmów opublikowanych w mediach społecznościowych.
Rolniczka przyznała, że w tej sprawie skontaktował się z nią również wiceminister rolnictwa. - Pokrótce mu przedstawiłam, co się stało. On powiedział: "nie mam czasu w tej chwili, bo ja jestem w ministerstwie, piszę ustawy" - relacjonowała.
ZOBACZ: Emocje w Sejmie. Starcie "twarzą w twarz" z Michałem Kołodziejczakiem
Kobieta przekazała, że oddzwonił do niej w niedzielę i powiedział, że zostanie oskarżona. - Że on nie daruje takiej obrazy, że on sobie nie pozwoli, żeby ktokolwiek tak o nim mówił. Na tym rozmowa tak naprawdę się skończyła - dodała.
- Myślałam, że jak osoba pełni jakiś urząd, to powinna chwilę się przytrzymać i zastanowić się, że coś tu poszło nie tak, ktoś może wyrwał się przed szereg, ktoś może nie pomyślał albo po prostu źle trafił, nie na tę osobę, co trzeba - kontynuowała.
Podkreśliła jednak, że nie doczekała się żadnej reakcji. - I to mnie utwierdziło w przekonaniu, że niektórzy ludzie nie powinni istnieć w życiu społecznym, tym bardziej w politycznym - przekonywała.
Poseł PiS oskarża wiceministra M. Kołodziejczaka
O sprawie zrobiło się głośno w piątek. Najpierw poseł PiS Dariusz Matecki udostępnił w sieci film, na którym wraz z posłem Łukaszewiczem opowiadał o wiceministrze rolnictwa. - Otrzymała telefon od samego Michała Kołodziejczaka, który zadzwonił do niej i kazał jej ten film usunąć. Mało tego, kilka godzin później pod jej domem zjawili się silni ludzie, którzy z buciorami weszli na posesję, grożąc jej, że nie może brać udziału w protestach i żeby natychmiast usunęła ten film z internetu – tłumaczyli politycy.
Łukaszewicz w podobnym tonie wypowiadał się też później z sejmowej mównicy, co wywołało awanturę w Sejmie.
Podkreślał też, że ma dowody na to, że doszło do zastraszania. Na swoim profilu w serwisie X opublikował zrzut ekranu, na którym widoczna jest historia połączeń z osobą, zapisaną w książce telefonicznej pod imieniem i nazwiskiem wiceministra rolnictwa. Grafika wskazuje, że właściciel urządzenia rozmawiał z nią dwukrotnie – w ubiegły piątek i niedzielę.
ZOBACZ: Marszałek przerwał obrady Sejmu. Doszło do blokady mównicy
Michał Kołodziejczak zaprzecza doniesieniom. Zapowiedział, że sprawa zostanie skierowana do Komisji Etyki Poselskiej. "Posła kłamcę, którego nazwiska nawet nie znam zapraszam do sądu. Koniec tej samowoli dla gagatków, którzy wychodzą na mównicę, kłamią i myślą, że nic im za to nie grozi" – napisał w mediach społecznościowych.
Czytaj więcej