"Interwencja". Twierdzą, że kierowca mógł ich zabić. Śledczy mają inne zdanie

Polska
"Interwencja". Twierdzą, że kierowca mógł ich zabić. Śledczy mają inne zdanie
"Interwencja". Kierowca po narkotykach mógł ich zabić. Śledczy mają inne zdanie

Trzyosobowa rodzina państwa Fuksińskich twierdzi, że w ich auto wjechał jadący z nadmierną prędkością kierowca mercedesa. Do wypadku doszło na trasie przelotowej przez Legionowo pod Warszawą. Mateusz B. prowadził pod wpływem metamfetaminy, wcześniej był kilkukrotnie karany za kierowanie bez prawa jazdy. Winnym wypadku uznano jednak Fuksińskich. Materiał "Interwencji".

- Po prostu to był pęd, to było szaleństwo. Coś czarnego w lusterku zauważyłem, zbliżało się, taka świadomość się pojawiła, że chyba nie, we mnie nie uderzy, chyba nam nic nie zrobi. Drugi raz zerknąłem: nie, muszę się schować. Usłyszałem krzyk mojej żony: Czarek! I zgasło mi światło, jak to się mówi kolokwialnie - opowiada Cezary Fuksiński.

 

W auto rodziny wjechał rozpędzony mercedes. Zdarzenie miało miejsce 1 kwietnia ubiegłego roku około godziny 9 wieczorem na ulicy Warszawskiej w Legionowie. Auto zaczęło się dymić, pomogli inni kierowcy. Rodzina cudem przeżyła wypadek.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Nagle wyrzucili z pracy ponad sto osób. Wyroki nic nie zmieniają

 

- Pamiętam tłum ludzi, tłum mężczyzn, który ruszył... Samochód się dymił i ludzie zaczęli z gaśnicami gasić ten samochód. Policjanci mówili, że mercedes dachował. Wyszedł z niego mężczyzna o własnych siłach, dosyć młody, dosyć wysoki. Usłyszałam od policjantów, że najprawdopodobniej był pod wpływem narkotyków, bo jego zachowanie jest bardzo specyficzne, odbiegające od normy - opowiada Bożena Fuksińska.

 

"Ten człowiek uderzyłby w miejsce, gdzie był mój syn"

- Ratowałem się po prostu instynktownie. W prawo zjechałem jeszcze bardziej z prawego pasa i zahaczyłem o barierki. Gdyby nie to, to prawdopodobnie ten człowiek uderzyłby w miejsce tam, gdzie był mój syn - twierdzi Cezary Fuksiński.

 

Szybko ustalono, że mercedesem kierował 31-letni Mateusz B. z Legionowa. Z jego kartoteki wynika, że co najmniej od 2019 roku był kilkakrotnie zatrzymywany za wykroczenia drogowe i prowadzenie aut bez prawa jazdy, którego zresztą nigdy nie posiadał. Badania wykazały, że w chwili wypadku był pod wpływem metamfetaminy i środków psychotropowych.

 

- Dowiedziałam się, że to jest pan Mateusz B., 31-letni mężczyzna, który podaje się za bezrobotnego rencistę – mówi Bożena Fuksińska.

 

- Generalnie okazało się, że człowiek uśmiechnięty, że wyluzowany, to potem na Facebooku wyszło, że po prostu król życia, jemu wszystko płazem uchodzi. Laboratorium potem wykazało, że był pod wpływem narkotyków. O mało nas nie zabił, to jest cud, że żyjemy - ocenia Cezary Fuksiński.

Zatrzymany za jazdę bez uprawnień. Zapłacił mandat 500 zł

- Problem polega na tym, że wcześniej dwukrotnie został zatrzymany za jazdę bez uprawnień, został potraktowany bardzo liberalnie, bo zapłacił tylko mandat w wysokości 500 zł. Czas najwyższy walnąć pięścią w stół, zatrzymać tego kierującego na gorącym uczynku i po prostu skierować sprawę do sądu – apeluje Marek Konkolewski, ekspert ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego.

 

- Z akt sprawy widzę, że ten pan nadal jeździ samochodem, bo we wrześniu dostał mandat za niestosowanie się do jakichś znaków drogowych - dodaje Bożena Fuksińska.

 

Dochodzenie prowadziła legionowska policja pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Legionowie. Za brak prawa jazdy i jazdę pod wpływem narkotyków kierowca mercedesa będzie miał oddzielny proces. Sprawę wypadku umorzono. Winnym uznano pana Cezarego.

Prokuratura: Zajechał mu drogę

- Przez dłuższy czas występowaliśmy jako osoby pokrzywdzone, w grudniu dostaliśmy zawiadomienie o umorzeniu postępowania i tutaj podstawą umorzenie jest opinia wydana przez biegłego. Stwierdzono, że mąż zawinił, że na "skutek złego manewru" - opowiada Bożena Fuksińska.

 

ZOBACZ: "Interwencja": Zabójstwa kobiet w Brójcach. Jest zwrot w sprawie

 

- Po zgromadzeniu tego materiału dowodowego prokuratura uznała, że sprawcą wypadku był kierowca chevroleta, który zmieniając pas ruchu z lewego na prawy nie ustąpił pierwszeństwa kierującemu samochodem marki mercedes, zajechał mu po prostu drogę - informuje Katarzyna Skrzeczkowska z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.

 

Prowadzone dochodzenie pozostawia wiele do życzenia nie tylko w kwestii oceny biegłego, który nie jest w stu procentach przekonany, kto zawinił na drodze. Ponadto nie przesłuchano naocznych świadków. Z przyczyn technicznych nie można odtworzyć nagrania z monitoringu.

"Jeżeli ktoś był świadkiem tego zdarzenia, to niech zgłosi się na policję"

- Podszedł do mnie mężczyzna i powiedział, że on będzie świadkiem, że on widział całe zdarzenie, że tutaj nie było żadnej naszej winy i że wariat po prostu rozpędzony, pędził szybko i w nas wyjechał - twierdzi Bożena Fuksińska.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Decyzja urzędników oburzyła mieszkańców. Nie chcą drogi dla tirów

 

- To jest trasa przelotowa, trasa przez Legionowo. Jeżeli ktoś jechał 1 kwietnia około godz. 21 przez ulicę Warszawską w Legionowie w pobliżu stacji Shell i był świadkiem tego zdarzenia, coś nagrał, ma jakieś informacje, cokolwiek, to niech się zgłosi na policję albo do telewizji, bardzo proszę – apeluje Cezary Fuksiński.

 

- Był wypadek, gdzie też sprawca rozpędzony spowodował wypadek i zginęła trzyosobowa rodzina, spłonęła w tym samochodzie żywcem. My mieliśmy po prostu więcej szczęścia - podsumowuje Bożena Fuksińska.

 

Materiał wideo z "Interwencji" dostępny tutaj.

 

Małgorzata Pietkiewicz/ "Interwencja"

 

sgo / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie