"Interwencja". Bój o dostęp do jeziora. Burmistrz sprzedaje ziemię

Polska
"Interwencja". Bój o dostęp do jeziora. Burmistrz sprzedaje ziemię
"Interwencja"
Bój o dostęp do jeziora. Burmistrz sprzedaje ziemię

Zamieszkali nad malowniczym jeziorem, by cieszyć się urokami przyrody. Zostaną od niego odgrodzeni kompleksem hotelowo-rekreacyjnym, bo burmistrz zamierza sprzedać ziemię. Mieszkańcy wsi Demlin na Pomorzu są wściekli, bo sprzedawana działka jeszcze kilka lat temu była w strefie chronionego krajobrazu. Materiał "Interwencji".

Dwa tygodnie temu mieszkańcy niewielkiej wsi Demlin na Pomorzu usłyszeli o planowanej przez włodarzy gminnych inwestycji. Jej realizacja może stać się początkiem ich koszmaru.

 

- Większość, jeżeli nie wszyscy tutaj zgromadzeni, którzy mają działki na tym terenie, mieli na uwadze, że plany rozwoju gminy na tamten czas - mówię o roku 2005 i wcześniej - zawierały 100-metrowy pas od jeziora, wolny od wszelkich zabudowań. Już wtedy była strefa chronionego krajobrazu - opowiada reporterowi "Interwencji" Mirosław Kacprzak, mieszkaniec Demlina.

Chcieli mieć spokój, nie wyszło 

- To są działki rekreacyjne. Myśmy je kupili, żeby mieć tu taką oazę przyrody, spokoju i dostępu legalnego i dobrego do jeziora - zaznacza Wiesława Sznejdrowska, mieszkanka Demlina.

 

- Zakochaliśmy się w tej okolicy, zainwestowaliśmy, by osiąść tam na starość. No i co się dzieje - te kierunki rozwoju gminy zostały zmienione. W 2021 roku został przegłosowany obecny projekt zagospodarowania przestrzennego. Inwestor prywatny będzie tam mógł zbudować 15-metrowy hotel i towarzyszące budynki do 10 metrów. Tak że ludzie, którzy mieli nadzieje, że będą mieszkali nad jeziorem, w naturze, będą mieszkali przy hotelu, domu weselnym i jeszcze nie wiadomo, co tam inwestor sobie wymyśli - mówi Mirosław Kacprzak.

 

ZOBACZ: "Interwencja". Bezpłatne badanie wzroku okazało się pułapką. Kupił sprzęty za 15900 zł

 

Burmistrz gminy Skarszewy postanowił wystawić na przetarg ziemię, która znajduje się pomiędzy zabudową jednorodzinną we wsi Demlin a jeziorem Godziszewskim. Społeczność jest oburzona faktem nie poinformowania ich o przetargu.

 

- Te sprawy odbywają się w taki kuriozalny sposób, że są plany wyłożone do publicznego wglądu przez dwa tygodnie. Jeżeli się nikt nie zjawi, temat jest zamknięty, sprawa przyklepana. Jest tam w jakimś biuletynie napisane, że są konsultacje społeczne tego i tego dnia. Nie było sprzeciwu. Myśmy nic nie wiedzieli, żeby cokolwiek się zmieniało w planach gminy dotyczących terenów przy jeziorze. Nikt nic nie wiedział bez aktywnego szukania - tłumaczy Mirosław Kacprzak.

Mieszkańcy czują się oszukani 

- My się czujemy oszukani. Bo to jest zbyt poważna rzecz, żeby robić to praktycznie potajemnie. Jesteśmy ludzi światłymi na tyle, że umiemy czytać i pisać, więc taka informacja powinna być nam przekazana w sposób legalny i właściwy. I przed czasem, a nie prawie po czasie - ocenia Wiesława Sznejdrowska.

 

- Jeśli plan umożliwia pozyskanie inwestora w nieograniczonym przetargu, w którym każdy może wystartować, my nie możemy pozbawiać siebie jako gminy, przychodów ze sprzedaży takiej nieruchomości. Przychodów również podatkowych z tytułu podatku od nieruchomości. A mieszkańców Demlina tego, że będą mogli udać się nad jezioro, będą mogli zjeść rybkę z przepięknej toni godziszewskiej wyjętą, wynająć sobie kajak, jacht, popływać - odpowiada Jacek Pauli, burmistrz Gminy Skarszewy.

 

ZOBACZ: "Interwencja". AWF skreśliła studenta. Nie zaliczył egzaminu, na którym... tonął

 

Jak wynika z ustaleń mieszkańców, niezależnie od tego, kto stanie do przetargu i tak prawo pierwokupu ma w nim przedsiębiorca, który od lat dzierżawi sporny teren. Nikt nie wierzy również w zapewnienia burmistrza o rzekomych korzyściach z powstania inwestycji. Oburzona społeczność Demlina zapowiada walkę o swoje prawa.

 

- Właśnie mamy teraz przetarg. I pan, który ma wydzierżawione, ma prawo pierwokupu. Czyli ewidentnie widać, że cała ta sytuacja jest robiona pod jedną osobę, pod jednego przedsiębiorcę - uważa Sabina Woch, mieszkanka Demlina.

 

To dalszy fragment rozmowy z burmistrzem Gminy Skarszewy:

 

Burmistrz Jacek Pauli: Wysokość zabudowy - 10 metrów, powierzchnia zabudowy - 30 metrów, więc zwróćmy uwagę, to nie będzie nic wielkiego.

 

Reporter: To jest dużo wyżej niż te domy. Jak tam się postawi coś o wysokości 10 metrów, to już stąd nie będzie nic widać.

 

Burmistrz: Jest też działka, która nie jest w ogóle przedmiotem sprzedaży. Nad samym jeziorem - pas.

 

Reporter: Ile szerokości?

 

Burmistrz: Kilka metrów.

 

Reporter: No właśnie.

 

Burmistrz: No tak, ale oprócz tego tutaj dochodzi jeszcze deptak i ogólnodostępny teren. Ale kto miałby zamykać plażę, kąpielisko i wypożyczalnie sprzętu?

 

Reporter: Ktoś, kto na tym zarobi.

 

Cały materiał dostępny na stronie "Interwencji".

"Interwencja" / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie